Przejdź do komentarzyMichaił Sałtykow-Ssiedrin - Ród Gołowliowych. Rozdział 2/ finał
Tekst 141 z 252 ze zbioru: Tłumaczenia na nasze
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2019-04-19
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1497

- Dosyć! - nie dała mu skończyć matka, - com miała powiedzieć, tom rzekła.

- Ale czymżeż, moja droga, ja mogłem...

- Powiedziałam już: wystarczy - i zostaw to. Daj, na boga żywego, odjechać w spokoju. Powóz chyba już gotów.


Istotnie, na dziedzińcu przed dworem rozległy się dzwoneczki, parskanie koni i skrzyp resorów. Arina Pietrowna pierwsza podniosła się zza stołu, za nią wstała reszta biesiadników.


- To co? Przysiądźmy na chwilkę*), i w drogę! - rzekła, kierując się do salonu.


Posiedzieli potem w milczeniu, a tymczasem Krwiopijca całkiem już zdążył ochłonąć.


- A może byście jednak, mamuniu, zostali w Dubrowinie... patrzcie tylko, jak tu pięknie! - powiedział, patrząc matce w twarz z miłością psa, który właśnie przed chwilą coś przeskrobał.

- Nie, mój drogi, starczy tej gościny! nie chcę na pożegnanie prawić morałów... a zostać tu nie mogę! Nie ma u kogo! Ojczulku! - zwróciła się do popa. - Pomódlmy się!


Wstali i zmówili modlitwę, po czym Arina Pietrowna ze wszystkimi ucałowała się, wszystkich błogosławiła... jak to w rodzinie i, ciężko stąpając, skierowała się ku wyjściu. Porfiry Władimirycz na czele domowników odprowadził ją na główny ganek, lecz tutaj na widok powozu bies go jednak znowu skusił: *toż to tarantas nieboszczyka braciszka!* - przemknęło mu po głowie.


- A więc jednak się zobaczymy, drogi przyjacielu, mamuniu! - zawołał, podsadzając matkę na siedzenie i z ukosa spoglądając na kolaskę.

- Jeśli bóg pozwoli...

- Ach, mamuniu, mamuniu! Jaka z was figlarka - doprawdy! Każcie lepiej powóz wyprzęgać, i z bogiem, na dawne wasze pokoje... Tak będzie najlepiej! - mizdrzył się dalej Judaszek.


Arina Pietrowna nie odpowiadała; już się usadowiła z podręcznym bagażem i przeżegnała na drogę, jednak sierotki wciąż jeszcze nie nadchodziły.


Pijawka zaś tymczasem nieustannie popatrywał i popatrywał na tarantas.


- To jak będzie, mamuniu? wy sami odstawicie powóz czy też mam po niego posłać? - w końcu nie wytrzymuje.


Matka aż zatrzęsła się z oburzenia.


- Tarantas jest mój! - krzyknęła tak boleśnie, że aż wszystkim zrobiło się nieswojo i wstyd. - Mój! mój! mój! tarantas! Ja jego... mam na to dowody... świadkowie są! A ty... a ciebie... no, ale z tym jeszcze poczekam... zobaczymy, co dalej zrobisz! Dziewczęta! długo tam jeszcze?

- Zmiłujcie się, mamuniu! ja przecież nie z pretensjami... Nawet jeśli by to był powóz dubrowiński...

- Powóz jest mój! mój! Nie Pawła, a mój! i nie waż się tak mówić... słyszysz!

- Słyszę, mamuniu... To już wy, gołąbeczko, o nas nie zapominajcie... Tak po prostu, bez ceremonii! My do was, a wy do nas... jak w rodzinie!

- Usiadłyście wreszcie? ruszaj! - krzyknęła Arina Pietrowna, ledwo nad sobą panując.


Powóz drgnął i potoczył się drobnym truchtem po wyboistej drodze. Judaszek stał na ganku, machał chusteczką i, dopóki odjeżdżający nie zniknęli za drzewami z oczu, wołał w ślad za nimi:


- Jak w rodzinie! My do was, a wy do nas... jak to w rodzinie!


......................................

*) Przysiądźmy na chwilę - typowo rosyjski zwyczaj, który nakazuje przed każdą daleką drogą *przysiąść na walizkach*

  Spis treści zbioru
Komentarze (3)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Bardzo dobre tłumaczenie opisu ciekawego zwyczaju znanego również w Polsce. Tłumaczenie tekstów literackich nie jest prostym zadaniem i czasem mogą wkraść się rożne potknięcia w poprawności zapisu. Natomiast napisanie "jeśli by" nie ma związku z tłumaczeniem, a jest zwyczajnym błędem ortograficznym. To jedno słowo "jeśliby". Natomiast niezręcznie w jednym tłumaczonym zdaniu użyto podobnych słów: patrzcie, patrząc.
Mam też trochę wątpliwości interpunkcyjnych. Moim zdaniem w pierwszym wersie jest zbędny przecinek przed: - com. Brakuje też przecinków przed: nie chcę, wy sami, ruszaj. W tych trzech przypadkach zamiast przecinków można też wstawić kropki i rozpocząć kolejne słowa wielkimi literami.
Wstawiłbym też przecinki przed: czy, też, mój! mój!
avatar
Nie pisałam wcześniej o tym, bo sądziłam, że to jest i z góry wiadome - i w trakcie czytania widome: interpunkcja (podobnie jak wszystkie inne warstwy użytego języka) dla każdego piszącego zwykle jest bardzo świadomym i często indywidualnym oryginalnym wyborem, co przecież literatura wszędzie zna i na sobie samej praktykuje od tysiącleci. Sztywne ramy czegokolwiek w obrębie dzieła prozatorskiego czy poetyckiego nie istnieją. W potężnym *Ulissesie* Jamesa Joyce`a jest tylko JEDNA kropka, Norwid stosował milion myślników, Majakowski pisał "schodkami" itd., itd.

Sałtykow-Ssiedrin również ma WŁASNĄ formę zapisu, np. słowo Bóg w oryginale u siebie pisze raz wielką, raz małą literą (co już, niestety, w naszych rygorach religijno-ortograficznych jest niedopuszczalne), używa masy wykrzykników nieledwie w każdej wypowiedzi swoich bohaterów (i to w przekładzie gołym okiem widać), po czym dalej następuje często pisownia niestandardowa dla nas-tradycjonalistów, w jednym akapicie ciągnie 2 odrębne wątki etc., etc.

Naturalnie, i mnie się zdarzają ort.int. wpadki - za co Czytelnika bardzo przepraszam - spacja wskakuje i wyskakuje, gdzie chce itp., itp... lecz trudno w wieku staruszki się nie potykać
avatar
Bardzo dziękuję za takie właśnie przyjęcie mojego komentarza. Pozdrawiam.
© 2010-2016 by Creative Media
×