Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2011-12-29 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 2330 |
Od końca czerwca do połowy lipca słoneczko chodziło wysoko, blisko zenitu. Kryło się za północnym horyzontem znacząc barwami ognistej czerwieni obrzeża lasów, wyschnięte na popiół łąki i łany zbóż w o słomie koloru złota. Nietknięte od czterech tygodni kroplą deszczu zboża dojrzewały w spiekocie dnia, nocą tylko korzystając z szansy na przejęcie odrobiny wilgoci od zwiewnych mgieł. W takie dni ludność rolnicza żyje na granicy amoku. Wszyscy pragną zebrać ziarno jednocześnie tego samego dnia, Nikt nie chce czekać do jutra w obawie, że od Atlantyku nadciągnie niż i skąpie w deszczu wysuszone na wiór ziarno. Padać będzie dzień po dniu aż ziarno pokiełkuje w kłosach dając w efekcie plon marny, nie wart poniesionych nakładów. Może też stać się coś gorszego, gdy po długiej męczącej spiekocie nadciągnie potężna burza z piorunami i zanim lunie deszczem uderzy kanonadą lodowych pocisków, które w kilkanaście sekund zniszczą doszczętnie plony. Trudno, więc się dziwić, że rolnicy czują wielki niepokój w sobie, co nie pozwala im myśleć o niczym innym, dopóki ziarno i słoma nie znajdą się pod dachem.
W połowie lipca wyjechały w pole kombajny zbożowe. Rozpoczął się wyścig z czasem: dla rolników o jak najszybsze zebranie plonów z pola w obawie przed kaprysami aury, dla właścicieli maszyn żniwnych o godziwy zarobek. Właściciele kombajnów pozyskują roczny dochód z eksploatacji tych maszyn w czasie nieprzekraczającym jednego miesiąca, bo tak krótko trwa kampania żniwna. Umorusani jak nieboskie stworzenia kombajniści zmagają się z łanami zbóż po dwanaście godzin dziennie, albo i dłużej, jeśli nocna rosa nie opadnie dość szybko na pola, Skoro tyko świt wstanie trzeba te umęczone maszyny czyścić, smarować i dokonywać bieżących napraw. Żniwiarz posiadający lepszy sprzęt i bardziej od innych odporny na zmęczenie ma szansę na większy zarobek, ale dzieje się to często kosztem uszczerbku na zdrowiu. Usług żniwnych najczęściej dokonują sami rolnicy, mając z tego źródło dodatkowych dochodów. Jak ważne są te dochody dla utrzymania wielu rodzin wiedzą tylko mieszkańcy wsi, gdyż z pracy wyłącznie we własnym, nawet średniej wielkości gospodarstwie trudno jest wyżyć. Ku hańbie rządzących światem producent żywności jest dyskryminowany przez wszystkich i stoi najniżej w społecznej hierarchii. Chłopów nikt nie lubi nie tylko u nas. Podobnie jest na całym świecie. Chłopów nawet Pan Bóg nie lubi i nikt nie wie, dlaczego tak jest. Nie jeden trzeba by napisać traktat naukowy, aby wyjaśnić ten stan rzeczy. Leszek Balcerowicz, który odniósł sukces gospodarczy na degradacji i zubożeniu wsi zastawił jednak małą możliwość oddechu umęczonym chłopom. Urzędy skarbowe patrzą przez palce na nieodprowadzających podatki rolników, wykonywujących usługi agrotechniczne. W ten sposób ich wykonawcy wolni od WAT-ów, PIT-ów i kas fiskalnych zajmują się wyłącznie wyścigiem z czasem i naturą, żeby w trzy tygodnie zebrać z pól i zgromadzić pod dachem roczne zapasy zbóż.