Author | |
Genre | prose poetry |
Form | prose |
Date added | 2019-07-20 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1225 |
To jest zwykły kawałek papieru:
Ale ty sokolniku, chwilę spójrz na mnie, zanim uderzysz kijem w piłkę, lub zaciągniesz w boczną uliczkę wiewiórkę chwiejną.
Wymknę się pod wieczór. Włożę pelerynę niewidkę. Uwielbiam lawirować. Nieporadnie wezmę się w objęcia. Kota ocierającego się o nogi, pogłaskam pod prąd, niech wyrosną mu rogi.
Głęboki oddech spogląda na mnie. Ogólnie publicznie prezentuję bajeczną pomyślność.
Niech przybysze z innych planet zobaczą, kto najbardziej odczuwa radosny upływ czasu.
Mikroskopijne drobinki ( atomy ) Jeszcze bardziej rozcapierzają się pod wpływem patrzenia, najpotężniejszych teleskopów świata.
Jakbym zaczął czytać kryminał od dwóch ostatnich kartek.
Że jestem niecierpliwy, to fakt.
Ta chwila ma coś z kreski karykaturzysty.
Zapełnić naprędce obraz domysłów, by czym prędzej zetrzeć gumką wyłożoną propozycję.
` Słowa rzucone na wiatr, falują ` ( banał )
Zazwyczaj one falują.
Istnieje drobniutki szczegół, by pokazać przesiane uczucie łaknienia. ( wiesz, o co chodzi. Takie tam: miłość, ble,ble.)
Jakkolwiek potoczą się moje losy. To ja oznajmiam uroczyście, że wyalienowałem się
z rozentuzjazmowanego tłumu i stanąłem z rozpoznawalnym akcentem na poboczu.
Jeszcze nie prędko uniosę się nad szachownicą zimnej, marmurowej posadzki. Czarownice trzymajcie się ode mnie z daleka.
Jestem rybą, co nie dała się złowić. Strażnikiem pereł mrugających z głębin, do człowieka wyczekującym na brzegu.
To jest właśnie ta chwila. Zajęcie na życie.
Wejście do oświetlonego kandelabrami salonu,
przy głównym hallu.
ratings: perfect / excellent
(patrz finalny akapit)