Go to commentsMiłość i przeznaczenie IX
Text 9 of 10 from volume: Miłość
Author
Genreromance
Formprose
Date added2019-09-05
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views1051

- Tak. Możemy iść. 

Trochę ludzi już było. Mam nadzieję, że nie jesteśmy ostatni i zaraz nas nie wygonią. 

- Na co masz ochotę kochanie? Zaraz przyniosę. 

- Może na jakąś sałatkę i kawę. Muszę się rozbudzić. 

- Już się robi. 

Po jego odejściu podleciała do mnie znajoma kelnerka i zaczęła patrzeć na moją rękę. O co jej chodzi? 

- Witam pani Julko. A gdzie pierścionek? 

- Jaki pierścionek, bo nie bardzo rozumiem? 

- Niech pani nie udaje. Zaręczynowy. Już pół hotelu o tym trąbi. Niedawno kurier go tu do nas przynosił. Chciałam pani pogratulować i zobaczyć na własne oczy. 

- Aaa ten pierścionek. Zostawiłam w pokoju. Straszna ze mnie gapa. Zaraz powiem Łukaszowi, żeby go przyniósł. 

- Koniecznie. 

- Proszę skarbie. Smacznego. 

- Misiu przynieś mój pierścionek z pokoju. Jak na złość zapomniałam go założyć. 

- O jakim pierścionku ty mówisz? Przecież nie masz żadnego. 

- Głuptasie. Tym zaręczynowym. Pani tu chciała zobaczyć. 

- Przepraszamy na chwilę. 

- Co ty bredzisz? Jaki zaręczynowy pierścionek? Przecież odrzuciłaś moje oświadczyny. 

- Odrzuciłam, ale po głębszym zastanowieniu zmieniłam zdanie. Nie cieszysz się? Poza tym, skąd miałam wiedzieć, że pół hotelu już o tym wie? Widocznie słabo się z tym kryłeś. 

- Oczywiście, że się cieszę. Po prostu jestem w szoku. 

- To dobrze. A teraz gdzie masz ten pierścionek? To wszystko musi wyglądać przed nią wiarygodnie. 

- W spodniach. 

- Nadal w tym pudełeczku? 

- No tak. 

- To wyjmij go i włóż mi na palec. 

- Serio? 

- A czy wyglądam jakbym żartowała? No pewnie, że serio. 

Stał jak osłupiały. Wiem, że to może trochę dziwnie wyglądać, ale przemyślałam sobie to i doszłam do wniosku, że źle zrobiłam. W końcu chłopak opłacił nam całe wakacje i zorganizował tak pięknie całą tę kolację. Wyszłabym przed sobą i matką na straszną świnię. 

- To zadam to pytanie jeszcze raz, jeśli pozwolisz. Julko... Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? 

- Tak. 

Po tym włożył mi pierścionek na palec. Ręce mu się trzęsły jak galareta normalnie. 

- Jest piękny. 

- Nie tak piękny, jak ty kochanie. 

- Mam nadzieję, że nie widziała jak mi go wkładasz na palec. Mogłaby nabrać podejrzeń. 

- Myślę, że nie, bo byłem odkręcony tyłem. 

- To dobrze. 

- O to i jest. Proszę spojrzeć. 

- Naprawdę piękny. Musi pan bardzo kochać swoją narzeczoną. 

- Owszem. Oddałbym jej wszystko. 

I pocałował mnie w czoło. Dziwnie się poczułam, bo nie wiem, czy robił to na pokaz, czy rzeczywiście tak uważał. 

- A nie miała go pani czasem w swoim pokoju? 

- Jednak nie. Mój ukochany schował go do spodni żebym nie zgubiła. A teraz przepraszamy, ale zjedlibyśmy coś. 

- Naturalnie. 

- Co za wścibska baba. Nie mają swoich spraw i obowiązków? Masakra. 

- Widocznie ten typ tak ma. Mam tylko nadzieję, że nie przyjęłaś tych oświadczyn ze względu na nią kochanie. Wyszedłbym na debila. 

- Daj spokój. Oczywiście, że nie. 

- Pójdziemy z tym wszystkim do pokoju? Jakoś nie mam na razie apetytu. 

- Ok. To chodź. 


- W pokoju zupełnie co innego. Chociaż cisza i spokój. 

- Nom. 

- Wezmę lekarstwa, póki pamiętam. 

- Przyniosę Ci wody. 

- Dzięki. 

- Proszę kochanie. 

- Wypiję tę kawę i pójdę na basen, jeśli pozwolisz. 

- Jasne. Ja trochę popracuję przez ten czas. 

Zaczęła się pindzić przy tym lustrze jakby na jakąś randkę szła. 

- A po co się tak stroisz? Tylko na basen idziesz. Randkę tam masz? 

- A jeśli tak to co? 

Spojrzał się tak na mnie spod byka i zrobił się cały czerwony. 

- Przecież żartuję. Nie bulwersuj się tak. Już Ci mnie nikt nie ukradnie. Widzisz? Noszę pierścionek na palcu. 

- I bardzo dobrze. Chce, żeby tak było. 

- Wracam za godzinę. Pa. 

Pocałował mnie w usta i wyszłam. Ludzi na tym basenie jak mrówek. Dobrze, że jeszcze jakiś leżak był wolny to mogłam się trochę popalać. Nie minęło parę minut, a kątem oka zauważyłam, że ciągle gapi się na mnie jakiś facet. O co mu biega? O nie. Idzie tutaj! Schowałam się za kapeluszem, ale jednak nic to nie dało. 

- Julka? 

- A my się znamy w ogóle? Nie kojarzę. 

- Jestem tym chłopakiem z klubu, który Cię przyniósł wieczorem do pokoju. Nie pamiętasz? 

Boże. Chyba się spale ze wstydu. Na pewno już jestem czerwona jak burak! 

- Aaa. To ty. 

- Coś czuję, że nie bardzo. 

- No fakt. Słabo pamiętam ten wieczór. 

- Domyślam się. 

- Tak w ogóle to dzięki za odprowadzenie. Gdyby nie ty to nie wiem jakbym tam dotarła. 

- Nie ma sprawy. Kto by pomyślał, że się jeszcze spotkamy. 

- A no właśnie. Co tu robisz? Też przyjechałeś na wakacje? 

- Nie. O dziwo dostałem tu pracę sezonową. Dzisiaj zaczynam. 

- To fajnie. 

- Muszę już lecieć. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. 

Puścił do mnie oczko i odszedł z szerokim uśmiechem na twarzy. Co to miało być? Czy ja mu się podobam?

  Contents of volume
Comments (1)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Piszesz w pierwszej osobie liczby pojedynczej rodzaju żeńskiego, czyli bohaterka jest narratorem i nagle pojawia się zdanie: "Zaczęła się pindzić przy tym lustrze jakby na jakąś randkę szła." Kto to mówi? Nawet jak zmienisz to na 1 os. lp. to bohaterka tak o sobie raczej nie powie.
© 2010-2016 by Creative Media