Author | |
Genre | nonfiction |
Form | article / essay |
Date added | 2019-09-30 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1331 |
ROLA GRUBASA W HISTORII
( Pozwoliłem sobie skorzystać z tytułu zbioru opowiadań Petera Careya.)
Tego rodzaju informacja pojawia się dość często w mediach, a towarzyszy jej jedynie częściowa ocena. I zawsze jest to spojrzenie z perspektywy administracji rządowej klasyfikujące ją jako problem, przyszłe potencjalne koszty i wyzwanie. Ostatnio wychwyciłem ją jako: 3/5 dorosłych Polaków ma nadwagę. Poprzednio spotkałem ją w postaci: 60% polskich nastolatków ma nadwagę. Ja patrzę na to z perspektywy osoby niezauważanej w tych ocenach, osoby, która nie jest liczona w tych statystykach, co poważnie zaburza spojrzenie na tą kwestię. Otóż ja mam niedowagę ( około 10 kilo mi brak) i jako taki nie jestem problemem, kwestią do rozważenia. Ilu jest takich jak ja, z niedowagą i czy są jakieś pomysły na wsparcie takich osób? Więc ilu nas jest i po zsumowaniu tych z nadwagą i takich jak ja, z niedowagą, jaką liczbą można określić to zdrowe centrum? Nie wiem, czy to właściwe określenie. Ale jak określić tych, którzy wagę mają jak trzeba? Nie są normalni, nie są większością, a skoro tak, czy dobrze nadają się jako punkt odniesienia? Bo norma – tak sobie to tłumaczę - to większość ( tu mamy jasność: normalna stała się nadwaga, a właściwie waga większa niż… - bo skoro większość waży więcej, to gdzie jest punkt odniesienia?) Niepokojące byłoby przyznanie, że polska większość to dewianci, czyli ci z nadwagą. Bo skoro 3/5, albo 60%, a w tle czają się tacy z niedowagą, to…
Wydaje się, że istnieje jakiś wyidealizowany, odrealniony wzorzec: tyle wagi przy takim wzroście. Wiem, że są tacy – widziałem ich!
Tego rodzaju informacjom towarzyszą informacje uzupełniające o tym, że nadwaga skutkuje pakietami różnych chorób – tu nie ma co polemizować, bo to akurat prawda: nadciśnienie, cukrzyca, ogólnie źle funkcjonujący organizm, szwankująca fizyczność. I co my z tym zrobimy? Oni nie schudną w rok, czy dwa – a na pewno nie wszyscy, nie większość z nich. Zmusimy ich do tego: narzucimy jakieś restrykcje co do żywienia ( regulacje co do posiłków szkolnych i szpitalnych), zmusimy producentów żywności do podawania informacji co do zawartości składników, narzucimy procedury produkcyjne mające ograniczyć negatywne, niepożądane skutki spożycia. I już. Ewentualnie wymyślimy jeszcze jakieś pokrewne działanie. Tyle jeśli chodzi o próby zmiany stanu rzeczy.
Pewne wnioski wyciągnęli przewoźnicy lotniczy: niektóre linie lotnicze każą płacić więcej tym większym gabarytowo. A ja korzystając z usług transportu publicznego cały czas stykam się z brakiem wyciągnięcia konsekwencji z tego faktu. Jeden z moich trochę większych kolegów narzeka na zagospodarowanie miejsca w autobusach: dla kogo oni je robią? Dla tych małych Chińczyków? No przecież nie wszyscy pasażerowie autobusów miejskich to nieletnie szczypiorki i zasuszeni staruszkowie… Tak samo konstruowane są busy ( ciasno), autobusy szynowe ( ciasno). Wytwórcy samochodów osobowych przygotowali ofertę dla tych większych, co nie do końca spotkało się ze zrozumieniem projektantów parkingów. Owszem, producenci odzieży dostrzegli tą „niszę” i doskonale to wykorzystują. Masz kasiorkę i jesteś większy, to sobie poradzisz. Mój znajomy Boguś jeździł kiedyś „maluchem”, po wymontowaniu przednich foteli – kolega podejrzał go na wadze: 166 kilo. Potem kupił większy samochód i mógł zabrać do środka jakiegoś pasażera. Ale komunikacja publiczna nie wyciąga z tego rodzaju informacji żadnych wniosków. Mnie jest ciasno, a tym większym? Dawno nie byłem w kinie, filharmonii czy teatrze – czy oni zrobili coś, by ci więksi gabarytowo wciąż zaliczali się do ich publiczności? Łóżka też raczej są dla takich wzrostowo jak ja. A ludzie są różni – tu, całe szczęście, nie było produkcji seryjnej. I tu nie ma nic z rejestru rozwiązań systemowych, typu: obok miejsc w autobusie dla matki z dzieckiem, miejsca dla grubasa.
Jaka jest więc moim zdaniem rola grubasa w historii? On jest testem na wytrzymałość i elastyczność rozwiązań socjalnych i komunikacyjnych. Medycznych. Designerskich.
To czy grubi mi się podobają to rzecz jest drugorzędna. Mój kolega Czarek, którego powitałem: cześć Czarek, ucieszył się: o, nareszcie ktoś kto nie mówi do mnie Gruby.
Miejsca dla dużych - ? Tak. Jeżeli bowiem ludzie będą się rozrastali gabarytowo, czyli osiągną często pomad 100 kilo, no to otwiera to przed nami nowe perspektywy. Świat znów robi się mały.
ratings: perfect / excellent
Powrót do rodzimej kuchni, do naszych polskich produktów i smaczków jak u mamy Magdy Gessler - oto jedyna dla nas ścieżka ocalenia
Zjedzenie rewolucjonisty albo pomnika rewolucji będzie rozumiane jako zwrócenie miłości własnej ku tejże rewolucji. Jedzenie jest dosłownym i całkowitym aktem wchłaniania. Organizmy "tęgich" przyswoją wszystko co dobre i szlachetne w rewolucji, a wydalą to, co złe.
My-dorośli mamy często zaburzone widzenie/postrzeganie własnych/cudzych gabarytów - i "kochanego ciałka nigdy dosyć", ale nawet malutkie, zawsze do bólu szczere dziecko bez pudła wskaże, kto jest ZA GRUBY.
Za gruby jest CO DRUGI POLAK I POLKA