Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2019-11-24 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1310 |
SZEREGOWIEC ZIELIŃSKI
Tacy drewniani panowie, specjaliści od „baczność” i „spocznij” dziś pewnie tez nie są przygotowani na takie zachowania. I nie potrafią sobie z nimi radzić inaczej niż zamykając oczy i udając, że tego nie widzą. Tu nie pomaga kapralski ryk i eskalacja agresji.
Zielińskiego spotkałem na szkoleniu unitarnym w Krośnie Odrzańskim ( 11 pułk zmechanizowany, czyli JW. 2849). Jedną z ulubionych rozrywek – dziś wiem, czemu to miało to służyć i wiem też, że można to było osiągnąć łatwiej, przy mniejszym wydatku energetycznym – był marsz wokoło placu apelowego całej kompanii w szyku, ze śpiewem.
Kompania naprzód marsz! Lewa! Lewa! ( czyli równamy krok.) Kompania śpiew! Iksiński podaje melodię! I Iksiński zaczyna śpiewać jakąś durną wojskową piosenkę, potem dołącza do niego cała kompania, wszyscy śpiewają razem, maszerują w jednym rytmie. Z boku ładnie to wygląda, a chodzi o zgranie i automatyzm ruchów.
Aż któregoś razu trafiło na Zielińskiego. Zieliński podaje melodię! I ten zaczyna; „ dobry Jezu, a nasz panie…”. To nie jest melodia pod buta, przy tym można co najwyżej szurać jak sanatoryjne suwaki. Zieliński, co to ma być? Ale ja nie znam innych piosenek… Wszyscy doskonale wiedzą, że pewnie zna i to tylko taka aksamitna obstrukcja, bo on śpiewać nie chce. Ale kaprale są wobec niego bezradni. Nie ma podstaw do ukarania, prób zdyscyplinowania. Nie opór, nie współdziałanie – tylko: ja się z wami bawić nie chcę. Ale kaprali nie przeszkolono na temat tego, jak mają sobie radzić w takich sytuacjach.
ratings: perfect / excellent