Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2019-11-25 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1591 |
Czemu robisz
ze mnie wariata,
przecież dobrze wiem,
że po każdej nocy
popijasz prochy lękiem,
wdychasz białe ukojenie.
I znowu do szafy
się chowasz.
Twoje oczy są martwe,
ciało nie bardzo giętkie,
twoja matka
kiedyś szalała,
ojciec za kratkami,
ze słońcem nie
spotykał się.
Ty miałaś
dom zastępczy,
pokój przeklęty,
stara lalka
z warkoczami,
do dziś
wierną przyjaciołką
w twojej
szafie jest.
Twoje oczy są martwe,
ręce wyschnięte,
ciało wciąż
do wynajęcia,
kupują cię
miłości spragnieni,
czasem brutalni.
Ty milczysz,
nie płaczesz.
W wannie woda gorąca,
w szafie bańki mydlane,
diabeł rogaty
śmieje się w rogu.
Teraz płaczesz,
zwierzasz się aniołom,
obiecujesz, że
na ulicę nigdy
nie wrócisz,
znajdziesz pracę,
życie sobie ułożysz,
odnajdziesz wiarę i sens,
może komuś zaufasz,
może kogoś pokochasz.
Trzeżwość nadchodzi,
robisz się na bóstwo,
skośne loki na czole,
kreska na oczy
i w nozdrza,
zamykasz drzwi
i znowu na
ulicę wychodzisz.
Twoje oczy są martwe,
ciało nie bardzo giętkie.
Jak pusto w twojej szafie,
diabeł zasnął i chrapie (x2)
Gdy wrócisz nad ranem
znowu będzie gadał,
będzie gadał,
życie kręci się
w kolejnych strzałach.
Kiedy śmierć trafi
czy ktoś będzie płakał?
Twoje oczy są martwe,
ręce wyschnięte,
ciało wciąż
do wynajęcia,
kupują cię
miłości spragnieni,
czasem brutalni.
Ty milczysz,
nie płaczesz.