Author | |
Genre | romance |
Form | prose |
Date added | 2019-12-01 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1083 |
Rozdział 15
Gdy podjechał w okolice jej domu, kilka minut czekał w samochodzie. Co jej miał powiedzieć? Że jest dupkiem? Że wyżył się na niej, bo miał parszywy dzień? Że jest zazdrosny o każdego faceta, który choćby na nią spojrzy? Ech... będzie co ma być... Być może wcale nie otworzy mu drzwi. Ku jego zdziwieniu- otworzyła od razu. Nie była wcale zdziwiona jego widokiem. Chwilę patrzyli na siebie, aż spytała:
- Przeszło ci?
- Tak- odpowiedział cicho.
- To chodź, opatrzę ci te rękę- uśmiechnęła się i ruszyła w głąb mieszkania. Jackson też się uśmiechnął. Nie wyzwała go, nie wypominała... Ale on i tak czuł się nie w porządku. Przez cały czas gdy opatrywała jego rękę- milczeli. Potem, również w ciszy, przeszli do salonu.W końcu zapytał:
- Pogadamy?
- Już myślałam, że nigdy o to nie zapytasz- dziewczyna usiadła obok niego na kanapie.
- Bo wiesz...- trudno mu było zacząć, ale gdy już rozpoczął- powiedział jej wszystko. Nie tylko o Sandrze, ale też swojej cholernej zazdrości.
- Czy Sandra z nim mieszkała?
- Tak. Była w nim, jak to mówiła, totalnie zakochana. Zamieszkała z nim po dwóch tygodniach znajomości.
- I co teraz będzie?
- Nie rozumiem?
- Jak wyjdzie ze szpitala. Gdzie się podzieje?
- Nie mam pojęcia, pewnie wróci do swoich starych- wzruszył ramionami.- Niedługo pewnie i tak znów się wyprowadzi- są zupełnie z innej bajki.
- A ona pracuje?
- Tyle o ile. Raczej dorywczo- nigdzie nie zagrzała długo miejsca. Z resztą, teraz przez jakiś czas nie będzie mogła pracować. Ten gnojek prawie ją zabił. Ma stłuczone żebra, złamaną rękę itd.
- Aha. A co z nim?
- To znaczy?
- Sądząc po stanie twoich rąk, on też nieźle oberwał.
- Nie wiem co z nim będzie teraz. Policja go zgarnęła, a zaraz potem przyjechało pogotowie. Mam kumpla policjanta, więc dowiem się co i jak. Pewnie Sandra będzie musiała zeznawać na policji. Podobno to nie byłoby jego pierwsze oskarżenie o pobicie.
- A czy tobie coś grozi? No wiesz, może złożyć na ciebie zawiadomienie,
- Nie boję się, niech składa. Nie po raz pierwszy będę się tłumaczył policji, mam to w dupie. Dadzą mi grzywnę albo jakieś prace społeczne. Z resztą- zobaczymy. Wątpię, żeby to zrobił, jest sukinsynem, nie chciałby zadrzeć z silniejszym od siebie. Wątpię, żeby jakiś sąd przyznał mu rację, to była obrona konieczna.
- Dużo wiesz o tych sprawach. Miałeś jakieś konflikty z prawem?
- Dawno. I nie chcę teraz o tym rozmawiać.
- Rozumiem.
- Skarbie. Nie byłem, nie jestem i pewnie nigdy nie będą aniołem. Miałem jakieś tam zatargi z prawem, ale nigdy celowo nie zrobiłem czegoś naprawdę poważnego. Wierzysz mi?
- Tak- odpowiedziała.- Wiesz, tak sobie myślę o Sandrze... Żal mi jej. Nikt nie zasługuje na takie traktowanie... Musimy jej jakoś pomóc.
- Co masz na myśli?
- Niech na jakiś czas zamieszka ze mną, dopóki nie wydobrzeje.
- To chyba nie najlepszy pomysł- był bardzo zaskoczony.
- Dlaczego?
- Jak możesz pytać? Nie pamiętasz? Impreza, ja, ona, biurko...
- Pamiętam doskonale, nie musisz mi przypominać- przerwała mu. Jednak, jak dla mnie, to ty byłeś winien tamtej sytuacji. Z resztą, teraz to nieważne- dodała, widząc, że chłopak chce coś powiedzieć.- Skupmy się na tu i teraz. Nie możemy pozwolić, żeby cierpiała jeszcze bardziej.
- Ale ona przecież nie będzie miała z czego ci zapłacić.
- Jakoś się dogadamy, zresztą, nie będzie przecież mieszkała tu przez wieczność, tylko dopóki nie wydobrzeje, nie znajdzie pracy i czegoś nie wynajmie. Chyba, że ma jakieś koleżanki, które mogłyby jej pomóc.
- Raczej nie. Miała jakieś tam kumpele, ale odkąd zaczęła być z tym frajerem, ograniczyła z nimi kontakty. Z resztą, przez swoje zachowanie raczej nie jest naprawdę lubiana. Laski się z nią trzymają, bo ma mnóstwo znajomych, lubi się nieźle zabawić, ale w takiej sytuacji nie może na nie liczyć. Nie ma żadnej prawdziwej przyjaciółki.
- No widzisz. Masz jakiś inny pomysł?
- Mogłaby zamieszkać u mnie...
- Niedoczekanie twoje!- dała mu kuksańca łokciem w klatkę piersiową.- Już ty mi tu nie kombinuj- uśmiechnęła się.
- Nie wiadomo co Sandra powie na ten temat- nie był przekonany.
- Zgodzi się. Przekonam ją. Nie ma za dużo alternatyw, prawda?
- Mówiłem ci już, że jesteś cudowna?- przytulił ją mocniej.
- Hm...- chyba nie, więc lepiej to powtórz, bo jeszcze zapomnę!- zaśmiała się.
- Cudowna, cudowna, cudowna. I moja- zaczął całować ją po szyi. Aż do późnego wieczora rozmawiali, przytulali się, śmiali. Były to chyba najbardziej niewinne chwile, jakie Jackson przeżył z jakąkolwiek dziewczyną. I to u niej, w pustym mieszkaniu. A jednak było mu dobrze, niczego nie brakowało. Nie posunęli się dalej, nie kochali tym razem, ale w tym momencie właśnie tego potrzebował. Bliskości, czułości, bycia razem. Tak niewieli i tak wiele.