Go to commentsLIŚĆ 4
Text 8 of 26 from volume: Liście
Author
Genreprose poetry
Formprose
Date added2019-12-13
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views931

Nie widzieliśmy się już od dłuższego czasu. To było jedno z tych dłuższych rozstań, gdy nie wiedziałem, czy Cię jeszcze zobaczę. Wiedząc, że jesteś zaangażowana w inny związek, powoli wysychałam i bledłam, jak opadnięte liście pod stopami.

W pracy natłok zajęć sprawiał, że mogłem zapomnieć o Twoim nieistnieniu. Potem wychodziłam z psem i czułam w kieszeni milczący telefon, jak nadwerężone kolano, albo otartą piętę. Z każdym krokiem milczał coraz bardziej.

Kiedy przechadzka była  wystarczająco długa, kłąb myśli rozluźniał się, rozplątywał i można było dostrzec otaczający świat. Wtedy działo się tak, jakby ktoś pstryknął palcami wyrywając mnie z hipnotycznego snu,  przynosząc ukojenie, prawie ekstazę.

Była wiosna i szłam w lekkiej mżawce. Drozdy, zwykle rozwrzeszczane, śpiewały tak słodko i przejmująco, jakbym był na planie filmowym, a nie nad rzeką. Powoli kończył się dzień i wiedziałam, że nie zadzwonisz.  Mgła otulała zarośla. Chciałem, żeby i mnie tak otuliła, żeby Twoja twarz zniknęła z mojego umysłu. Żeby myśli i emocje stały się czymś, co zostaje kilka kroków dalej i ginie w białych oparach.

Odezwał się kos i wtedy przypomniałam sobie ten poranek, kiedy w pojechałam rowerem o świcie na grzyby. Wokół wszystko jeszcze spało, a ja pedałując powoli leśną dróżką słuchałem śpiewu ptaków i pierwszy raz w życiu czułem, że naprawdę żyję.

Naprawdę żyję…

  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media