Go to comments'Opiekunka mydlanych baniek' - Lucyna Bełtowska
Text 11 of 39 from volume: Komentarze i recenzje
Author
Genrenonfiction
Formprose
Date added2019-12-13
Linguistic correctness
Text quality
Views1691

Zob.: https://www.facebook.com/...80819601979865/


Motto:


w Gołębniku zamieszkały

wiersze

czasami wylatują na zewnątrz

[...]


wzbudzają zachwyt

i

nagrodę Nobla

[...]`


Lucyna Bełtowska: ulica Gołębia


Powinnam była napisać o uniwersyteckiej Gołębiej jeszcze w pierwszej dekadzie lipca bieżącego roku, kiedy spotkałam się w Collegium Maius z moją swego czasu uczelnianą Koleżanką [tak, tak Koleżanką] tylko z innego Wydziału z okazji wystawy Jej dzieł eksponowanych w Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego.


Nie napisałam, nie opisałam. Pewnie dlatego, iż nie byłam w stanie zaakceptować tej katastroficznie pięknej suszy, jaka wówczas owładnęła Krakowem przypominającym wydrążoną skorupkę skonsumowanego jajka na miękko.


Mimo to Katalog zatytułowany Ze sztalugi i klawiatury, czyli obrazy i słowa Lucyny Bełtowskiej wydany nakładem Muzeum UJ wciąż leżał na podorędziu, czekając na swój czas subiektywnej analizy w najbardziej odpowiednim w momencie, gdy Piękne Królewskie Miasto znów ukaże się bez makijażu: nagie do samego architektonicznego szpiku w kolejnej odsłonie bezśnieżnej podwawelskiej zimy.


I znowu nastał ten nostalgicznie ciepły grudzień: raz słonecznie pochmurny, raz pochmurnie słoneczny. Ze swoim niebem, jakże mistrzowsko odtworzonym pędzlem Pani Lucyny, które wymodelowawszy urodę przezeń naświetlanych obiektów kreuje teraz tęsknotę czekania za czymś bądź kimś nieoczekiwanym:


http://postscriptum.net.pl/viewtopic.php?t=30370


Bowiem pod pozornym spokojem oglądanych malowideł wibruje bliżej niedoprecyzowany niepokój upostaciowany w osobach dwu zakonniczek-wędrowniczek kursujących to tu, to tam: raz pod kruszejącymi portalami, kiedy indziej w stronę spękanych, krzywych schodków lub zaglądających do krzywych zaułków bądź penetrujących murszejące międzymurza.


Również ja, te opowiedziane pędzlem zakonniczki-wędrowniczki - ku swej niemałej zresztą radości - ujrzałam w kłębiącym się tłumie pod krakowską Kurią Metropolitalną dnia 10 sierpnia bieżącego roku, o czym nie omieszkałam poinformować samej Artystki. Wcześniej jednak, w drodze na Franciszkańską, zahaczyłam o ulicę obłoczną:


w koronalnych rozbłyskach namiętnej

protuberancji energią wiatru słonecznego gwałtownie

i niespodziewanie wtargnąłeś a ja płonęłam

zorza polarną odreagowując efekt

halo

zniebieszczałam wniebowzięta

rywalizacją żywiołów w kolorach

middle blue-green wg Crayona

kiedy dzisiaj sięgam po więcej zawłaszczam

nie mój obłok nad miastem

przyczajone kamieniczki przysłaniając zużyte fasady

zapomnianym murem

zaciekawione przytakują mansardami

wymuszając zalotny trzepot żaluzji

aż spłowiały tynk kraśnieje resztkami urody

moja ulica nie pozostawia mi drogi ucieczki

więc pokonana powtarzam

tak tak tak...


Lecz w większości przypadków, utrwalony na kartach niniejszego Katalogu typowy krakowski grudzień częstokroć miewa nieboskłon barwy ziemniaczanych łupin; nazywana smogiem lepka gęsta mgła smaruje na brudno mury, przypory i ściany i jedynie chora czerwień przezierających spod tynków cegieł oraz spłowiały karmin dachów ożywiają tę klasy zero melancholię, której trudno się oprzeć, zwłaszcza co rusz napotykając oraz spotykając wymieniane podróżniczki-pątniczki, które niby wskazówki wolno tykającego zegara określają powroty z niezbyt dalekich podróży. Jak chociażby moje: z rodzimo Solnego Miasta do oddalonego o 15 km Krakowa:


http://postscriptum.net.pl/viewtopic.php?t=30314


Jednocześnie ową zaczernioną szarość oraz podkolorowany cynober staromiejskiego pejzażu przeniosła Twórczyni do wnętrz utrwalonych przez siebie domostw, szczególnie na strychy: uporządkowane, poskładane, pozamiatane, zasiedlone duchem fin-de-siecle`owej lokatorki - Pani ze strychu, co:


ołówkowe graffiti pozostawi na chmurze

kiedy w kolorach nie zbilansuje się budżet

zgubi barwy oprócz szarości poranka i upartej czerwieni [...]


http://postscriptum.net.pl/viewtopic.php?t=30375


krzeseł, kapeluszowych wstążek; ponadto i samego kapelusza [to już na innym rysunku], aplikacji przy sukni, pantofelków na szpilkowych obcasikach. I oto skądś przesączy się nie do końca wybrzmiała muzyka przebiegając z lekkim stukotem dźwięków drewniane schody aż do wnętrz mieszkań ozdobionych florystycznymi obrazami kremowych irysów, fioletowych oraz purpurowych kąkoli, fantazyjnych nasturcji; z widokiem na wewnętrzne podwórka, gdzie rosną zmasakrowane przez tzw. miejską zieleń niegdyś rozłożyste, bujne drzewa. Drzewa mimo iż kalekie, wszak nadal oraz wciąż wzajemnie nienasycone:


http://postscriptum.net.pl/viewtopic.php?t=30329


Kraków Lucyny Bełtowskiej musi też autorce recenzji zastąpić jej inne, odrąbane od Rzeczypospolitej Miasto, jakim pozostał Lwów, zaś łączniczką pomiędzy obiema metropoliami jest - przynajmniej dla autorki tekstu - Adele Bloch-Bauer, modelka Gustava Klimta o urodzie bohaterki jednej z powieści Gabrieli Zapolskiej zatytułowanej Wodzirej [wyd. pierwsze: 1896].


Gdyż cykl KLIMTEM zaWARHOLrzenie to niemal zilustrowane opisy kreacji Muszki z Dobrojowskich hrabiny Maleniowej, beznadziejnie tragicznej miłości tytułowego Wodzireja:


http://postscriptum.net.pl/viewtopic.php?t=30347


Lwów jest wszędzie pisał Adam Zagajewski, powroty do dawnych miast wyznaczają czarno-białe drogowskazy habitów przesympatycznie ciekawskich mniszek-turystek, z poddaszy płyną okrągłe dźwięki fortepianowych akordów, swoje cierpią amputowane drzewa i jeszcze liściastą porą kwitną gdzieniegdzie secesyjne rośliny:


http://postscriptum.net.pl/viewtopic.php?t=30339S


  Contents of volume
Comments (2)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Pełna podziwu i zachwytu ***
a moja dusza w skowronkach.
Klasa i szyk***majestatyczność***tak właśnie myśli mi przychodzą do do głowy,gdy dane mi jest
zagłębić się w Pani twórczość.Ciężka praca i ta lekkość pióra.Pozdrawiam serdecznie
avatar
Zdobyłem się na fragmenty (Nie mam obecnie spokoju wewnętrznego)
Chwalę jednak szczególnie ten z łupiną ziemniaka jak smog .
© 2010-2016 by Creative Media