Go to commentsSYTUACJA Z ILSE KOCH
Text 9 of 14 from volume: Wędrówka
Author
Genrecommon life
Formdrama
Date added2019-12-22
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views1091

SYTUACJA Z ILSE KOCH.




(Pacjentka – młoda kobieta, leży w szpitalnym łóżku i czyta książkę, po chwili pukanie do drzwi)


Pacjentka - Tak?


(wchodzi pielęgniarka – kobieta w średnim wieku)


Siostra - Kochanie masz gościa, może wejść?


Pacjentka - Tak.


(Siostra wychodzi, wchodzi Babcia – starsza kobieta, ubrana w płaszcz, niesie karton)


Babcia – Dzień dobry moje dziecko.


Pacjentka – Dzień dobry babciu.


(wstaje i całuje ją w policzek, podstawia krzesło obok łóżka)


Babcia - Jak się czujesz?


Pacjentka – Nie najgorzej.


Babcia - Siostra zabrała mi siatkę i dała ten karton.


Pacjentka - Tak, tu nie wolno.


Babcia - Mam dla ciebie banany i sok.


(podaje jej karton)


Pacjentka - Dziękuję, naprawdę nie musiałaś. A przyniosłaś może książkę o którą prosiłam?


Babcia - Jaką?


Pacjentka - Yyy... nieważne.


Pacjentka – (po chwili milczenia)


Dziadek ciągle jeździ na rowerze?


Babcia – (gładząc pacjentkę po włosach)


Nie ma dnia, żeby nie pojechał do sklepu po papierosy.


Pacjentka - Ciągle pali...


Babcia - I to jeszcze jak, mam nadzieję że ty nie popalasz?


Pacjentka - Nie, chociaż chciałabym mieć takie zdrowie jak dziadek. Może powinnam zacząć?


Babcia – Nie wygaduj głupstw.


(po chwili)


Jak ci tutaj?


Pacjentka – Dobrze, na nadmiar czasu do rozmyślania nie narzekam.


Babcia – O czym rozmyślasz?


Pacjentka - O mnie, o tobie, o naszym życiu, o tym co się nam przytrafiło, czy musiało tak być, czy to nasza wina, dlaczego się tutaj znalazłam...


Babcia - Nie zamęczaj się, przeszłości nie da się zmienić, liczy się to co jest przed nami, myśl tylko o tym.


Pacjentka - O przyszłości? Spójrz gdzie ja jestem! Moje i twoje życie zniszczyła jedna osoba. Jedna osoba zmieniła wszystko w piekło. Jedna osoba dostała władzę absolutną i ją wykorzystała. Jedna osoba odebrała nam prawo do decydowania o sobie. Jedna osoba, rozumiesz? Jedna osoba, a może wszystko! Dlaczego 60 lat po wojnie ty wciąż myślisz tylko o niej. Nie zaprzeczaj.


Babcia - Zabraniam ci.


Pacjentka - Bo co? Wszyscy o tym wiedzieli.


Babcia - Nieprawda! Zabraniam ci o tym mówić.


Pacjentka - Wszyscy wiedzieli o tobie i o Ilse Koch.


Babcia - Zabraniam ci wymawiać jej nazwisko.


(ze strachu i przerażenia zaczyna drżeć)


Pacjentka – (wylicza jak małe przedrzeźniające dziecko)


Ilse, Ilse Koch...


Babcia – Przestań, na miłość Boską przestań, błagam cię


(chowa twarz w dłoniach)


(Pauza)


Pacjentka – (zupełnie spokojnie)


Jaka ona była? Jaka była Ilse Koch? Jak wyglądała? Była wysoka?


(Babcia chowa twarz w dłoniach, następnie unikając wzroku pacjentki odpowiada cicho)


Babcia - Niska, to znaczy niższa ode mnie.


Pacjentka - Charyzmatyczna?


Babcia – (wpatrzona przed siebie)


Ani trochę. Chorobliwie blada, ruda, w oczach miała szaleństwo jakiego nigdy wcześniej, ani potem nie widziałam. Hipnotyzowała spojrzeniem. Nazywaliśmy ją suką albo komandorową. Potem ktoś powiedział o tym co robi i nazwał ją Ilsa Abażur. Ilsa Abażur, rozumiesz? Ona robiła abażury z ludzkiej skóry, szczególnie jak spodobał jej się jakiś tatuaż.


Pacjentka - Taki jak twój?


Babcia - Taki jak mój.


Pacjentka - Ale ty żyjesz.


Babcia - Tak, ja przeżyłam ale wielu innych nie miało takiego szczęścia. Kiedy przywozili do obozu transport ona stała za płotem i onanizowała się. Wtedy nikomu nie wolno było patrzeć w tamtą stronę, nawet Niemcom. Jak ktoś miał duży tatuaż to wiadomo było, że nie przeżyje dwóch dni.


Pacjentka – Szatańska onanizacja zmysłów.


Babcia - Coś w tym rodzaju. Wiesz o czym myśle?


Pacjentka - O czym?


Babcia - Czy gdyby nie było wojny, Ilse byłaby normalnym człowiekiem, pracowała w biurze, odrabiała lekcje z dziećmi, chodziła na zabawy sylwestrowe.


Pacjentka – Pytasz, czy była taka jak my?


Babcia - Właśnie, taka jak my. Być może byłaby moją koleżanką i zapraszałabym ją do mojego domu. Piłybyśmy kawę, jadły sernik i oglądały seriale.


(Pacjentka siada na krześle i bierze dłonie Babci)


Pacjentka - Tego się nigdy nie dowiemy.


(ściskając jej dłonie mocniej)


Chcesz powiedzieć, że każdy mógłby zrobić to samo gdyby znalazł się w takiej sytuacji?


Babcia – (przerażona)


Nie, zresztą sama już nie wiem. Może.


Pacjentka – (gwałtownie puszcza jej ręce, niemalże odrzucając)


To niedorzeczne!!! Jakaś bzdura.


(Po cichu na scenę wchodzi Siostra - ubrana w białą garsonkę, pod pachą trzyma białą torebkę - kopertówkę. Siada na krześle obok, Pacjentka siada na łóżku. Przez dłuższą chwilę wszystkie w ciszy patrzą na siebie)


Siostra - Chorobliwie blada, ruda, w oczach miała szaleństwo jakiego nigdy wcześniej, ani potem nie widziałam. Hipnotyzowała spojrzeniem. Nazywaliśmy ją suką albo komandorową. Potem ktoś powiedział o tym co robi i nazwał ją Ilsa Abażur. Ilsa Abażur. Przecież ja o tym wiedziałam jak mnie nazywacie.


(do Pacjentki)


Zgadnij kto mi to powiedział? Tak, tak, twoja babcia.


(zasłania usta torebką i śmieje się)


Babcia - Kłamiesz!


Siostra - Obie wiemy, że mówię prawdę. Już zapomniałaś ile godzin przegadałyśmy w moim domu, ile się naśmiałyśmy, oj plotkaro, plotkaro!


(grozi jej palcem)


Babcia – (do Pacjentki)


Ja nie chciałam, musiałam.


Siostra - Oj chciałaś, chciałaś. Zresztą to nieważne! Pamiętasz co mi wtedy obiecałaś?


Babcia – (cicho)


Pamiętam.


Siostra - Czyżbyś była osobą, która nie dotrzymuje obietnic danych przyjaciółce?


Babcia - Nie byłyśmy przyjaciółkami!


Siostra - Wiesz, że ja wciąż czuje smak twojego sernika?


(do Pacjentki)


Twoja babcia umie świetnie gotować!

To był najlepszy sernik jaki jadłam w całym moim życiu, zresztą Otto też się nim zajadał,


(śmieje się i pociera uszy)


aż mu się uszy trzęsły.


Babcia - Żałuję, że was nie otrułam.


Siostra – (śmieje się)


Nie bądź niemądra! Zawdzięczasz mi życie! Byłam dla ciebie jak matka, dbałam o ciebie, chroniłam i poprosiłam tylko o jedna przysługę, ale ty nie okazałaś mi odrobiny wdzięczności. Twoje obietnice są nic nie warte, tak samo jak ty!


Babcia - Idź do diabła!


Siostra – (śmieje się)


Odważna jesteś, to mi się w tobie spodobało. Pamiętasz co ci wtedy powiedziałam? Chcę żebyś żyła, a ja opowiem ci moją historię. Dasz jej świadectwo, dasz świadectwo mojej historii, historii Ilse Koch. Po wojnie napiszesz moja biografię. Prawdziwą biografię.


Babcia – (syczy pełna nienawiści)


Idź do diabła.


Siostra - Śmieszna jesteś, w bajkę o czerwonym kapturku też wierzysz? Piekło nie istnieje, zresztą tak samo jak Niebo.


Pacjentka – (do Siostry)


Kim ty kurwa jesteś?


Siostra - Ja? Ja jestem człowiekiem, dokładnie takim samym jak ty. Z krwi i kości, stworzonym na obraz i podobieństwo Boga. Człowiekiem, nikim innym, tylko człowiekiem. Jestem efektem procesu zapłodnienia, żywym organizmem, owocem miłości - jak niektórzy to nazywają. Choć w przypadku moich rodziców ciężko tak to nazwać, raczej… skutkiem aktu fizycznego, zbliżenia dwóch osób płci przeciwnej. Czystą biologią.


(wstaje i mówi donośnym głosem)


Nazywam się Margarete Ilse Koch z domu Kohler, urodziłam się 22 września 1906 roku w Dreźnie i jestem chora. Jestem bardzo chora, urodziłam się chora i całe moje życie było chorobą. Jedyne czego chcę, to zmierzyć się z prawdą o samej sobie.


Pacjentka - Dziwka!


Siostra - Radzę ci się tak nie odzywać młoda damo.


Pacjentka - Dziwka i morderczyni!!!


Siostra - O nie, nie!!! Nikogo nie zabiłam!


Babcia - Kłamiesz!!! Widziałam, jak mordowałaś!!! Własnymi rękami!!!


Siostra - To nie były moje ręce!


Babcia - Słyszałam jak kazałaś zabijać!


Siostra - To nie były moje słowa.


Pacjentka - Jak nie twoje, to kogo?


Siostra - Fuhrera! To ...to wszystko on!


Babcia - To ty, ty zabijałaś, nie musiałaś!


Siostra - To nie ja, jestem niewinna, innocent, schuldlos. To Fuhrer, Fuhrer, Fuhrer!


Pacjentka – (wstaje)


Nadęta pizda!


Siostra – Ostrzegałam cie moje dziecko! Tak na marginesie to przydałoby ci się ci trochę niemieckiej kindersztuby! Może chcesz opowiedzieć babci o pewnej zabawie z dzieciństwa?


Babcia – Jakiej zabawie?


Siostra - O zabawie w całowanie i dotykanie


(cicho się śmieje zakrywając sobie usta)


z ...uwaga bo to jest najlepsze ...z ...


(do Pacjentki)


powiesz sama, czy ja mam to zrobić? No... no dalej! A jednak ja! Ja powiem...z...z ...z twoim synem! Dobre, co?


Babcia – Z moim małym synkiem?


Pacjentka – Przeklinam go!


Babcia - Przestań!


Pacjentka - Ciebie też przeklinam za to, że go urodziłaś!


Babcia - To nie jego wina, to przez twoją matkę! Od razu wiedziałam, że będzie miała na niego zły wpływ.


(z zakłopotaniem)


To nie jego wina.


Siostra – Bawicie mnie! Jesteście wspaniałe.

Widzisz dziewczynko, twoja babcia zrodziła potwora, ja jestem potworem, ty też. Wszyscy mamy ciemne strony.


Pacjentka – A skąd niby ty możesz coś o mnie wiedzieć?


Siostra – Bardzo dobre pytanie. Wiem to, bo jesteś w części zbudowana z dość... specyficznej tkanki, masz w sobie pewien interesujący mnie gen.


Pacjentka – O czym ty do cholery mówisz?


Siostra – Jakby ci to powiedzieć... babcia zapewne ci nic nie powiedziała... jest w tobie część mojego ukochanego Ottona.


Pacjentka – (do babci)


Babciu powiedz, że to nie prawda.


Babcia – Kochanie to nie ma żadnego znaczenia.


Siostra – Tak, tak, twoja babcia i mój Otton powiedzmy, że ...przypadli sobie do gustu. Polubili się, eh, zupełnie tracił głowę po wypiekach twojej babci.


Pacjentka – Boże, gdzie jesteś?


Siostra – Tracisz czas moja panno! Boga nie ma, i to jest fakt!


Pacjentka – (do babci)


Gdzie byłaś jak cię potrzebowałam? Przecież o wszystkim wiedziałaś, dlaczego nic nie zrobiłaś?


Babcia – Wybacz mi, co ja mogłam?


Pacjentka – Co ja mogłam?


(ze łzami w oczach i pytającym smutkiem)


Przecież to twój syn. To ty go zrodziłaś i wychowałaś.


Babcia – Wybacz, na Boga wybacz.


Pacjentka – No właśnie, a gdzie On był?


(szarpie Babcię)


Gdzie? Pytam się, no kurwa gdzie?


Babcia - Tam gdzie wtedy, kiedy byłam w obozie. Na chwilę odwrócił głowę.


(Pacjentka kładzie głowę na kolanach Babci. Babcia głaszcze ją)


Pacjentka - On był tam gdzie wtedy, kiedy byłaś w obozie. Na chwilę odwrócił głowę.


(Wchodzi Matka i Ojciec, trzymają się za ręce. Wszyscy zastygają. Pacjentka kładzie się na stole, na tylnej ścianie sceny rozwija się ekran, na którym wyświetlany jest film - leśna droga. Film w przyśpieszonym tempie pokazuje drzewa i pory roku – lato, jesień, zimę i wiosnę. W tym czasie Pacjentka wkłada sobie poduszkę pod koszulę symbolizującą ciążę. Ekran zwija się. Ojciec, Matka i Babcia stają na około stołu. Siostra liną związuje nogi Pacjentce. Wszyscy biorą się za ręce i tańczą dookoła stołu)


Wszyscy - Stary niedźwiedź mocno śpi, stary niedźwiedź mocno śpi, my się go boimy, na palcach chodzimy, jak się zbudzi to nas zje, jak się zbudzi, to nas zje.

Pierwsza godzina niedźwiedź śpi, druga godzina niedźwiedź chrapie, trzecia godzina niedźwiedź łapie!


(Wszyscy uciekają. Na scenie pozostaje tylko Pacjentka, wije się przez chwilę z bólu, po czym przebija poduszkę, pojawia się krew. Pacjentka cała jest we krwi, marze się nią, zaczyna histerycznie śmiać, zlizuje krew z rąk, po czym spada na podłogę. Nie rusza się. Wchodzi Siostra. Podchodzi do leżącej Pacjentki, rozcinaja sznurek. Siostra dotyka skóry jej pleców, głaszcze tatuaż)


Pacjentka – (resztkami sił)


Idź do diabła.


Siostra - Bardzo chętnie, ale najpierw coś ci opowiem.


(Siostra siada na podłodze obok Pacjentki, głaszcze ją po głowie, przytula i w końcu kładzie jej głowę na swoich kolanach.

Rozwija się ekran, na którym widać wyszukiwarkę Google. Wpisywane są wyrazy ILSE KOCH. Pojawiają się hasła, słowa klucze o jej biografii. Po pewnym czasie ekran zamazuje się i znika. Z głośników bardzo głośno słychać powolne bicie serca. Pacjentka powoli podchodzi do skraju sceny, przodem do widowni. Rozkłada ręce)


Pacjentka – (cicho)


Oto człowiek.


(Blackout)


  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media