Go to commentsRozdział 17
Text 17 of 18 from volume: A jednak Cię kocham
Author
Genreromance
Formprose
Date added2019-12-22
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views1166

Rozdział 17


Minęło kilka kolejnych dni. Emily rzadko widywała się z Jacksonem, był bardzo zajęty, zresztą i ona miała więcej pracy niż zazwyczaj. Musiały im wystarczyć rozmowy telefoniczne i smsy. Dziewczyna bardzo tęskniła, czuła się samotna. Tym bardziej, że Sandra pogodziła się z ciotką (która, jak dowiedziała się o tym co spotkało jej bratanicę, bardzo się przejęła) i zamieszkała u niej. Chociaż tyle dobrego, że ma wsparcie u kogoś z rodziny. No tak. Emily zawsze mówiła, że wszystko ma swój sens....

Mimo tego, że znalazła pracę (jako sekretarka, na razie na pół etatu), czuła, że czegoś jej w życiu brakuje. Nie wiedziała co robić z  wolnym czasu: przyjaciółki pracowały, Jackson ciągle zajęty, a jeśli chodzi o wyjazdy do rodziców, to w grę wchodziły tylko weekendy. Wcześniej czuła, że nie marnuje swojego czasu, ale teraz miała inne wrażenie. Brakowało jej poczucia, że jest potrzebna. Zastanawiała się czy nie podjąć jakiegoś wolontariatu. Z postanowieniem, że w przyszłym tygodniu poszuka jakieś instytucji potrzebującej ochotników do pracy, zdecydowała, że dziś odwiedzi Jacksona w pracy. Nie umawiali się co prawda, ale wiedziała, że dziś ma być w barze. Chciałaby widywać się z nim częściej, ale miała świadomość, że prowadzenie własnego biznesu zajmuje mnóstwo czasu, a co dopiero kiedy ten czas trzeba dzielić na bar i studio tatuażu.

Gdy weszła, od razu zauważyła, że jest zdenerwowany.

- Cześć, coś się stało?- spytała zaniepokojona.

- Cześć skarbie, nie pytaj- pocałował ją szybko w usta.- Totalne urwanie głowy. Jak nie tu, to w studio... Ciągle coś, masakra.

- A masz teraz chwilkę?

- Nie bądź zła, ale będzie ciężko.

- To chociaż posiedzę trochę i na ciebie popatrzę- uśmiechnęła się zalotnie.

- Patrz tak dalej, a zamknę bar i będę się z tobą kochał na każdym stoliku- zaśmiał się, trochę rozluźniony.

- Hm... kuszące- pocałowała go przelotnie.- Idź, popracuj. Posiedzę chwilkę i pójdę do domu, przyjdziesz dziś do mnie?

- Dziś nie mogę skarbie. Muszę zaraz jechać do studia, ogarnąć kilka spraw.

- A może pojadę z tobą? Byłam tam tylko raz.

- Jasne! Super! To poczekaj pół godzinki, zaraz pojedziemy.

Przez całą drogę do studia rozmawiała  z Jacksonem o tym, aby jakoś konstruktywnie spożytkować wolny czas. Zaproponował, że jeśli Emily chce, to może dorobić trochę w barze, np. w weekendy, gdy jest więcej ludzi. Ale dziewczyna nie była przekonana do tego pomysłu. Czuła, że nie powinno się łączyć spraw zawodowych i prywatnych, ale obiecała, że przemyśli tą propozycję.

Po przybyciu do studia tatuażu mile się zaskoczyła. Wyglądał bardzo profesjonalnie. Zauważyła, że od czasu kiedy była tu poprzednio, Jackson dokupił nowe wyposażenie, umeblowanie. Dziewczyna nie znała się na tym jak powinno wyglądać profesjonalne studio tatuażu, ale domyślała się, że właśnie tak, jak to. Zauważyła też kilkoro tatuatorów.

- Chodź, poznaj grupę najbardziej zajebistych, najzdolniejszych tatuatorów. To Tim, Stefan i Tara- Jackson przedstawił dziewczynę.

- Hej- Emily nieśmiało uśmiechnęła się, podając rękę każdemu z nich.

Mieli wszędzie pełno tatuaży. Tim był  najstarszy z nich, miał ok. 40 lat. Był łysy, tylko z tyłu miał zaplecionego jednego, czarnego, farbowanego warkoczyka. I brodę. Długą i kręconą, lekko już poszarzałą. Stefan mógł być jej rówieśnikiem. Miał długie, blond dready sięgające prawie do pośladków i błękitne, duże oczy. Poza tym- wykolczykowane prawie całe prawe ucho. Uśmiechał się szeroko do Emily i dziewczyna pomyślała, że, może być sympatyczny. A Tara… Ona wyglądała dość groźnie. Miała rude, wściekle rude włosy obcięte krótko, „na chłopaka” i mocno wymalowane na czarno oczy. Ubrana w bojówki i czarny, skąpy i krótki podkoszulek, spod którego wystawało mnóstwo mrocznych, ciemnych tatuaży. Patrzyła na Emily wrogo.

- Emily to moja… - Jackson zawahał się, przedstawiając ją.- To moja przyjaciółka.

Jakoś nie mogło mu przejść przez gardło słowo „dziewczyna”. Nigdy w zasadzie nie miał dziewczyny na poważnie, same „związki” oparte na jednym, nie musiał nikomu przedstawiać swojej „dziewczyny”. Dziewczyny! Miał 28 lat i po raz pierwszy był z kimś na poważnie. Zauważył, że Emily spojrzała na niego zdziwiona i lekko się skrzywiła. No trudno, potem ją przeprosi.

- Zaczekaj na mnie chwilę, dobrze? Możesz tutaj albo w biurze, ja muszę coś sprawdzić w papierach- zwrócił się do dziewczyny.

- Pewnie, że posiedzi z nami, przecież mamy teraz przerwę, szefie- zaśmiał się Stefan, zanim Emily odpowiedziała.- Zaopiekujemy się nią.

- Chętnie- dziewczyna odpowiedziała uśmiechem.

Interesowało ją studio, dlatego z zaciekawieniem słuchała chłopaków, którzy opowiadali o swojej pasji.

- Fajnie to wszystko wygląda. Podziwiam was, no i zazdroszczę talentu.

- To może jakiś mały tatuaż? Hm?- zaproponował Tim.- Szykować wzory?

- Chyba cię pojebało- wtrąciła się Tara.- Jackson by cię zabił, gdybyś tylko tknął tę jego lalę- szyderczo się zaśmiała.

- Słucham?- spytała zdenerwowana Emily.- O co ci chodzi?

- O nic, laluniu. Nie denerwuj się, zmarszczki ci się porobią na tej twojej słodkiej buźce.

- Słuchaj, dopiero co się poznałyśmy, a ty już tak chamsko się do mnie odzywasz. O co ci chodzi, bo nie rozumiem? Masz coś do mnie?- Emily była zdezorientowana.

- Ależ nie, nie mam, paniusiu. Tylko uważaj, nie pobrudź sobie tu rączek- rzuciła i pobiegła ze studia.

Emily stała zdezorientowana.

- Nie przejmuj się nią- Stefan poklepał ją po ramieniu.- To wariatka. Dobrze pracuje, ale ma swoje humory.

- Rozumiem, ale powiedz, co ja jej zrobiłam? Przecież dopiero się spotkałyśmy, a ona już zachowuje się, jakbym jej coś zawiniła. Jakby mnie nienawidziła.

- Wiesz, mi się wydaje, że ona ciągle miała nadzieję, że ona i Jackson znów…. A teraz poznała ciebie i chyba do niej dotarło, że nic z tego.

- To ona i Jackson…?

- Ja tam nie wiem co między nimi było. Wiem, że wychowywali się w tym samym ośrodku dla trudnej młodzieży. A co tam się działo, to można się tylko domyślać. Wiesz, prawda jest taka, że każdemu z nas Jackson uratował kiedyś tyłek i każdy z nas dałby się za niego pokroić. Może nie wygląda, nie jest milusi, ale ten koleś jest naprawdę zajebistym człowiekiem i przyjacielem. Gdyby nie to, że ciągle tłukł mi do tego zakutego łba, żebym po wyjściu z pierdla, zmienił swoje życie i próbował żyć inaczej, pewnie znów wylądowałbym na ulicy, a potem za kratami. Jackson wyszedł pół roku wcześniej, zrobił dobry interes, potem drugi.  Powiodło mu się, ale nie zapomniał o mnie. Wiedziałem, że po wyjściu na wolność- mam gdzie iść. Takich ja jest wielu, z resztą, pewnie opowiedział ci o sobie to i owo.

W miarę opowiadania Stefana, Emily czuła się coraz bardziej zawiedziona i zła. I oszukana. I…

- O czym miałem opowiedzieć Emily?- zapytał Jackson, wychodzący z biura. Pierwsze co zauważył, to jej pobladła twarz i przerażone oczy.- Hej, coś się stało?- podszedł do niej, ale odsunęła się.

- Tara na nią huknęła, wiesz jaka jest. Nagadała jej bzdur i się dziewczyna przejęła- odpowiedział Stefan.

Jake odetchnął.

- Emily, nie masz się czym przejmować. Olej ją.

- Mógłbyś mi powiedzieć, gdzie jest najbliższy przystanek albo postój taksówek? Chciałabym wrócić do domu- powiedziała stanowczo.

- Przecież cię zaraz odwiozę- odpowiedział zaskoczony Jackson.

- Nie, dziękuję, pojadę sama.- uparła się

- O kurde, ja się wycofuję. Emily, miło by. Zaglądaj do nas- Stefan podniósł ręce w geście poddania się i poszedł do biura.

- Stefan, proszę, powiedz mi, gdzie tu jest przystanek albo coś. Chcę wrócić do domu!- zawołała, ale chyba jej nie słyszał. Albo nie chciał się wtrącać i podpaść szefowi.

- Emily, proszę cię. Co cię ugryzło? Przecież mówię, że możemy już jechać, odwiozę cię- Jackson podniósł głos.

- A ja ci mówiłam, że pojadę autobusem. Albo taksówką. – powiedziała i odeszła. Z daleka widziała przystanek. Poszła  w tym kierunku.

Jackson wsiadł do auta i trąbiąc- jechał obok dziewczyny. Udawała, że go nie widzi, ale nie poddawał się. Stanęła.

- Możesz przestać robić z siebie durnia?- spytała.

- To wsiądź.

- Ale nie mam na to ochoty.

- A ja nie mam ochoty robić z siebie durnia.

- To nie rób.

- Zmuszasz mnie do tego.

- Ta rozmowa jest absurdalna.

- Zgadzam się. Wsiadaj.

- Dobrze, ale odwozisz mnie prosto do domu. Do mojego domu.

- Ok.

Emily wsiadła, ale nie odzywała się do chłopaka. Atmosfera była ciężka.

- Powiedz mi o co chodzi.

- Daj mi spokój, odwieź mnie tylko.

- Do cholery, proszę cię! Coś cię wkurwiło, a ja nie wiem co. Chodzi o Tarę? Ona taka jest, nie masz co się nią przejmować.

- Nie o to chodzi.

- Więc o co?

- Czemu nie dasz mi spokoju?

- Bo, kurwa. Jesteśmy razem. Może dlatego?- krzyknął.

- Tak, jesteśmy razem? Jakoś przed chwilą się do tego nie przyznałeś?

- To o to chodzi? Nie jest tak, że się nie przyznałem. Nie muszę trąbić na prawo i lewo, że z tobą jestem.

- Nie zmuszam cię do tego. Z resztą, za chwilę może nie będziesz miał o czym trąbić.

- Kurwa, co ty pierdolisz dziewczyno! Mam już naprawdę dość na dziś.

- Ja też. Nie pchałam ci się na siłę do samochodu.

- Kurwa no! Czy nie możemy normalnie pogadać? Proszę cię, zaraz oszaleję.

- Nie chcę teraz z tobą rozmawiać. Proszę, odwieź mnie tylko.

- Obiecaj, że jutro spotkamy się i pogadamy.

- Jutro popołudniu pracujesz.

- Chuj z tym, nieważne. Spotkamy się?

- Dobrze, jutro. Teraz po prostu odwieź mnie do domu.

Nastała między nimi pełna napięcia cisza. Dziewczyna zamknęła oczy, bo czuła cisnące się pod nimi łzy. Nie chciała, żeby je widział. Nie miał prawa ich widzieć. Gdy zatrzymał się przed jej domem, wybiegła z samochodu. Chciała jak najszybciej znaleźć się u siebie. Poczuć się bezpiecznie. Nie, nie bała się Jacksona. Bała się swoich uczuć, tego, czego się dowiedziała. Jackson w więzieniu? Przecież powiedział jej kiedyś, że nie zrobił nigdy nic naprawdę złego…. No tak, kwestia tego co dla niego oznacza zrobić coś złego…. A dla niej? Co byłaby w stanie Jacksonowi wybaczyć? Jakie jego zachowanie? I czy w ogóle ona ma prawo wybaczać mu coś, co zrobił zanim zaczęli być razem? I jeszcze ten ośrodek dla trudnej młodzieży... Czemu nic jej nie powiedział? Przecież zrozumiałaby… Na pewno? Teraz tak myśli. Co byłoby, gdyby od razu opowiedział jej o swoim życiu? Czy, pomimo wszystko, byłaby z nim? I w zasadzie, jakie znaczenie ma teraz jego przeszłość? Teraz jest inny, jej. To, co kiedyś przeżył pomogło mu stać się takim, jaki jest teraz…. „Pomogło mu”- brzmi chyba nieadekwatnie do sytuacji. To go ukształtowało, ale czy pomogło? Sam mówił, że jest w środku zimny, nie zna ciepłych uczuć, miłości, poczucia przywiązania do kogoś, oddania. Bycia z kimś, ale nie posiadania kogoś. Mimo tego, czego się dowiedziała, Emily nadal kochała Jacksona. Nie można przecież nagle odkochać się, przestać czuć. On był dla niej najważniejszy. Ale nie wie czy ten ich związek ma naprawdę szansę przetrwać. Jak do tej pory, gdy spędzali z sobą czas, najczęściej się kłócili albo… Hm… wspomnienia wróciły do Emily. „Te” chwile, sytuacje, były cudowne…. Ale nie można żyć samymi takimi chwilami, jest jeszcze normalne życie… Powinni gdzieś wychodzić, spotykać się z innymi ludźmi, nie tylko w barze czy studiu tatuażu… Iść do teatru… Do teatru, ech. Kogo Emily oszukiwała? Była pewna, że do teatru Jackson by z nią nie poszedł. Nie jego bajka…  

No właśnie. Są z innej bajki. Nikt nie jest gorszy czy lepszy. Są po prostu inni. I te ich różne cechy, oddalają ich od siebie. I jeszcze to, że nie potrafią normalnie rozmawiać. Zaraz przeradza się to w kłótnie, krzyki, które problemu nie rozwiązują. Oprócz nerwów, podczas kłótni można jeszcze wyczuć to napięcie, takie wibrujące. Emily z resztą często je czuje. Coś ciągnie ją do Jacksona, wystarczy, że na nią spojrzy, dotknie ją…. I ona reaguje. Czasem wbrew sobie. Bo chciałaby porozmawiać, wyjaśnić. Nie krzyczeć, nie obwiniać się. Ale te emocje, to coś między nimi sprawia, że kłótnia przeradza się w rozmowę ich ciał. Rozmowę szaloną, niecierpliwą, nie znoszącą sprzeciwu. Emocje nie opadają, wręcz przeciwnie. Nadchodzą ze zdwojoną siłą. Godzą się, ale tak naprawdę nic nie zostaje wyjaśnione, trudne sprawy uciszane są krzykami ich ciał. Ale jak długo tak może być? Czy do czegoś to prowadzi? Może lepiej rozstać się i zaoszczędzić sobie jeszcze więcej bólu? Jackson nie kochał jej, nie ukrywał tego, więc nie będzie cierpiał. W jego życiu była po prostu kolejnym numerkiem na liście podbojów. Może trochę innym, napisanym inną czcionką, mocniej, ale jednak. A ona? Ona będzie cierpiała. Nie wyobrażała sobie życia bez niego, ale też nie wyobrażała sobie dalszego życia z nim, w takiej samej formie. Poznawał ją, jednocześnie nie dając poznać jej siebie. Opowiedziała mu nawet o próbie gwałtu, o czymś tak bolesnym, a on… przemilczał wiele na temat swojego życia, miał wiele tajemnic. Owszem, jego przeszłości nie można zmienić. Ale jeśli to ona, Emily, ma być jego przyszłością, to musi tą przeszłość poznać. Od niego, a nie od innych, obcych ludzi, mimochodem, jakby od niechcenia. Wiedziała jedno, nie chciała dziś z nim rozmawiać, widzieć go. I nie chciała, aby on widział ją taką, płaczącą. Za dużo jest między nimi łez. Jej łez. Nie na tym powinien polegać związek. Dziewczyna usiadła na sofie i zaczęła płakać. Dziś sobie popłacze. Jutro musi być silna, twarda. Dla niego, dla siebie, dla nich.

  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media