Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2020-02-20 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1335 |
10
Wyszedłszy z jadalni do przedpokoju, Witieńka ujrzał tam nieznajomego pułkownika lotnictwa, który na zaproszenie Olgi Fiodorowny, aby się rozebrał i przy takim mrozie przynajmniej wypił herbatę, mówił, że wpadł tylko na chwilę po to jedynie, żeby oddać list.
- Witieńka, chociaż ty przekonaj towarzysza lotnika! Przyjechał z tak daleka, aż z Murmańska, przywiózł dla ciebie list i nawet nie chce wypić herbaty, - ze zwykłym dla siebie zaaferowaniem przekonywała matka, przytrzymując gościa za rękaw tak, jakby miał wyrwać się i jej uciec.
- Dobry wieczór! Połynin - przedstawił się lotnik, wyciągając dłoń. - Tak jest, generale! Rozkaz - to rozkaz! - żartując, zwrócił się do Olgi Fiodorowny i, wyjąwszy z kieszeni kopertę i wręczając ją Witieńce, zaczął zdejmować pilotkę i kurtkę.
W czasie, kiedy to robił, młody Bałakiriew spojrzał na list; był od Galiny Pietrowny i miał adres zwrotny: Murmańsk, hotel *Arktyka*. Pułkownik, zdjąwszy swoje wierzchnie zimowe okrycie, okazał się bardzo przystojnym, na oko może 35-letnim blondynem. Sądząc po jego odznaczeniach, był to człowiek bardzo zasłużony, i Witieńka, prowadząc go do salonu i przedstawiając swemu ojcu, nadal mu się przyglądał, nic nie rozumiejąc: jeśli Galina Pietrowna miała z nim coś wspólnego, to dlaczego go tutaj do niego przysłała z tym listem? A jeśli nic ją z nim nie łączyło, to czemu ten lotnik aż tak się stara: przywiózł list taksówką aż do samego ich mieszkania, mimo że to już prawie noc, i to w dodatku, jak sam to powiedział, wysiadłszy prosto z pociągu?
Połynin z kolei, przywitawszy się z Wasilijem Wasiliewiczem i zasiadłszy przy stole w oczekiwaniu na obiecaną herbatę, od czasu do czasu przyglądał się Witieńce. Ten, przeprosiwszy na chwilkę gościa, zasiadł na drugim końcu stołu i zaczął czytać list.
Fakt, że Galina Pietrowna to właśnie jego prosiła, by wrzucił do skrzynki kopertę już w Moskwie, nie budził żadnych podejrzeń co do adresata. List był do reżysera w sprawie czysto zawodowej. I Połynin wcale nie z ciekawości zawiózł go tutaj osobiście. Jechał z Murmańska z wieloma perypetiami - i zamiast 6 dni podróż jego trwała dwa razy dłużej: przez tydzień siedział na pokładzie statku, który utknął w krach u wejścia do Dwiny Północnej, więc pułkownik był zły na samego siebie i co i rusz przypominał sobie ten nieszczęsny list, który Galina mu dała przecież właśnie dlatego, żeby jak najszybciej dotarł do Witieńki.
Pozdrawiam.
Jeśli takiego patentu nie masz, może lepiej zająć się lepieniem lepiejów?
Emilii nie grozi. Artyzm, to niepowtarzalność, nie kopiowanie kogoś.Każdy ma inną wizję pisarstwa. Myśląc
o esperymentowaniu w prozie, trochę poczytałam, by mieć trochę pojęcia o czymś,o czym wcześniej nic nie wiedziałam.
Miłego wieczoru.