Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2020-03-11 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1246 |
*A co takiego znowu wielkiego się stało? Przecież to nic takiego* - próbowała siebie oszukiwać, lecz nie mogła. Wiedziała, że nigdy nie będzie potrafiła o tym mu powiedzieć. Czyli będzie musiała go okłamać - i w tym kłamstwie potem dalej żyć.
Pomyślała o sobie, że gdyby rzeczywiście kochała Połynina, w życiu nie dałaby mu żadnego listu do Witieńki. Nawet gdyby nie przypuszczała, że ten zaniesie go osobiście aż do drzwi kochanka, wszystko jedno nie powinna była posyłać go do kogoś, o kim nie znałby całej prawdy. Gdyby naprawdę go kochała, w ogóle nie poszłaby wczoraj wieczorem tam, do tego mieszkania. Nawet gdyby na sto procent wiedziała, że do niczego między nią a Witieńką tam nie dojdzie - nigdy by tam nie poszła! Byłoby to dla niej nie do zniesienia - iść do jego mieszkania!
W ten sposób pastwiła się nad sobą, nadal sprzątając pokój i wciąż nie wiedząc, co robić. Czym go przywita, jeśli ten zostanie na dłużej, i jak znajdzie w sobie siły, żeby potem zerwać z nim i odejść, kiedy się na to w końcu zdecyduje.
Myśl o tym, że będzie musiała go okłamywać, była dla niej wprost wstrętna, a pomysł, żeby powiedzieć mu całą prawdę, kompletnie nie do zrealizowania. I czy w ogóle zechce on wysłuchać do końca tej jej spowiedzi? Na pewno nie.
W tej chwili głośnik, okropnie trzeszcząc i przerywając doniesienia, zaczął przekazywać ostatnie wiadomości. Najpierw poranne informacje z dnia 31. grudnia 1941 o tym, że nasze wojska wiodły z przeciwnikiem zażarte boje na wszystkich frontach wojny, potem informacje *Z ostatniej chwili* - o klęsce generała Guderiana*) i o wyzwoleniu Kaługi**).
Wysłuchała tego do końca, podeszła do głośnika i wyciągnęła wtyczkę z gniazdka. Wszystko, co mówił spiker i co w każdej innej chwili wywołałoby jej żywiołową radość, teraz wnosiło w jej duszę dodatkowy nowy zamęt. Wstyd jej było wobec tego trzeszczącego głosu, wobec wszystkiego, co działo się dookoła niej, wobec sąsiadki Kuźmiczowej, wobec tych jadących rano do roboty kobiet i wobec Połynina, który gdzieś tam u siebie na lotnisku prowadził właśnie naradę ze swoimi lotnikami...
*Boże miłosierny, żeby tylko dzisiaj nie przyjechał, żebym zdążyła coś postanowić* - pomyślała tak, jakby miał już za chwilę wejść do jej pokoju.
Posprzątawszy mieszkanie, zamknęła się na klucz i, drżąc jak w gorączce, nie rozbierając się i tylko zrzuciwszy ze stóp walonki, położyła się na kanapie, podkulając nogi i nakrywając się z głową narzutą i swoim półkożuszkiem.
Leżała tak długo, może nawet godzinę, bez ruchu i nie odzywając się na stukanie sąsiadki, która ze dwa razy wzywała ją do telefonu. Potem rozległo się pukanie do drzwi na schodach, i usłyszała głos Witieńki, rozmawiającego już w korytarzu z Kuźmiczową.
...................................................
*) Hanz Guderian (1888 - 1954) - generał pułkownik Wermachtu, szef sztabu Niemieckich Wojsk Pancernych;
**) Kaługa - 300-tysięczne miasto nad Oką /na południowy wschód od Moskwy/
Galina Pietrowna w tej powieści /jak dotąd/ była jedynie kochanką Witieńki. Przed nim miała 2 nieudane małżeństwa, o czym zresztą Połynin wiedział
Dobranoc.