Przejdź do komentarzyKonstantin Simonow - Przypadek Połynina /65
Tekst 255 z 252 ze zbioru: Tłumaczenia na nasze
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2020-03-11
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń1261

*A co takiego znowu wielkiego się stało? Przecież to nic takiego* - próbowała siebie oszukiwać, lecz nie mogła. Wiedziała, że nigdy nie będzie potrafiła o tym mu powiedzieć. Czyli będzie musiała go okłamać - i w tym kłamstwie potem dalej żyć.


Pomyślała o sobie, że gdyby rzeczywiście kochała Połynina, w życiu nie dałaby mu żadnego listu do Witieńki. Nawet gdyby nie przypuszczała, że ten zaniesie go osobiście aż do drzwi kochanka, wszystko jedno nie powinna była posyłać go do kogoś, o kim nie znałby całej prawdy. Gdyby naprawdę go kochała, w ogóle nie poszłaby wczoraj wieczorem tam, do tego mieszkania. Nawet gdyby na sto procent wiedziała, że do niczego między nią a Witieńką tam nie dojdzie - nigdy by tam nie poszła! Byłoby to dla niej nie do zniesienia - iść do jego mieszkania!


W ten sposób pastwiła się nad sobą, nadal sprzątając pokój i wciąż nie wiedząc, co robić. Czym go przywita, jeśli ten zostanie na dłużej, i jak znajdzie w sobie siły, żeby potem zerwać z nim i odejść, kiedy się na to w końcu zdecyduje.


Myśl o tym, że będzie musiała go okłamywać, była dla niej wprost wstrętna, a pomysł, żeby powiedzieć mu całą prawdę, kompletnie nie do zrealizowania. I czy w ogóle zechce on wysłuchać do końca tej jej spowiedzi? Na pewno nie.


W tej chwili głośnik, okropnie trzeszcząc i przerywając doniesienia, zaczął przekazywać ostatnie wiadomości. Najpierw poranne informacje z dnia 31. grudnia 1941 o tym, że nasze wojska wiodły z przeciwnikiem zażarte boje na wszystkich frontach wojny, potem informacje *Z ostatniej chwili* - o klęsce generała Guderiana*) i o wyzwoleniu Kaługi**).


Wysłuchała tego do końca, podeszła do głośnika i wyciągnęła wtyczkę z gniazdka. Wszystko, co mówił spiker i co w każdej innej chwili wywołałoby jej żywiołową radość, teraz wnosiło w jej duszę dodatkowy nowy zamęt. Wstyd jej było wobec tego trzeszczącego głosu, wobec wszystkiego, co działo się dookoła niej, wobec sąsiadki Kuźmiczowej, wobec tych jadących rano do roboty kobiet i wobec Połynina, który gdzieś tam u siebie na lotnisku prowadził właśnie naradę ze swoimi lotnikami...


*Boże miłosierny, żeby tylko dzisiaj nie przyjechał, żebym zdążyła coś postanowić* - pomyślała tak, jakby miał już za chwilę wejść do jej pokoju.


Posprzątawszy mieszkanie, zamknęła się na klucz i, drżąc jak w gorączce, nie rozbierając się i tylko zrzuciwszy ze stóp walonki, położyła się na kanapie, podkulając nogi i nakrywając się z głową narzutą i swoim półkożuszkiem.


Leżała tak długo, może nawet godzinę, bez ruchu i nie odzywając się na stukanie sąsiadki, która ze dwa razy wzywała ją do telefonu. Potem rozległo się pukanie do drzwi na schodach, i usłyszała głos Witieńki, rozmawiającego już w korytarzu z Kuźmiczową.



...................................................



*) Hanz Guderian (1888 - 1954)  - generał pułkownik Wermachtu, szef sztabu Niemieckich Wojsk Pancernych;


**) Kaługa - 300-tysięczne miasto nad Oką /na południowy wschód od Moskwy/

  Spis treści zbioru
Komentarze (3)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Już nie wiem, czy Galina szczerze kochała Połonina, czy była tylko Jego kochanką. Może On ma szczersze uczucia do niej. Wizyta Witeńki, jak sądzę znów zamiesza.
avatar
Małe sprostowanie w sprawie wcześniejszego komentarza:

Galina Pietrowna w tej powieści /jak dotąd/ była jedynie kochanką Witieńki. Przed nim miała 2 nieudane małżeństwa, o czym zresztą Połynin wiedział
avatar
Dziękuję za sprostowanie i przepraszam za niewiedzę. To luka we wcześniejszych opowieściach.
Dobranoc.
© 2010-2016 by Creative Media
×