Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2020-03-12 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1267 |
- Galia, kochana, czy coś ci się stało? - podszedłszy do jej drzwi, ze strachem w głosie zapytała Kuźmiczowa.
- Nie, nic takiego, - odparła. - Nie chciałam tylko z nim rozmawiać.
Zrzuciła z siebie narzutę i półkożuszek, usiadła na kanapie i przygładziła włosy.
Za pół godziny miał przyjść Połynin.
*Przyjdzie, a mnie już nie będzie, i nigdy więcej już go nie zobaczę... Nigdy* - raptem z rozpaczliwym spokojem postanowiła Galina. *Tylko napiszę mu jeszcze na kartce i wyjdę z domu... A jeśli on to przeczyta i mimo to zostanie, żeby na mnie tu czekać?* - z nagłym uczuciem nadziei przyszło jej do głowy. Jednak i ta próba, by siebie oszukać, trwała tylko sekundę. *Nie, nie zostanie tutaj. Napiszę mu tak, żeby już nie czekał. Jeśli mogłam robić to wszystko wczorajszej nocy, jaka by ze mnie była jego żona?* - pomyślała o sobie z tą siłą moralnego potępienia, o jakiej od dawna już nie sądziła, że może być do niej jeszcze zdolna.
Spokojnie ubrała się do wyjścia, uczesała włosy, narzuciła półkożuszek i wzuła na nogi ciepłe walonki, po czym poszukała w toaletce z lustrem czarnego ołówka do powiek i powolnym, zdecydowanym, niezwykłym jak na siebie charakterem pisma na kartce wyrwanej ze starego zeszytu ze swoją rolą teatralną napisała:
*Nie powiedziałam panu całej prawdy o sobie. Być może wcześniej bym jeszcze mogła to zrobić, lecz się wtedy nie zdecydowałam, a dzisiaj wstyd do tego po czasie się przyznawać, i zresztą nie ma to już teraz żadnego sensu. Dużo o panu myślałam i wiem już na pewno, że nie uwierzy pan komuś, kto choćby raz pana zawiódł. I tak powinno być. Dla pana będzie lepiej, jak ożeni się pan z kimś innym. To koniec*
Przeczytała swój list, zatrzymała się przy słowie *wstyd*, ale nie zaczęła jego przekreślać, a zamiast tego zamazała *To koniec* i dopisała: *Z pewnością także dzisiaj mogłabym pana okłamywać, bo dla aktorki to nic trudnego, ale tego nie chcę, i dlatego nie wstydzę się tego, co napisałam. Żegnam na zawsze*
Znowu zaczęła czegoś szukać w szufladkach toaletki i znalazła w końcu prawie nie naruszoną paczkę małych liliowych kopert. Podarował to jej na święto 1. Maja jeszcze przed wojną Witieńka. Zaraz odrzuciła je wszystkie w kąt i zaczęła składać zapisaną kartkę w trójkąt jak wszystkie wojenne listy, lecz potem zmieniła zamiar.
*Ach, wszystko już jedno!*
Podniosła jedną z rozrzuconych w kącie kopert, włożyła tam swoją kartkę, zakleiła ją i, niczego na niej nie napisawszy, schowała do kieszeni półkożuszka.
- Galia, - zawołała przez drzwi Kuźmiczowa.
- Tak? Już idę...
Wstała z kanapy i, zapinając haftki swego kożuszka, wyszła z pokoju.