Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2020-04-05 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1110 |
talerz z namalowaną twarzą karmicielki
grymas, ale nie obrzydzenia
niemal słychać:
`żryj, dław się, a będzie ci dane
więcej wysokokalorycznej farby`
(przesyt, którego każdy woli uniknąć
większość - bardziej boi się, niż brzydzi)
mleko jest zbyt gęste, niebieskawe
potopione gwiazdy nadają mu
cierpki posmak (nie da się tego pić
więcej, niż litr na dobę
bo człowiek umrze na galopujące zajady)
uśmiecha się do nas (czujemy ukłucia
grubych igieł, wiatr, nie najcieplejszy)
pewnie uważa za ociężałe dzieci
którym musi matkować
aż całkiem się rozpuszczą, wnikną w nią
(chcesz się aż tak zatracić?
ja też- nie)
nieco wyżej: świergoli paru skrzydlatych durniów
gdyby zechcieli rozwinąć
szarfę z podniosłym napisem (treść - obojętna)
można by spróbować powiesić...
(dopiero teraz orientuję się, że
nie znam imienia kobiety)
byłoby to jak rozbicie naczynia,
w którym fermentowały kolory
i niechby dyndała, aż by całkiem
pożarło ją słońce
(choć podobno twarz jest odporna
na blaknięcie
naukowcy kłócą się, czym ją namalowano)
I powstałby nowy obrazek:
ciemnodrewniana izba
mężczyzna trzyma światło
w kleszczach kowalskich
rozpala pod kuchnią
od gorącej aureolki zajmują się szczapy