Go to commentsMałe jest wielkie
Text 5 of 5 from volume: Kwarantanna. Cinderella
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2020-04-10
Linguistic correctness
Text quality
Views1303

Na czym to skończyliśmy? Prawda, na Ferrerze Erbognone...


Przy spalonym słońcem Corso della Repubblica jest piętrowa kamieniczka, gdzie w tamtym tysiącleciu jako niania pracowała matka naszej Cinderelli - wtedy olśniewająca blondynka z widocznym pod batystowym fartuszkiem okrągłym brzuszkiem. Wszyscy Lombardczycy oglądali się za tą czystą, milczącą kobietą; niektórzy, mijając ją po drugiej stronie ulicy, nawet gwizdali albo coś po włosku za nią wołali, ale ta nigdy na takie zaczepki nie odpowiadała. Wiedziano tylko, że to Polka i że nie ma tutaj nikogo. To mała mieścina, gdzie każdy każdego zna.


Kiedy urodziła się malutka jak bocheneczek chleba Cinderella, jej młoda matka leżała w malignie. Dziewczynka była słabym wcześniakiem, więc poza wiedzą kogokolwiek z Polski, burmistrz Ferrery - wtedy ginekolog-położnik - przekazał dziecko swej żonie, po czym szybko ochrzczono je kilka przecznic dalej w Parocchii San Giovanni Battista. Dopiero w trzecim dniu życia oddano córeczkę matce. Wraz z krzyczącym niemowlęciem otrzymała ona natychmiastowe wypowiedzenie oraz wypłatę za ostatnie 2 tygodnie, do tego bilet powrotny do Polski w cenie niewielkiego zarobku - i po kilku dniach odleciała stamtąd na zawsze.


Słaba fizycznie dziewczynka cudem przeżyła ten ekstremalny dla oseska czas, i wszystkie te przejścia odcisnęły wyraźne piętno na całym ich dalszym życiu. Ojciec przyjął ich powrót chłodno. Myślał, że będzie miał syna. Spodziewał się też, że żona zarobi we Włoszech dużo więcej pieniędzy. Jako dekarz w padającym na kolana G., gdzie nikt domów już nie stawiał, w latach 90.tych zarabiał grosze.


To całe ich małżeństwo co prawda w kościele Bóg złączył - ale na udrękę im wszystkim. Stary zaczął zaglądać do flaszki, jeździł zdezelowanym rowerem nad Wisłę i całymi dniami łowił tam ryby, młoda matka zajmowała się kwękającym wiecznie maluchem i domem, nosiła węgiel na 3. piętro, robiła zakupy, zaprawiała kompoty z dzikich mirabelek, prała, szyła, gotowała, sprzątała, wspierała chorą na Alzheimera babkę Cinderelli - i tak to jakoś, kulejąc i kuśtykając, szło...


Jaka jest dzisiaj Ferrera? Niewiele się tam zmieniło. Stary burmistrz jest już emerytowanym lekarzem, ale nadal sprawuje swój piękny urząd. To on pierwszy zauważył, że w jego mieścinie NIKT jeszcze nie zachorował na koronawirusa. A jest to fenomen na skalę całej Ziemi. Jak to się dzieje, że wszyscy jesteśmy chorzy - ale nie w Ferrerze??


W bogatej Ameryce zmarłych w pandemii konserwuje się w ciągnących się kilometrami tirach-zamrażarkach, na Ukrainie kopie się masowe groby - a malutka w oku cyklonu pipidówka nie wie, co to zaraza?!






  Contents of volume
Comments (3)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Dzięki autorce za ciekawostkę,
avatar
Ciekawie rozwija się Twoja opowieść. Ferrera Erbognone to rzeczywiście enklawa w zarażonej koronawirusem Lombardii. To fenomen w skali światowej. Tym bardziej, że w tej małej miejscowości liczącej ok. tysiąca mieszkańców większość to ludzie po 60 roku życia. Przeprowadzane są już tam badania laboratoryjne. Naukowcy liczą na to, że  stwierdzą one u miejscowych występowanie przeciwciał, które uniemożliwiają rozwój wirusa. A potem dokładna ich analiza pomoże w walce z tą straszliwą zarazą opanowującą świat. Oby!
avatar
Ciekawostka, a jaka miła.

Życzę Tobie i Twoim najbliższym Świąt w zdrowiu.
© 2010-2016 by Creative Media