Author | |
Genre | nonfiction |
Form | article / essay |
Date added | 2020-04-18 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1172 |
GABAA. PRASTARA TRADYCJA – POZNAJEMY GOŚCI
Opisując to wedle dzisiejszych realiów, zacząłbym tą historię tak:
Jest w osiedlu, gdzie mieszkam niewielki hotel. I gdy tylko zawitają doń goście, chłopaki z osiedla zbierają się, by ich zgwałcić. Mówią do hotelowej obsługi – wyprowadźcie tych, co się u was zatrzymali, bo chcemy się z nimi poznać. Obsługa ich wyprowadza, ludność lokalna ich gwałci, to taka lokalna tradycja. Następnego dnia goście odjeżdżają ( jeśli przeżyli) do innego miasta, gdzie też może mają swoje ciekawe tradycje gościnności.
Takie postępowanie we wcześniejszych księgach zdarza się, ale opisywane jest jako naganne, poza granicami akceptacji, jednakowoż praktykowane w niektórych miastach regionu. Być może potem zostanie to przekształcone w tradycje seksualnej gościnności – to jednak odwrotność tej praktyki. Tu chodzi o to, że gość, który pozostaje na noc w pewnych miastach jest zobligowany do oddania się cieleśnie gospodarzom/ władcom miasta. Nie mówi się o tym wprost – to moje prywatne założenie – ale opisane wydarzenia mogą być końcowym etapem finalizowania korzystania z gościny. Bezpieczny nocleg dla wędrowca w mieście mógł się wiązać z opłatą, a jeśli gość nie był/ nie chciał tejże ujścić, był zobowiązany oddać się mieszkańcom, którzy tego zapragnęli. W końcu to z tych terenów pochodzi idea, wedle której seks dla przyjemności ( nawet jeśli ta przynależna była tylko jednej ze stron) to dar od bogów i ofiara dla nich, a ten dla prokreacji jedynie to przejaw zwierzęcości. I może opisane i podkreślane tu historie dotyczą jedynie tych skąpych, którzy płacić za nocleg nie chcieli i chytrze albo butnie zakładali, że się wymigają. Stąd te tumulty u drzwi: gospodarzu wydajcie nam ich, bo chcemy ich POZNAĆ!
Aniołowie w Sodomie nie uznali za stosowne oddać się mieszkańcom. Abraham bez szemrania oddaje Abimelechowi Sarę.
Tak bywało wcześniej. I wydawać by się mogło, że po podbiciu Palestyny przez Hebrajczyków zawitało tu nowe. Grzeczni i skromni monolatryści, pobożni, z wyrazistym kodeksem moralnym mieli wyprzeć te cudaczne tradycje. Tego oczekiwał bóg, wymagając od nich, by wyrżnęli całą dorosłą ludność miejscową, bo obawiał się, że ocaleni mogliby kultywować wcześniejsze tradycje i sposoby okazywania bogom szacunku. Nie udało się.
Hebrajczycy zajęli tereny obiecane im przez boga. Podzielili się nimi i dalej miało być już bajkowo. O tym co wydarzyło się w Gabaa i jakie były tego konsekwencje mówi Księga Sędziów w rozdziałach 19 i 20.
Pewien Lewita pojął za żonę rozbudzoną seksualnie kobietę z Betlehem Juda. Nie sprostał jej wymaganiom, więc ona postanowiła wrócić do ojca. Lewita udał się jej śladem pragnąc ją odzyskać. Teść gości go długo, nie chce wypuścić, w końcu jednak małżonkowie ruszają w drogę powrotną. Zbliża się zmierzch i sługa proponuje zatrzymać się na noc w mieście obcoplemiennych Jebuzejczyków. Lewita woli jednak przenocować u swych rodaków, w Gabaa. Tam znajduje dach nad głową. I zaczyna się. Chcemy poznać twego gościa.
Judicum 19. 23: A wyszedłszy do nich on mąż, gospodarz domu, rzekł im: Nie tak, bracia moi: nie czyńcie proszę tej złości, gdyż wszedł ten mąż do domu mego, nie czyńcież tej sprośności. 24: Oto córka moja panna, i założnica jego, wywiodę je zaraz, że je obelżycie, a uczynicie z niemi, co się wam będzie dobrego zdało; tylko mężowi temu nie czyńcie tej zelżywości. 25: Ale nie chcieli mężowie oni słuchać głosu jego; przetoż wziąłszy on mąż założnicę swoję, wywiódł ja do nich na dwór; i poznali ją, a czynili jej gwałt aż do zaranku, a potem puścili ją, gdy wschodziła zorza.
Pani, gwałcona przez całą noc doczołguje się do progu gościnnego domu i tam kona. Lewita zabiera ją na osła i odjeżdża do domu. A tam:
Judicum 19. 29: Tam przyszedłszy w dom swój, porwał miecz, a zdjąwszy założnicę swoję rozrąbał ją z kościami jej na dwanaście sztuk, i rozesłał ją po wszystkich granicach Izraelskich.
Ja sobie tego nie wyobrażam i nie do końca to pojmuję, ale może ów zdesperowany Lewita zadziałał rozsądnie rozsyłając szczątki żony po wszystkich izraelskich miastach, bo to wywarło oszałamiające wrażenie. We wcześniejszych księgach bowiem wyraźnie określono, jak należy postępować ze zmarłymi bliskimi i co należy zrobić, jeśli znajduje się zwłoki. Są procedury, rytuały oczyszczenia, żadnego jednak kawałkowania zwłok i rozsyłania ich w świat. Tym razem jednak to sytuacja nadzwyczajna. Zbierają się decydenci z plemion izraelskich i po obradach decydują się na kompromis – wysyłają posłów do Gabaa: wydacie nam sprawców, my ich ukamienujemy i zło zostanie wykorzenione, a sprawa załatwiona. To jednak nie jest takie proste – oni wciąż są ze sobą blisko spokrewnieni i to nie jest ten poziom: a co, szwagra mam wam wydać? Chodzi o stryja, wuja, a nawet ojca. Więc nie, stanowcze. Wojna. Tam musiało być bogato i pewnie się czuć musieli, bo jak się zrobiło gęsto i krwisto, to wciąż nie oddawali tych wujów i stryjów.
Ciekawostką jest tu opis technologii wojennej hebrajczyków. I ten zastanawiający fakt, że ich przeciwnicy też byli jej użytkownikami, a jednak dali się na nią nabrać. Strategia była nieco kuriozalna, bo polegała na tym, że dwa razy robimy to na hurraaa i dostajemy w dupę, a za trzecim razem rozkładamy siły, prowadzimy walki manewrowe i organizujemy pułapki offsajdowe, co kończy się zwycięstwem tych słusznych. Miasto Gabaa należy do plemienia beniaminowego, plemię wstawia za miastem.
Dwa razy beniaminici spuszczają łomot całej reszcie – już to wcześniej czytałem. Za trzecim reszta pali im miasto, wciąga w zasadzki i prawie w całości wyżyna. Zbiec udaje się w góry 600.
I to moment jest niezwykły. Bo tych 600 to same samce – nie rozmnożą się. A z drugiej strony wyrżnęliśmy w ten sposób całe plemię i tych 600 to ocalała pula genetyczna. Hebrajczycy decydują: trzeba ich odrodzić. Nikt nie chce im oddać swoich córek, ale jakoś to trzeba zrobić. Co wy byście wymyślili na to?
Oni wtedy wypytali się dokładniej o to, czy aby nikt, na pewno, definitywnie. Nikt nie wyrażał sprzeciwu z Jabes Galaad, więc okazało się, że nie przysłali nikogo, żadnego przedstawiciela. Wspierali Gabaa? Więc Hebrajczycy wyrżnęli Jabes Galaad, a panny stamtąd oddali beniaminitom. Tych było zbyt mało jak na oczekiwania tych ocalałych z rzezi – bo taki był efekt końcowy sprawy gwałtu. Nikt nie chciał dać nic swojego, a zarazem wszyscy uznawali konieczność odrodzenia plemienia. Tańczące plenerowo i grupowo dziewczęta kojarzą mi się z jakimś świętem płodności, a stamtąd, z takich korowodów pozwolono baniaminitom porywać dziewczęta, by mogli płodzić. To już Judicum 21. 19 – 23. 24 i 25 to już gasnące światła, mgła, idziemy spać.
I tu jest coś, czego nie rozumiem. Skoro całe plemię staje murem za tymi gwałcącymi dewiantami, to po co ich oszczędzać, zamiast ich wyplenić do cna, do kamienia. Ale jest dil z bogiem, że wszystkie plemiona izraelskie maja wysyłać swych przedstawicieli na zgromadzenia, a tu nagle jedno z nich znika, bo … W kolejnych księgach beniaminici zdają sobie sprawę z tego, że są potomkami nikczemnych i tak są traktowani przez resztę. Hańba na nas ciąży.
Potem okaże się - ironia historii – że ci mali okażą się wielkimi. I z moralnego brudu wyrastają piękne kwiaty. Bo czytam księgi królewskie. A tam coraz więcej detali.