Go to commentsOkręt płynie dalej. Pierwszy rejs /5
Text 19 of 167 from volume: Jurij Klimiencienko. Okręt płynie dalej
Author
Genrehistory
Formprose
Date added2020-05-08
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views1046

I słowa swojego dotrzymał.


W początkach czerwca *Tajmyr* wyszedł w morze. Czekaliśmy tej chwili jak zbawienia. Wiała świeża chłodna północno-wschodnia bryza, ale nie schodziliśmy z pokładu. Przepłynęły mimo nas zabudowania i zieleń Sołombalu, tartaki i zakłady przemysłu drzewnego ze stojącymi przy drewnianym nabrzeżu statkami dostawczymi, przystań Ekonomii. Nasz parowiec już odświstał cienkim gwizdkiem swoje trzy długie sygnały na pożegnanie z portem. Jeden ze statków odpowiedział nam solidnym długim basem. Z pokładu obserwowaliśmy widoczne między kępami zarośli meandry rzeczki Majmaksa. Wkrótce zaczęły się niżej położone błotniste brzegi. Wiatr zrobił się ostrzejszy i jeszcze bardziej zimny. Czuliśmy bliskość morza. Na lewej burcie prawie niewidoczna linia brzegowa zaczęła się oddalać.


*Tajmyr* szedł torem wodnym między czerwonymi i czarnymi wiechami, przed nami majaczyła czerwona maluteńka kropka, ni to boja, ni to co.


- To pływająca na Północnej Dwinie latarnia morska, - wyjaśnił nam palacz, wychodząc z maszynowni, by odetchnąć świeżym powietrzem.


Tak było. Coś takiego widziałem pierwszy raz w życiu. Wymalowana na czerwono, z białym pasem pośrodku, wyglądała jak prawdziwy statek z bukszprytem, tylko że w środku pokładu miała wysoki maszt z wielką czerwoną latarnią na szczycie. Przeszliśmy blisko niej, i widzieliśmy, jak ktoś z jej obsady zamachał do nas rękoma. Być może rozpoznał kogoś z naszej załogi.


W ten sposób niezauważenie wyszliśmy na otwarte morze. *Tajmyr* zaczął się huśtać. Przewalał  się z dziobu na rufę jak prawdziwy wielki lodołamacz. Z prawej strony czerniało wysokie Zimowe Nabrzeże. W morzu hulała fala, i na statek jak stado wełnistych białych pudelków nadciągały wciąż nowe szampańskie baranki z piany. Jak lekko się oddychało! Pełną piersią wdychałem chłodne powietrze i czułem się takim silnym, śmiałym i męskim facetem, jak nigdy wcześniej. Kilka lat spędzonych w jacht-klubie przyniosło wielką korzyść. Nie traciłem teraz równowagi na kołyszącym się pokładzie, łatwo po nim chodziłem, nie brało też jakoś na wymioty - czyli coś niecoś już jednak wyniosłem z tej praktyki na wodzie. Oto teraz właśnie stałem się prawdziwym wilkiem morskim. Przynajmniej wtedy tak mi się zdawało. Płynę właśnie sobie jak gdyby nigdy nic starym lodołamaczem po Morzu Białym, a przede mną Ocean Lodowaty. Na pewno spotkamy się z niejednym sztormem, i będę musiał z każdym z nich walczyć. A potem wylądujemy na wszystkich tych północnych wyspach bezludnych, będziemy na nich stawiać nawigacyjne znaki, wyładowywać żywność i zapasowy sprzęt przy wszystkich latarniach morskich dalekiej Arktyki. Myśli moje były tak jeszcze dziecinne...

  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media