Author | |
Genre | history |
Form | prose |
Date added | 2020-05-16 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1222 |
Tym razem nie udało mi się żony uspokoić, i rozstaliśmy się wtedy smutni. Żegnając się ze mną na nabrzeżu, długo stała w milczeniu, co i rusz poprawiając mi szalik na szyi... Wojnę czuło się w powietrzu. Nie było o czym rozmawiać, bo wszystko było jasne bez słów.
Po rejsie do Gdyni powróciliśmy na krótko do Leningradu, by w ciągu kilku dni załadować około 2,5 tysiąca ton tekstylnych odpadów, bawełny i łyka i 1. czerwca wypłynąć do niemieckiego Szczecina.
Tego dnia z pogodą działo się coś nieprawdopodobnego: wszędzie dookoła naszego *Eltona* padał mokry śnieg, wiatr wył na najróżniejsze głosy, po niebie szybko przelatywały porwane szare chmury, a wszak to początki lata...
Związek Radziecki nie brał udziału w wojnie, ale na wszystkich burtach i lukach naszych parowców błyszczały świeżo wymalowane wielkie znaki identyfikacyjne naszego państwa - czerwona flaga w białym prostokącie. Tak na wszelki wypadek...
W nocy płynęliśmy bez żadnych świateł. Statki tłukły się po morzu jak upiory, unikając spotkania, nie wiedząc, kto wróg, kto przyjaciel. Na pokładzie co chwila rozlegały się dzwonki alarmowe. Strwożeni ludzie zrywali się ze snu i rozbiegali na swoje stanowiska, oczekując komunikatu radiowego: *Szkoleniowy alarm przeciwpożarowy!*, jednak gdzieś w głębi podświadomości zawsze tkwił niepokój. Czy to tylko szkolenie?! Nasz radiowiec każdego dnia przynosił zatrważające doniesienia: *Przy Gedzerze tonie szwedzki statek. Wysłał sygnały SOS. Zatopiony przez nieznany okręt podwodny...*, *Duński parowiec ``Inga Mersk`` wszedł na minę u brzegów Bornholmu...*, *Na dno wraz z załogą poszedł parowiec ``Swenske Krooner``...*, *Z samolotu został ostrzelany stateczek dostawczy ``Malmoe``; kapitan i dwaj załoganci zabici...*
Staraliśmy się zachować spokój, ale wyczuwało się ludzkie napięcie i nerwowy stan, że za chwilę, za moment musowo coś złego i nam także się przydarzy... Czasami całkiem nieoczekiwanie niedaleko naszego kursu pojawiały się kioski łodzi podwodych, na których jacyś ludzie w czarnych kombinezonach przez lornetki uważnie obserwowali nasz statek. Kim są ci obserwatorzy? Hitlerowcy? Anglicy? Nasze patrole? Nie wiedzieliśmy nic. Serca zaczynały bić szybciej, i uczucie trwogi zostawało na długo. Mogłeś się spodziewać wszystkiego najgorszego.
Do Swenemunde przyszliśmy celowo dopiero rano (nocą do portu nie wpuszczano; ognie i latarnie wszędzie były zgaszone; trwało obowiązkowe zaciemnienie).
Język i konstrukcja fabuły są dobre i ciekawie jest. Nawet ze znawstwem morskich realiów..
Błaznami i oszołomstwem nie ma się co zajmować i przejmować.
ratings: perfect / poor
To nie tyle beletrystyka, co dokument, a ten chyba NIE MUSI literacko olśniewać??
Piszesz jakieś oszołomskie teksty, siląc się na nowatorskość, a to tylko bełkot.
I tym optymistycznym akcentem zakończyłem dyskusję z oszołomstwem.:)