Go to commentsZamek Wulzburg. Obóz jeniecki w Szczecinie /8
Text 48 of 167 from volume: Jurij Klimiencienko. Okręt płynie dalej
Author
Genrehistory
Formprose
Date added2020-05-29
Linguistic correctness
Text quality
Views1025

Któregoś popołudnia na teren obozu wjechały dwa ful wypas *maybachy*. Oficerowie komendantury pośpiesznie utworzyli powitalny szereg, wyprężyli się i przyłożyli dłonie do swych daszków. Sądząc po ich służalczym zachowaniu, przyjechali jacyś wyjątkowi ważniacy. Sam komendant żwawo podbiegł truchcikiem do pierwszego z samochodów, by otworzyć drzwiczki. Wysiadły z nich po kolei dwie młode kobiety i dwaj mężczyźni w szarych garniturach i kapeluszach. Gestapo! Z tego drugiego auta najpierw wyskoczyły na długiej smyczy dwa owczarki niemieckie, a za nimi wysiadło trzech jakichś napakowanych bydlaków, mordy tępe zakazane. Nastąpiła krótka narada, po czym komendant zaprowadził swoich gości do pustego baraku. Wszyscy oni zajęli miejsca przy otwartych na oścież oknach. Co to będzie? Uformowano z nas wielki krąg, w którego centrum stanął zastępca komendanta i wrzasnął:


- Po okręgu marsz! Bardzo powoli! Jak najwolniej!


Przerażający widok. Poruszaliśmy się jak jakieś mary. Kiedy zbliżaliśmy się do okien, rozdawała się komenda:


- Wolniej! Jeszcze wolniej!


Każdy z nas centymetr po centymetrze  przesuwał się przed siedmioma parami świdrujących, uważnie wpatrzonych i badawczych oczu. Pod takim spojrzeniem serce lodowaciało. Nie, nie ze strachu, a z jakiegoś straszliwego poczucia, że... jesteś nikim? Nie człowiekiem, a... pylinką marną?? Miałeś uczucie, że jesteś jakimś mikrobem, obserwowanym przez mikroskop.


- Dalej!


Robiliśmy kolejne okrążenia. Powoli zaczynamy się oswajać z tą dziwaczną sytuacją. Idziemy i idziemy... krąg trzeci... trzynasty... gestapowcy w baraku przeglądają jakieś albumy, studiują jakieś fotografie, coś cicho do siebie szwargocą, i raptem ten grubas w kapeluszu wydaje rozkaz:


- Stop! Wyjdź z okręgu! Ty tam - tak, ten wysoki, ospowaty! Wychodź!


Zatrzymujemy się. Do tych z psami zbliża się przestraszony doktor z *Hassana*. Czemu to jego akurat wybrali? Niestety, gestapo niczego nie wyjaśnia.


- Marsz! Powoli! Wolniej!


Znowu idziemy. Kto będzie następny? Serce gdzieś tłucze się aż w gardle.


- Stop! Wychodź!


Tym razem wybrano elektryka z *Hassana*, Saszę Biegietowa, po nim mojego kapitana, dalej marynarza Borię Łojko i na koniec majtka z litewskiego parowca, Żyda Miszę Edelmansa.


Wszystkich pięciu pakują do swych samochodów, i Bóg wie dokąd natychmiast odjeżdżają.





  Contents of volume
Comments (3)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Już drugi raz dzisiaj jestem u Ciebie w Szczecinie. Najpierw u jubilatki Beatki, :) teraz w obozie jenieckim. :(
Wolę u Beatki.
"Kiedy zbliżaliśmy się do okien, rozdawała się komenda". — Nie "rozległa się"? No ale może się mylę, bo wiesz, 30 lat zrobiło swoje. ;)
avatar
Racja; "rozlegała się komenda" brzmi zdecydowanie lepiej :(

Twoja, Michalszko kochana, polszczyzna - po dziesięcioleciach emigracji! - jest bez zarzutu. To pokazuje, jak bardzo kochasz i w sercu swym kołyszesz swój k/raj dzieciństwa
avatar
Ojej, Emilio, tyle ciepłych słów pod moim adresem. Miło mi. Tak, kocham Polskę i Polką na zawsze pozostanę, gdziekolwiek los mnie rzuci.

"Ojczyzna jest naszą matką ziemską. Polska jest matką szczególną. Niełatwe są jej dzieje, zwłaszcza na przestrzeni ostatnich stuleci. Jest matką, która wiele przecierpiała i wciąż na nowo cierpi. Dlatego też ma prawo do miłości szczególnej". (Jan Paweł II)
© 2010-2016 by Creative Media