Go to commentsOkręt płynie dalej. Blankenfelde /11
Text 62 of 167 from volume: Jurij Klimiencienko. Okręt płynie dalej
Author
Genrehistory
Formprose
Date added2020-06-07
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views1033

*Podczas sporządzania list na miejscu, jeszcze w berlińskim obozie, wykryto nazwiska trojga ludzi - kobiety i dwóch mężczyzn - niezarejestrowanych w dokumentacji naszego konsulatu. Nikt ich nie znał, lecz cała ta trójka zapewniała, że wszyscy oni są sowieckimi obywatelami, że od dawna pracowali w Rzeszy i teraz wracają do kraju razem z internowanymi. Przedstawiciel Wilhelmstrasse również zapewniał, że ludzie ci byli w Holandii na delegacji i od zawsze reprezentowali Rosję, dlatego figurowali na oficjalnych niemieckich listach tych, co podlegali ewakuacji. Mimo naszych protestów, cała ta trójka pozostała pośród pozostałych internowanych. Dopiero później stało się jasnym, do czego ci ludzie byli Niemcom potrzebni: podczas przekraczania granicy bułgarsko-tureckiej ni z gruszki, ni z pietruszki wszyscy oni zgodnie oświadczyli, że odmawiają powrotu do CCCP. To w tym dokładnie miejscu na mapie Europy *wybrali wolność* i postanowili pozostać w Trzeciej Rzeszy. Propaganda hitlerowska z tego powodu podniosła nieopisany szum. Wszystkie gazety i radio w najdrobniejszych szczegółach rozpisywały się o tym, jak to *trójka obywateli radzieckich odmawia powrotu do bolszewickiej Rosji i prosi o azyl polityczny w Imperium Niemieckim*.


Tego wszystkiego, niestety, dowiedzieliśmy się dopiero po dziesięcioleciach. Tymczasem wtedy, w obozie Blankenfelde, zdenerwowani i przytłoczeni wszelkimi możliwymi i niemożliwymi słuchami, w swojej świętej naiwności nadal oczekiwaliśmy wymiany.


Jednak kolejne dni mijały jeden za drugim, potem tygodnie i całe miesiące, a o naszej drugiej partii Niemcy milczeli. Nasi kapitanowie kilka razy chodzili w tej sprawie do komendantury, ale tam niczego konkretnego powiedzieć im nie mogli, nakazywali cierpliwość i polecali mieć nadzieję w Opatrzności.


To był dla nas szczególnie ciężki czas. Trafiały do nas kompletnie niewiarygodne wieści: *Rząd radziecki odmówił przyjęcia internowanych!*, *W CCCP było mało Niemców, wziętych do niewoli, i z tego powodu nie było na kogo wymieniać marynarzy*, *Hitlerowcy zamiast marynarzy wysyłają jeńców wojennych*... i cały ten wór bzdur miał pochodzić *z najbardziej wiarygodnych źródeł*.


A ile cierpień, męki i zbytecznych nerwów przynosiły nam co i rusz wjeżdżające na teren naszej połowy obozu samochody!


- Panowie! Jedziemy! Wermachtowiec powiedział, że przyjechali po nas! Zaraz przyjdzie komendant z tłumaczem...


Chodziło jednak wcale nie o to, że rzeczywiście wyjeżdżamy, a o to, by nas psychicznie gnębić i całkiem zdołować. Nikt po nas nie przyjeżdżał! Od tego nieustannego czekania słanialiśmy się po placu jak nieprzytomni, ponurzy i nabuzowani narastającym rozczarowaniem. Nie mieliśmy ochoty na rozmowy. Wszystkie nasze optymistyczne prognozy nie sprawdziły się. Radio, szczekaczki i niemieckie cajtungi*) wciąż grzmiały wyłącznie o hitlerowskich zwycięstwach.



........................................................................


*) cajtungi - z niem.  gazety

  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media