Author | |
Genre | history |
Form | prose |
Date added | 2020-06-07 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1038 |
Ciężarówki ruszają.
- Do zobaczenia! Wkrótce się spotkamy! - jeden przez drugiego krzyczymy, machając im na pożegnanie wszystkimi rękoma. - Powiedzcie tam, że zawsze o nich myślimy!
Rozwierają się skrzydła bramy, i po chwili kolumna samochodów znika nam z oczu. Odjechali... Stoimy smutni na placu.
- To co, koledzy? Nie płaczemy? Na nas przyjdzie kolej jutro! - próbuje nas pocieszać kaowiec Zotow, lecz jego słowa wcale nie podnoszą nas na duchu.
Przeciwnie, brzmią jakoś bardzo niepewnie i budzą nieokreślony niepokój. Wieczorem zaś od Francuzów jakimś im tylko znanym kanałem dowiadujemy się wprost sensacyjnych wieści: za ogromną łapówkę od handlarzy futrem komendant wysłał ich wszystkich do Turcji zamiast nas! Czy to możliwe?! Nie, nie, to musi być jakaś cholerna ściema! Przecież to nie jest jego - komendanta - prywatny folwark! W tej sprawie są wszak obie *wysokie umawiające się strony*, a nasz rząd żądał powrotu nie jakichś nikomu w kraju nieznanych niemieckich kupców, a swoich marynarzy! Wymiana dokonuje się przecież zawsze według ściśle określonych, zaaprobowanych przez naszych i szwabów reguł i zgodnie z listą konkretnych nazwisk... To są wierutne kłamstwa, durne jakieś plotki! Nie może tak być! Na wszelkie sposoby staraliśmy się zachować jakiś optymizm, lecz mimo tych wszystkich argumentów i logicznych na oko wyjaśnień szlag trafił cały ten nasz przedwyjazdowy radosny nastrój.
Dopiero po wojnie od tych, co wyjechali w pierwszej partii wymiany i cudem przeżyli furię kolejnych wojennych frontów, dowiedzieliśmy się wszystkiego. Francuzi mówili prawdę: w tym transporcie internowanych futrzarze za gigantyczne pieniądze zajęli na ciężarówkach nasze miejsca!
W Turcji hitlerowcy przekazali cały transport Turkom, a kiedy ci się w końcu zorientowali, że zostali wrobieni w śmierdzące jajo, było już po wszystkim. Przecież im tam w Ankarze wsio rawno, kogo przekazać naszym: marynarze to czy nie marynarze. Ważne, żeby się zgadzała kasa: przecież także i oni otrzymali od handlarzy grubą forsę przy tej okazji, dlaczego zatem nie wspomóc przyjaciół z Berlina? Żaden z nich nie przekroczył z naszymi kolegami granic Turcji, gdyż nikt spośród nich nie wracał do Rosji! Wszyscy oni wraz z żonami i dziećmi chcieli tylko wydostać się z ogarniętej wojną Wielkiej Rzeszy. W Ankarze poprosili o azyl i po jakimś czasie stamtąd rozpełzli się po różnych krajach świata, byle dalej od nalotów i bombardowań.
Na bezprawie gestapowców, związane z wymianą internowanych sowieckich obywateli, ciekawe światło rzuca fragment cytowanej już wcześniej przeze mnie książki Bierieżkowa *Z misją dyplomatyczną w Berlinie*. Oto, co pisze autor: