Author | |
Genre | history |
Form | prose |
Date added | 2020-06-10 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1083 |
WALKA Z PRZESTĘPCZOŚCIĄ
Pewien anonimowy lekarz opisujący te czasy ujął to tak: „To było jak życie w kraju, w którym wszystkich złodziei i bandytów wypuszczono na wolność i całkowicie zawieszono działanie prawa”.
Specyfika funkcjonowania nazistowskiego aparatu sprawiedliwości czyni niemożliwym nakreślenie precyzyjnego obrazu przestępczości. O ile bowiem istnieją dane co do efektów pracy sądów, liczby skazanych, to dotyczą one jedynie części zjawiska, a i to z zastrzeżeniem. Znaczna ilość ze skazanych to niekoniecznie przestępcy w potocznym rozumieniu tego słowa. Penalizowaniu podlegał cały zespół zachowań nie mających nic wspólnego z czynami przestępczymi, wiele za to z szeroko pojętymi wolnościami i prawami obywatelskimi. Z biegiem lat zmieniały się proporcje [ w Rzeszy] skazanych za przestępstwa „tradycyjne” i skazanych za nowo wprowadzone paragrafy - karano za słuchanie radia, przechowywanie literatury, przynależność do określonych grup społecznych, przejawianie preferencji seksualnych niemile widzianych przez władzę, czy wreszcie kontakty seksualne pomiędzy pełnoprawnymi obywatelami Rzeszy i przedstawicielami narodów podbitych, uznanych za gorsze rasowo, a także za „czyny nierządne sprzeczne z naturą”. Nazistowski aparat przymusu dysponował także wieloma instytucjami uprawnionymi do karania, od których nie wymagano prowadzenia jakichkolwiek statystyk. Niejednokrotnie rezygnowano także z oceny skuteczności prowadzonych działań. Większość kar nakładały na ludność miejscową różnego rodzaju sądy doraźne działające przy wyższych dowódcach policji i SS, i innych przedstawicielach administracji. W działaniu swym kierowały się one szybkością procedur dążąc raczej do wymierzania kar dotkliwych, a nie sprawiedliwych. Choć pojawiają się i takie dziwy jak wydany 24. 01. 1940 przez samego Franka ( generalnego gubernatora Generalnego Gubernatorstwa) zakaz wypieku, sprzedaży i kupna (!) pieczywa pszennego. Odtąd wypiek taki był przestępstwem i groził obozem koncentracyjnym. I oto prowadzący w terenie działania dowódca w raporcie wylicza, że zabił tylu a tylu bandytów, ale liczba taka w żaden sposób nie koreluje z liczbą zdobytej broni. Padają liczby: zlikwidowano 300 bandytów i zdobyto 3 sztuki broni. Mając do czynienia z takimi raportami nie da się nijak oszacować efektywności działań organów porządkowych, poza konstatacją, że zajmowały się one mordowaniem.
Walką z przestępczością zajmowały się także i instytucje polskiego państwa podziemnego. Osobne instytucje tym się zajmujące tworzą cywilne i wojskowe organy Polskiego Państwa Podziemnego. ( Czytałem relację o tym, jak dwie ekipy – jedna wojskówki, a druga z cywilnego, niezależnie od siebie przyszli, by zastrzelić. Całe szczęście, że ci ludzie byli przytomni, bo inaczej dziś opowiadalibyśmy sobie o strzelance między kolegami, takiej nie wiadomo czemu zaistniałej.)
I tak na przykład 15. 09. 1943 gen, „Bór” Komorowski wydaje instrukcję w sprawie zapewnienia bezpieczeństwa i porządku publicznego na terenie okręgów AK, która owszem mówi o zwalczaniu przestępczości, ale nie tylko. W punkcie 2 nakazuje ona „wystąpić przeciw elementom plądrującym bądź wywrotowo bandyckim”. W punkcie 3 czytamy, że „ występować należy tylko przeciw grupom specjalnie dokuczliwym dla ludności miejscowej i dla Sił Zbrojnych w Kraju, przede wszystkim przeciwko tym, którzy mordują, gwałcą bądź rabują.” I punkt 4: „ likwidować przywódców i agitatorów, nie siląc się na likwidację całej bandy.” Niestety, instrukcja ta odnosi się mniej do sytuacji w głębi kraju, a dość specyficznie opisuje to, co działo się na wschodnich terenach, bo tego rodzaju zalecane działania tam oznaczały zwrócenie broni przeciw partyzantce sowieckiej, bądź żydowskim grupom przetrwania To one stosowały tego rodzaju naganne, często o wiele bardziej dotkliwe dla ludności niż działalność okupanta, strategie. W jakiej bandzie są agitatorzy? No i jeszcze jeden istotny aspekt: skoro nakazuje się likwidować tylko przywódców, to i podziemie cierpi, podobnie jak okupant, ma brak mocy przerobowych.
Ale i tu wymóg zachowania konspiracji sprawiał, że wyroki były wydawane arbitralnie. Raczej dewiacją była możliwość przesłuchiwania oskarżonych i inne formy ich uczestnictwa w procesie. Ponieważ także i organizacje konspiracyjne dążyły do ograniczenia przestępczości, z powodów, o których wspomnę potem, równie dla nich dotkliwej co i dla okupanta, w określonych okolicznościach nie wahano się przed podejmowaniem działań radykalnych w swej bezwzględności. Także i z tej strony barykady tworzono sądy doraźne zajmujące się błyskawicznym wymierzaniem sprawiedliwości. Oczywiście w tym wypadku trudno mówić o możliwości uwięzienia, co redukowało zakres kar – chłosta, konfiskata mienia, banicja albo kara śmierci. Tej orzekły sądy AK około 4000, zaś wykonano blisko 2500. Z tego statystyki podają, że 231 przestępców zlikwidowano w 1943, a 695 w I półroczu 1944. Takie sądy tworzono przy większości oddziałów partyzanckich i przy wielu dowództwach konspiracyjnych organizacji zbrojnych. Sytuacja i na konspiratorach wymuszała działania szybkie i dotkliwe, dziś więc brak i z tej strony jakichś ogarniających całość zagadnienia danych ( a może tylko ja ich nie znam).
Pewne dane przybliżające stan faktyczny jednak się zachowały. Władysław Bartoszewski w „1859 dni Warszawy”[1] wspomina pod datą 5. 06. 1943, że liczba ściganych przez Arbeitsamt za niestawienie się na roboty liczy 13 000 nazwisk. Dość sporo ich było jak na czas okupacji - 4 lata!
Analizując system prawny i system sprawiedliwości III Rzeszy Franciszek Ryszka w „Państwie stanu wyjątkowego”[2] podkreśla, że trudno mówić o jakiejkolwiek możliwości porównania z innym podbitym przez nazistów narodem, każdy bowiem traktowany był inaczej przez okupanta. Inne były standardy, normy i mody w nakładaniu kar za te same czyny. Inne były zresztą systemy prawne stworzone dla Protektoratu Czech i Moraw, Generalnego Gubernatorstwa, okupowanych krajów Europy Zachodniej czy krajów bałkańskich.
Inne były również pensje pracowników – w GG wyższe, większe uprawnienia na analogicznych stanowiskach, wyższe normy żywieniowe dla pracowników GG, zwolnienie od woja, dosłownie pojawiają się „ szerokie możliwości wymuszeń i nadużyć” wśród aparatu. Dietrich Troschke, pracujący w Rzeszowie ujął to tak: „Tutaj ktoś, kto w domu był tylko malutkim trybikiem w machinie administracyjnej, posłusznie wypełniając swoje zadania w zamian za skromne wynagrodzenie, nagle był stawiany na czele całego wydziału lub instytucji rządowej, ze znacznie wyższą płacą i dziesięciokrotnie wyższą odpowiedzialnością.” Byli i tacy, którzy właściwie uciekli z Rzeszy, jako autorzy skandali obyczajowych albo ekonomicznych, by tu zacząć od nowa. H. Frank dostał szansę na ruszenie kariery od nowa. Odilo Globocnik miał za sobą kompromitację w Wiedniu. Friedrich von Balluseck, naczelnik powiatów tomaszowskiego i jędrzejowskiego, tu znalazł pole do realizacji swych pedofilskich fantazji. [3] Ludwik Landau zanotował „korupcja wśród Niemców jest nieopisana” ( początek 1940).
Zachował się - tajny – raport o stanie przestępczości w Rzeszy za rok 1942, zawierający także zestawienie porównawcze do roku wcześniejszego. F. Ryszka podaje interesujący przykład Czechów i Polaków. Czesi stawili jedynie wątły opór, w proteście, a poza tym Niemcy uznali ich za o wiele bliższych sobie, niż Polaków, Białorusinów, Ukraińców... wiele było tych nacji, rozmaicie ocenianych. Bałtowie jako niesłowianie byli oceniani wyżej od Polaków, mieli prawo do kierowniczych stanowisk – jako menadżerowie pośredniego szczebla i mieli też swoje dywizje SS.
Ze wspomnianego wyżej raportu wywnioskować można to, że ... wśród Czechów mniejsza liczba oskarżonych była skazywana, więcej więc ich uniewinniano. Czesi mieli także większą liczbę recydywistów stających przed sądami. Wśród stawionych przed sąd skazanych zostało 96,9 % „Polaków i Żydów” { w takiej grupie byli klasyfikowani}, zaś wśród mieszkańców Protektoratu już tylko 92,8 %. Odpowiednio udział osób uniewinnionych wynosił w pierwszej grupie 2,8 %, w drugiej zaś 6,7 %. Interesująco wygląda zestawienie udziału recydywistów – wśród stawionych przed sąd „Polaków i Żydów” wynosił on 6,9 %, zaś wśród „mieszkańców Protektoratu” 20,6 %. Sprawozdawca ministerstwa sprawiedliwości w komentarzu do tej statystyki tłumaczy stosunkowo niski procent [ w porównaniu do „mieszkańców Protektoratu”] recydywistów wśród stawionych przed sąd „Polaków i Żydów” lukami w rejestrze skazanych powstałymi jesienią 1939. F. Ryszka tłumaczy to różnicą strukturalną wyrażającą się w innym stosunku sądów do grupy „Polacy i Żydzi” i uznawaniu już na początku postępowania przedstawicieli tej grupy za „szkodników społecznych”, a więc zagrożonych wyższymi wymiarami kary. Można to ująć prościej: do recydywy potrzebne są dwa czynniki – niskie wyroki i konsekwencja przestępcy w działaniu. W przypadku Polaków czynnik pierwszy nie istniał, co zapobiegało pojawieniu się czynnika drugiego.
Im głębiej w statystyki, tym ciekawszy jest obraz sytuacji. Udział omawianej powyżej grupy w ogóle skazanych to niecałe 10 % - „Polaków i Żydów”. Kara śmierci orzeczona wobec przedstawiciela tej grupy bywa niemal równie często co wobec „Niemca i cudzoziemca” [ nazwa grupy obejmującej Niemców i innych korzystających z pełni praw] – dla Polaków 930, dla Niemców 1061. O ile dla Niemców, Czechów dostępny jest wyrok więzienia [ ciężkiego lub zwykłego] , to dla Polaków już nie, bo nie dostaje jej ŻADEN Polak, ale już skazanych zostaję na nią 2212 Czechów [ciężkie] i 15850 Niemców. W sumie na kary więzienia skazanych zostaje 143 885 Niemców i 6 785 Czechów, ale ani jednego Polaka. Powód? – doskonale komentuje to wyższy dowódca policji i SS w 1940: „ Ciężkie więzienie nie skutkuje, utraciło całkowicie charakter środka odstraszającego. Ludzie ci chcą wręcz dostać się do więzienia. Zależy im na wikcie, a poza tym w więzieniu nie będą marzli.”[4][5]
To zestawienie pokazuje, że istniał jednak pewien mechanizm niwelujący wszelkie różnice – w zamian za brak więzienia Polacy dostają całą pulę miejsc w ciężkich obozach karnych, zwykłych obozach i większość konfiskat majątku { na 85 wszystkich 78 to Polacy, a 4 Czesi}. W tym właśnie wyrażają się różnice w traktowaniu różnych nacji, a Polaków i Czechów w szczególności. Brakło dla Polaków kary aresztu – dostaje ją 378 Niemców i 54 Czechów. Jest jeszcze grzywna i w tej kategorii znacząco wyprzedzamy Czechów i ostro gonimy Niemców – nasze 16 939 i Czechów 3 037. To wymiar ekonomiczny. Skazani na wysokie lub o wyniszczającym charakterze wyroki rokowali nikłe szanse na powrót do swego skonfiskowanego majątku – a były takie momenty, kiedy interes III Rzeszy wymagał przejęcia przez Niemca jakiegoś majątku, bo to wzmacniało niemczyznę. Nasza druga pozycja w zestawieniu grzywien wynikała – jak przypuszczam, ze względnej łatwości ściągania tego typu kar, bo często udaje się uzyskać coś w poczet należności za grzywnę. Czasem w naturze. Inwentarz albo zapasy, albo cokolwiek innego wartościowego.
W 1939 w Polsce funkcjonowało 340 więzień i aresztów. W okrojonej terytorialnie, funkcjonującej jako GG, było ich 1300. Puste przecież by zamknęli. Tu widać różnicę, prawda?
Hans Frank, komentując różnicę między GG a Protektoratem Czech i Moraw, sarkastycznie określił to tak, że gdyby, tak jak w Protektoracie, wywieszano plakat o każdych 7 rozstrzelanych, to w GG brakłoby lasów.
[1] Wł. Bartoszewski „1859 dni Warszawy”, Kraków 2008 – „wydanie trzecie – pierwsze bez cenzury przejrzane i uzupełnione przez A. K. Kunerta” – oj, działo się, ,fajnie się to czyta: dzień po dniu , megakryzys , jedno wielkie srajewo, a mimo to ludzie naprzeciw ze wszystkich stron próbują walczyć . Na różne sposoby. Pisana szeroką perspektywą szczególna kronika.
[2] „Ossolineum” 1985 – o! To jest dopiero historia, ze szczegółami, rewolucyjnych zmian w prawie, z – jakby to powiedzieć – mocą ustawy, a więc szybko. To także horror – to tworzenie coraz większej liczby praw niwelujących, usprawniających, tworzących nowe jakości życia społecznego – coraz więcej praw, które coraz trudniej poznać.
[3] Martin Winstone „Generalne Gubernatorstwo. Mroczne serce Europy Hitlera”, Poznań 2015. Lekko się to czyta i warto to zrobić, choć autor nie rozumie wyraźnie specyfiki tego miejsca i sytuacji. I daje się nabrać na wiele kalek. NSZ zabija Żydów – bez cienia refleksji, że chodzi konkretnie o bandytów przytulonych do GL/AL. Ale – bardzo interesujące spojrzenie na akcję „Burza” na przykład.
[4]
[5] Włodzimierz Borodziej „ Terror i polityka” PAX 1985 - fascynująca historia o pojebanych kolonizatorach III Rzeszy, tych działających akurat tutaj, w Polsce. Mnóstwo mięsistych, nadzianych faktami historii.
Gierek- zmiana systemu. Stan Wojenny. Internowania, Nagroda Nobla. Mur Berliński. Samolot.
Wciąż te same kłamstwa. Bo nikt nie zna prawdy.
Kiedyś jeden facet, na weselu, powiedział mi, bo ja historii się uczę od ludzi, że jak była wojna, to oni, na głębokiej prowincji nie za bardzo wiedzieli o co chodzi.
- Błyskało się za lasem, a potem dotarło do nas, że przeszedł front.
Każdy pudruje sobie historię na swój sposób. Bo są w tym emocje, zaklęte w legendy.
Nikt nie wie, jak było naprawdę.