Author | |
Genre | history |
Form | prose |
Date added | 2020-06-19 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1138 |
Starzy komuniści stworzyli w obozie podziemie. Jego cel: za wszelką cenę nie dopuścić do tego, by fryce złamali naszego ducha! Podtrzymać morale, zająć ludzi czymś pozytywnym, wyprowadzić ich z wszechogarniającego stanu apatii i półśmierci, choć jakoś wpomóc chorych... Wróg dysponuje wszelkimi środkami zabijania, my mamy wiarę w zwycięstwo, miłość do swej ojcowizny i niezłomność marynarza. Do pracy w tej organizacji aktywnie włączyli się Griebienkin, Dalk, Szylin, Zotow, Siemientkowskij, Ikonnikow, Ustinow, Pućkow. I chociaż tak niewiele można zdziałać w warunkach więziennych, od razu poczuliśmy powiew zmian. Poczuli to także Niemcy. Coraz częściej wpadał Weifel, nachodzili nas oficerzy, coraz więcej też było przeszukań.
Jako pierwsi otrzymali zadania ci marynarze, co obsługiwali obóz - arbaitdinstowcy.
- Wania, - zwraca się do sprzątacza komendantury Borys Ikonnikow, - mają tam na dole jakiś radioodbiornik?
- Mają. A co?
- Może byś jakimś cudem posłuchał, co mówi Moskwa? Choć przez minutkę? Dałoby się to jakoś zrobić?
- Boże! wątpię. Jak to zobaczą - kula w łeb gwarantowana!
- No, to mówi się trudno. Nie będziesz pchał się na ich chujowy rożen!
Od tego czasu biedny Wania Kulin na sam widok tego ich hitlerowskiego radia dostaje drżączki. Tak go ciągnie, by przekręcić jego gałkę, tak mami... I znajduje sposobność, by to zrobić. Wachman, który go pilnuje, lubi sobie kurzyć papieroski na świeżym powietrzu. W tym czasie, kiedy się sprząta pomieszczenia komendantury, zawsze wyłazi na ganek. Kulin cichutko włącza odbiornik. Jest wczesny ranek. Poza nim o tej porze nie ma tutaj żywej duszy. I oto przez moment słychać głos Moskwy... A wieczorami we wszystkich celach nasi tak znękani ludzie z ożywieniem komentują wszystkie nowości, jakie tylko nasz kochany Wania usłyszał.
Starszego kucharza, Siergieja Pawłowicza Gorbatiuka, w czasie więziennego spaceru zatrzymuje starszy mechanik z *Dniestra*, Szylin. Są z tego samego statku, razem pływali.
- Pospacerujemy razem? Mam do pana sprawę.
Gorbatiuk kiwa głową.
- Słuchajcie, Siergieju Pawłowiczu. Trzeba wydawać chorym z rewiru więcej zupy, bo inaczej wszyscy tam pomrą.
- Ale co ja mogę? Przecież pan wie, jak nas kontrolują! Podczas wydawania posiłków zawsze jest obecny nasz unter.
- Kochany Siergieju Pawłowiczu, niech się pan zlituje nad naszymi ludźmi!
- Ja przecież się lituję! Ale jak mam to zrobić?
- Może niech pan pogada z pozostałymi naszymi kucharzami. Z Miszą Mudrowym, z Fiedią Pietuchowym, z Łagwieszkinym. Może też Edelmanis coś wymyśli? Trzeba to koniecznie zrobić nawet kosztem zdrowych. Ci ze Stutthofu padają z nóg.