Author | |
Genre | history |
Form | prose |
Date added | 2020-06-20 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1180 |
Ciężkie zadanie otrzymał zawsze głodny Gorbatiuk, ale młodzi kucharze nie wahają się ani sekundy.
- Musimy nalewać w kotły dla lazaretu więcej! Trzeba pogadać z naszym unterem. Miszka, ty to zrób. Krifta to niezły gość. Niech coś dodaje do zupy, żeby była pożywniejsza! - mówi z żarem Mudrow.
- Matko, ciszej! Co się tak drzesz! - przeraża się biedny Gorbatiuk.
Misza Edelmanis wybiera sposobny moment i próbuje to wszystko przekazać Krifcie. Nie musi długo go przekonywać.
- Dobra, zgadzam się - róbcie, co uważacie, tylko żebyście nie wpadli. Jak coś, to ja o niczym nie wiem! O niczym! Nie będę was bronić, jak was przyłapią! Wiadomo, chorych trzeba ratować. I strzeżcie się Weifela. On tu kurwa wszędzie węszy!
Teraz potrzebna jest już tylko lisia zręczność. Masz tak robić, żebyś nie wpadł! Odtąd nasi z kuchni *karmiciele* przejawiają wyjątkową wynalazczość i odwagę. Kradną chleb, kradną też cukier i tłuszcz podczas ich wydawania, dodają to wszystko do zupy - po czym trafia to na rewir... i do misek naszych chorych marynarzy z *Magnitogorska*. A przecież za takie machinacje jak nic grozi ci u tych hitlerowców KC, obóz śmierci, a nawet coś jeszcze gorszego... Ci nasi kucharze to nieźli ryzykanci...
Z naszym lekarzem z lazaretu rozmawia sam Ustinow.
- Pan rozumie, że teraz musimy na rewirze położyć jak najwięcej tych ze Stutthofu, z *Magnitogorska*. Są z nas najsłabsi. Nie będą musieli schodzić na apele i będą dostawać troszkę lepsze żarcie - a to ostatnie to już wyłącznie nasze zmartwienie.
- Trudna sprawa... Ja chyba nie jestem w stanie pomóc. O tym, kogo biorą do lazaretu, decyduje wyłącznie felczer.
- Ale on szanuje pana zdanie, prawda? To pan jest lekarzem, nie on. Niech pan, doktorze, spróbuje jakoś go przekonać. A jak już tam do siebie kogoś weźmie, to chyba będzie umiał to uzasadnić temu swojemu nadzorcy lejtenantowi! Poinstruuje go tylko pan, co i jak - i już. To powinno zadziałać. Dobrze mówię?
- W takim razie spróbuję... Ale co z tego wyjdzie, jeden pan Bóg wie.
Nasz lekarz *spróbował*, i tym sposobem wielu magnitogorców trafiło do lazaretu.
Wiktor Swirin, nasz okrętowy i obozowy ślusarz, otrzymał zadanie sprawdzenia i wyremontowania zamków we wszystkich drzwiach. To ulubieniec Weifela. Jest wygimnastykowany, krótko ostrzyżony, zawsze uśmiechnięty, a to, że taki wychudzony, to żadna tutaj nowość - w obozie nie ma już ani jednego grubasa.
- Rabotać, Swirin! - śmieje się do niego Weifel. - Gut rabotać!
- Jawohl!
Jak rabotać, to rabotać. Swirin ze wszystkich zamków wyjmuje zapadki, i teraz każdy z nich otwiera się już zwykłym gwoździem. A to dla nas bardzo ważne. Mamy nareszcie łatwy dostęp wszędzie...