Go to commentsZAMEK WULZBURG 40
Text 105 of 167 from volume: Jurij Klimiencienko. Okręt płynie dalej
Author
Genrehistory
Formprose
Date added2020-07-03
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views1209

Tymczasem nadal ludzie umierają. Osłabiony głodem organizm nie potrafi obronić się przed chorobami. Najmniejsze przeziębienie często kończy się tragicznie. Rewir zawsze jest przepełniony. Rano otwierane są tam okna na wiele godzin - i tak *przewietrzają* leżących w gorączce chorych. Hitlerowcom to bardzo na rękę, bo w ten sposób szybciej wszyscy zdechną. Lekarz-leutenant co tydzień przyjeżdża na zamek własnym *oplem* i kontynuuje *kurację* swoimi metodami. Jakiemuś Krulikowskiemu boli ząb? Zaraz mu pomożemy! Doktor bierze szczypce i wyrywa cierpiącemu... zdrowy. Na co komu zęby, skoro i tak jeść nie bardzo jest co.


Stiepanow jest naprawdę chory, ma czyraki w gardle. Herr doktor go *operuje* i robi mu zastrzyk prosto w zaatakowane wrzodami miejsce. Po kilku minutach Stiepanow kona na stole operacyjnym. Doskonale. Można kolejnego wszarza wykreślić z listy żywych i włożyć mu między zęby jego przełamaną blaszkę z numerkiem. Umiera maszynista Sienia Uszarowskij, który ma galopujące zapalenie płuc i w nocy dosłownie dusi się z braku powietrza. Nie ma komu udzielić mu pomocy, bo nikt nie dyżuruje o tej porze w lazarecie.


Nie, już lepiej wcale nie chorować. Sterta poskładanych równiutko worków w biało-niebieską kratkę piętrzy się w kącie rewiru na stoliczku. Wszyscy wiedzą, po co. Kiedy umiera marynarz, Niemcy zawsze każdemu wpisują tę samą diagnozę: *Zmarł z powodu choroby przywiezionej z kraju*.



.....................................................................................................................................................................



Iwan Iwanowicz Helm, nasz obozowy tłumacz, jest człowiekiem przedsiębiorczym. Któregoś dnia wypatrzył u Weifla wspaniałą inkrustowaną papierośnicę z orzechowego drewna. Obejrzał ją ze wszystkich stron, cmoknął z podziwem i zapytał:


- Skąd pan to ma?


Unter niechętnie wskazał na okna jednej z cel.


- Stamtąd. Wielu tych ruskich takie cacka robi. Jest zakaz, ale... - i znanym gestem pokazał, że wszyscy tutaj patrzą na to przez palce.

- Jasne. Oczywiście. - burknął Helm i poszedł z powrotem do baraku komendantury.


Następnego zaś dnia złożył Olegowi Snytkinowi, naszemu najlepszemu rzeźbiarzowi propozycję nie do odrzucenia.


- Zorganizuję dla was warsztat tutaj przy komendanturze. Dostaniecie wszystkie potrzebne narzędzia, materiały oraz farby i będziecie robić cygarniczki, szkatułki, papierośnice, figurki do gry w szachy. Słyszałem, że umiecie pięknie rzeźbić w drewnie. Wszystko, co wyprodukujecie, oddawać będziecie mnie. Nikt was nie będzie brał do innych robót. Pogadajcie z pozostałymi marynarzami i co ustalicie, przekażecie mi jutro.

- Dobrze, przekażę.

  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media