Author | |
Genre | history |
Form | prose |
Date added | 2020-10-17 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1054 |
Weifel poleciał do naszego rewiru i wskazał palcem leżącego w gorączce Dołżenko:
- Ty tutaj jesteś gospodarzem. Pilnuj porządku!
Na placu sprawdził wszystkich internowanych według listy nazwisk. Komendant podniósł rękę i wsiadł do auta. Zazgrzytały i otworzyły się zamkowe wrota. Oficerowie komendantury zaczęli wskakiwać na ciężarówkę. Po chwili już razem z końmi i wozem z żywnością wyjechała na zwodzony most. Na dziedzińcu rozległ się rykliwy rozkaz:
- Zwartą kolumną - marsz!
I otoczona z czterech stron wermachtowcami i wilczurami kolumna drgnęła i jak długi wąż popełzła do bramy.
Przylgnąwszy do krat w oknach, nasi chorzy towarzysze zaczęli za nami wołać:
- Żegnajcie! Da Bóg, może się jeszcze zobaczymy!
Zostali w zamku sami, porzuceni na los szczęścia.
Po chwili ostatni marynarze skryli się za otwartymi wrotami. Po raz pierwszy od tylu stuleci nie było komu ich zamknąć. Opustoszało i ucichło więzienie. Po dziedzińcu niesione podmuchami wiatru walały się jakieś papiery, w odrutowanej przestrzeni wte i z powrotem wahała się, skrzypiąc, przekrzywiona furtka. Szumiało koroną pełną świeżych wiosennych listeczków *drzewo Churchila* - czerwony buk. Przez tyle lat paliliśmy jego liście, jedliśmy z głodu jego maluteńkie pączki...
Kończył się czas ILAG-u 13. Wśród masy innych, rozsianych po całej Europie miejsc ludzkiego męczeństwa dobiegał kresu jedyny taki obóz radzieckich internowanych na terytorium faszystowskiej Germanii...
ratings: perfect / excellent