Author | |
Genre | prose poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2020-10-28 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1193 |
Jakie drogi, takie progi
Na ulicy lewicy trwa protest,
wybiegli z samotnego domu.
Na drzewie ptak ćwierka,
widzi jak pycha się rozpycha,
chcąc śmierci dla życia.
O drzwi świątyni rozbija
tablice dekalogu,
nie chce woli Boga „ Nie zabijaj”
i jak szarańcza.
wskakuje przez „okno życia”,
rozdzierając członki na strzępy,
na dłoniach lśni złowroga błyskawica.
Nie chcą wiedzieć, jaka jest prawda,
co ukryło się w zakamarkach sumienia.
Teraz wyszło na ulicę i wrzeszczy,
nie kwapi się przyznać do tego,
Że swoje szczęśliwe drogi
Pogubiło i uciekło w ciemne,
Rogowe odłogi.
Ulicą lewicy idzie protest,
przeciw światłu, bo wkrada się
w zakamarki sumienia.
Nie chce podność dłoni do góry,
a więc biedne sumienie
ucieka w ciemne zakamarki
i zbłąkana wola resztki soli
wyrzuciła na ulicę.
Już światło nieba wzbudza niepokój,
a matka krzyczy:
narodziłęś się, by na świecie
nieść miłość, a nie siąć zamęt.
Twardy orzech ma teraz do zgryzienia,
jak wrócić do światła,
do miłości, czym oddycha
cała ziemia.
Idą buntownicy,
Prawą jej stroną -
Inni buntownicy:
Przeciwnicy tej lewicy.
Dopóki chodzimy stronami,
Świat jest jak dynamit.
Idzie protest
(vide stosowne wersy)
Ulicą prawicy
Zaś kontrprotest
Tak chodzimy od stuleci
A czas płynie a czas leci
Z głodu mrą wciąż dzieci