Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2020-11-22 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1009 |
- Monsieur Duval, czy wie pan dlaczego pan się urodził?
- To chyba jest jasne. Tak musiało być.
- Nieprawda. Nic nie musi być. Pan się urodził, żeby umrzeć. Umieranie, to powolne uwalnianie od życia.
Narasta w panu napięcie do zrzucenia tego zasranego, codziennego jarzma. Kanapka do pracy, banan w windzie i ciągle ta sama lura z zakładowego czajnika, którego nikt nie napełnia. Wszyscy czekają, aż wejdzie pan do pokoju i w oczach kolegów widać co rano... `weź no bryknij sie po wodę`. Codzienne `zaglądanie do okien tramwajom` i ten cholerny mozoł, kiedy wybiera sie pan do pracy z miną jamnika, który próbuje ukręcić stożek na miejskim trawniku, a ogon ma, jak haczyk na kombinezon roboczy.
- Zaraz, chwileczkę, przecież śmieję się rano, jak wchodze do kadr, mówię dzień dobry i wszyscy mi z uśmiechem odpowiadają.
- Tak się tylko panu wydaje. Jak pan wychodzi z kadr, kadrowa podnosi głowę znad biurka i mówi:
- Widzieliście tego bęcwała z zasiłków? Zawsze ma odpięty rozporek, a chodzi, jakby prawą nogę miał w ortopedycznym bucie.
- Tak, a jak się wreszcie wysika, to zapina, ale nie widzi gamoń mokrej plamki po moczu i tak chodzi parę godzin, zanim mu wyschnie. Ja takiego chłopa, to bym nawet pięć minut nie trzymała w domu.
- To, to... niemożliwe. Ja zawsze pamiętam o rozporku.
- Może i pamiętasz, ąle wacka trzeba dobrze otrzepać i odsączyć papierem toaletowym.
- Odsączyć? Nigdy tego nie robiłem.
- No właśnie, dlatego chodzisz nieznacznie ujszczany i całe biuro ma niezły kabaret.
To jeszcze nie koniec. Buty z cholewkami nie ukryją odoru twoich przedwczorajszych skarpet.
- Ależ ja zmieniam codziennie skarpety.
- Tak, codziennie, ale nie z szafy tylko z kosza z brudami wyciągasz i jeszcze je wąchasz, czy aby nadają się do włożenia.
- A skąd ty to wiesz?
- Ja wszystko wiem o tobie. Jak dłubiesz namiętnie w nosie i ciskasz po pokoju tajemnicze kulki.
I pamiętaj. Myjesz się wieczorem dla siebie, a rano dla innych. U ciebie to na odwrót. Myjesz się tylko rano i to dla siebie, bo wieczorem zlegasz w barłóg i to czasami nawet w skarpetach.
-Barłóg? Mam wygodne łóżko i czystą pościel.
- Pomyśl. Jak możesz mieć czystą pościel, jak raz na tydzień myjesz nogi i to najczęściej rano?
I zapuść sobie włosy.
- Włosy? Mam zgrabne, małe uszy i chętnie je odsłaniam.
- Zupełnie niepotrzebnie je odsłaniasz, bo wosk widać u ciebie z kilku metrów. Skończyły się czasy, gdy lekarze mówili, że nie czyścimy patyczkami, że wosk sam wypadnie. U ciebie nie wypada... niestety.
A to, że jesteś ciągle sam, to wina twojego stylu życia. Niedomyty, niedojedzony i ciągle zgarbiony.
Czesz się, zanim założysz marynarkę, bo łupież bieli się z włosami na ramionach jak cukier puder na pączkach.
- Boże, czy to prawda? Wydawało mi się zawsze, że jestem atrakcyjnym singlem, zadbanym i pozytywnie nastawionym do życia.
- Nie nastawiaj się do życia, bo może się okazać, że nie zostało ci go wiele. Będę tutaj przychodziła do ciebie i będziemy rozmawiać o dalszych losach twojego nędznego życia.
- A kimże jesteś do diabła?
- Jestem twoja śmierć i jak chcesz jeszcze troche pożyć, to mi tutaj nie przeszkadzaj, bo na razie nie jesteś mi do niczego potrzebny. Rzeczywiście szukam singla, zadbanego, pachnącego i aroganckiego.
Ty jesteś zaprzeczeniem, ale myj się częściej, do jasnej anielki, bo prędzej ja tutaj zejdę, niż ty.
ratings: perfect / excellent
Dlaczego nierozłącznych? Przeczytajmy uważnie tekst.
Co ciekawe, to kobieta ma rację, nawet wtedy, gdy się gruntownie myli.
Miłość (l`amour) i śmierć (la mort) są
/nie tylko w językach słowiańskich, ale także w francuszczyźnie/
- a jesteśmy tutaj w tej scence z monsieur Duvalem właśnie w Paryżu -
miłość i śmierć są "kobietami", i to zawsze one mają o s t a t n i e słowo do powiedzenia.
Pod groteskowym damskim p. Duvala opieprzem kryją się bardzo niewesołe treści