Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2021-05-02 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 870 |
Pod pomnikiem Adama Mickiewicza zebrał się tłum ludzi. Byli zdumieni. W pomnik wieszcza wjechał bowiem czołg. I to nie byle jaki czołg.
Żelazna pokrywka podniosła się i na pancerzu pojawiła się postać.
- Kaj my to som? - zapytał Gustlik, który o dziwo był ubrany, usmarowany - jak to czołgista, i tak samo zdumiony jak tłumek.
- W Waszyngtonie chyba, ja tu mam mapę, ona była przy tym gaźniku i ją okropnie osmaliło. ale to chyba na pewno będzie Waszyngton. Bo sprężyna czasu zatrzymała się na północnym zachodzie.
- Janek. Tyś chyba dawno nie mioł masturbacji. To jest chyba Kraków. Poznaja ta wieża. Tam jest taki z trąbką. On niedługo będzie nadowoł - Gustlik spojrzał w niebo, po którym przeleciały samoloty odrzutowe.
- Musimy powyrzucać butelki, bo nie ma się tutaj jak poruszać - Tym razem na pancerz wygramolił się Grigorij. Drugim otworem.
- To jakżeś prowadził ten czołg! - Janek lipnął przez peryskop. - To jest Kraków.
- Kazałeś przecież zamontować tę sprężynę. Tę co dostaliśmy od Merle. Ostatnią nadzieję na wygranie wojny.
- Sprężynę czasową?
- No, tę samą.
- Ale czy ja ci kazałem nastawiać ją na Kraków?
- Jeden czort - zeskoczył Saakaszwili, by podziwiać piękno krakowskiego rynku i kupić obważanek. Dla całej załogi.