Author | |
Genre | biography & memoirs |
Form | poem / poetic tale |
Date added | 2021-05-02 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1190 |
O, z tym cholerstwem szamotali się i tzw. magazynierzy-zaopatrzeniowcy, i ci, którym na zasadzie „propozycji nie do odrzucenia” wciskano nie do zawsze ich spracowanych rąk tytułowe utensylium.
Każdy się migał jak mógł; mnie przeważnie na dzień tzw. Święta Pracy zatrzymywała w domu albo migrena albo endometrioza [Ciotka była lekarzem od chorób kobiecych]. Inni opowiadali sobie o porzucanych po bramach domostw „fanach”, które natychmiast przechwytywali żądni opisanej zdobyczy, lokatorzy, gdyż wtedy wszystko mogło się komuś do czegoś przydać: szmata na majtki dla dziecka; kij natomiast do suszenia bielizny albo trzepania materaców. Ewentualnie do opędzania się przed agresywną psiną.
Zdesperowani intendenci wprawdzie groźnie nakazywali by po zakończonym pochodzie zwrócić w nieuszkodzonym stanie powierzone ludziom przedmioty, niezmiennie pod rygorem finansowej odpowiedzialności, ale kto by ich tam w ogóle słuchał?
Będąc berbeciem w wieku przedszkolnym, to z wyjątkowym uczuciem – ku strapieniu biednych Rodziców - wyśpiewywałam: https://www.youtube.com/watch?v=KhMkWVGSQkM wszak niedługo to trwało, bowiem raz oraz drugi nasłuchawszy się o ubecko-bolszewickich metodach śledczych - już ostatecznie – wypracowałam sobie własne zdanie.
ratings: perfect / excellent
Każdy, jak mógł, unikał tego"zaszczytu".
ratings: perfect / excellent
Pozdrawiam:)