Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2021-05-28 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 914 |
Tak to już kurwa jest, że człowiek musi chodzić do roboty. I mnie to spotkało. Pewnego dnia skończyły się pieniądze, za ostatnie grosze kupiłem gazetę, otwarłem na stronie z ogłoszeniami.
Kurwa jebana mać - pomyślałem.
Ale cóż. Coś tam znalazłem, pojechałem.
Ja pierdolę, takiego gówna nie widziała słota. Firma `Kubki i dzbanki`. Ja żem myślał, że widziałęm już wszystko. Ale w tej firmie, bynajmniej na placu robót, niczego nie dało się wyraźnie zobaczyć. Wszystko ujebane farbą, co akurat mi nie przeszkadza. Ale w powietrzu, w tym samym powietrzu co człowiek je wdycha, było tyle pyłu i smrodu, że aż chciało się rzygać na sam widok. A co dopiero tam pracować.
Po każdej dniówce kupowałem pół litra, żeby jakoś dojść do siebie. Przecież nie byłem tam sam. Inni radzili sobie podobnie. Wkrótce zauważyłem, że wszyscy dookoła robią to samo. Czyżby mieli tak samo przejebane, jak ja?
Nie wiem. Nie rozmawiam ze wszystkimi. Czy ja wogóle z kimś rozmawiam? Jakoś tam rosły wokół mnie i domy, i samochody. Ale ja wszystko brałem na przelew. Może dlatego udało mi się zachować przy zdrowych zmysłach.
Porzuciłem pracę kompletnie naćpany. No wdychajże se człowieku przez 8, a czasem i 12 godzin, formidable z lakieru. Masz tam pistolet do rozpuszczania mgły we wszystkich kolorach, i napierdalajże po dzbankach. I tak wkoło Wojtek. Na okrągło. Dzbanek się kręci w kabinie, na takim owerloku, a ty z tym pistoletem...
Tyle, że kobity które tam pracowały były aż tak nabuzowane, że ty, miły człowieku, nie masz pojęcia jak taką żabę łatwo otumanić. Ona już jest otumaniona. Właściwie to zostaje z niej samo opakowanie. A ta ma jeszcze siłę wychowywać dzieci i iść do kościoła. A co oni jej tam nawkładają do łba, to chyba oni sami nie wiedzą. Ona by miała wiedzieć?
Następną moją pracę podjąłem w kościele. Ale tego się nie da opowiedzieć na trzeźwo. Niechże se policzę ile muszę wypić, żeby się do tego zabrać.
Doliczyłem się dwóch skrzynek.
Oczywiście, w tesktach litrackich są dopuszczalne pewne wulgaryzmy, ale u Ciebie to jest jeden wielki wulgaryzm.
ratings: perfect / excellent
bynajmniej nie z eleganckiego w każdym w y r a z i e /peerelowskiego/ Barejowskiego "Misia" /opisującego gierkowszczyznę/,
a z "Dnia świra" Marka Koterskiego, który "wyrażał się" /siebie wyrażał/ dobre dwa pokolenia później.
Jak opisać to, co gołym okiem widzisz już tyyyyyyyle długich dziesięcioleci? Takim językiem, który NIE JEST jak łacina martwy??
Przeciwnie! żyje i wypowiada się całym sobą, jak lustrem "odzwierciedlając" zawsze swoje -tak odwiecznie porypane - czasy!
- na pegeerach;
- w leśnictwie;
- w przemyśle;
- w armii /panowie/
W ten sposób trafiłam do grudziądzkiego "Stomilu", który w tamtych gierkowskich czasach zatrudniał ponad 10 tysięcy ludzi. Praca szła na 3 zmiany. Na moim dziale "obuwie zawodowe" robotnice w ciągu 8 godzin mrówczej pracy przy non-stop włączonych automatach produkowały istne wagony potężnych kaloszy, tzw. gumofilców dla górników i rolników.
Jeżeli nie przyniosłeś ze sobą własnej herbaty w termosie i własnego śniadania, nikt ci tam nawet szklanki wody nie podał. Jadło się nie w eleganckiej (jak w "Misiu") stołówce, a przy swoim /na kwadrans wyłączonym/ automacie.
Gumofilce - to produkt sklejania różnych gumowych i niegumowych warstw i elementów, a klej - to czysta chemia. Kiedy po 8 godzinach wracałyśmy do domu, wszystkie byłyśmy nieźle naćpane; mimo tzw. odzieży ochronnej miałyśmy siwe włosy, brwi i rzęsy jak Królowa Śniegu
Wiecznie odradzającą się, wszystkim dobrze znaną wiosną s t a r ą??
Jak dzisiaj pracują - po 10 i 12 godzin - ludzie na polskich budowach, na autostradach, na przekopie przez Mierzeję Wiślaną, w górnictwie, w hutnictwie, w rolnictwie?! Na tej hali, gdzie od dziesięcioleci wciąż jak za króla Ćwieczka maluje się polską porcelanę?? Słynne bombki choinkowe?
(patrz ostatni akapit)