Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2021-09-09 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 862 |
SPACER W DELEGACJI
Poszedłem sobie na spacer po Pabianicach. Delegacja, konieczność dokończenia prac, a w związku z tym pozostanie na noc w hotelu, a mnie siedzenie w miejscu nudzi. Koledzy kupili sobie wódkę, piwo, żarcie i włączyli zombijaszczyk – stagnacja. No to ja idę sobie kupić piwo i nieco się przejść. Pierwszy raz w życiu jestem w Pabianicach. Jest kierownik – on odpowiada za te prace, - a ja mam telefon do niego.
Wychodzę, jest jesień, minęła już 19.00. Mój plan jest prosty: rano znów do pracy, więc żadnego szlajania się po knajpach, żadnej penerki i zapoznawania się z ludnością miejscową, tylko spacer. Więc: wychodzę z hotelu i skręcę w lewo, na następnym skrzyżowaniu znów w lewo, i znów. W ten sposób po prostu obejdę cały kwartał i wrócę do punktu wyjścia. Absurdalnie prosty pomysł – może 40 minut pieszo pabianickimi ulicami – a dzięki temu pominę te jałowe rozmowy w hotelu przy wódce.
Tak robię, ale przy kolejnym skręcaniu w lewo okolica wcale nie przypomina pobliża hotelu. Tuż obok były szyny tramwajowe, a tych nie widzę. Oczywiście okolica urokliwa, choć lekko niepokojąca. Jest wieczór, a ja nie widzę na ulicach żadnych kotów, żadnych psów. I żadnych ludzi. Wreszcie jakiś ludź – podchodzę i pytam jak dojść do tego hotelu? U nas w mieście takiego nie ma, może on jest w Pabianicach? Czyli gdzie ja jestem? Nie mijałem żadnej tablicy informującej o tym, że opuszczam jedną, a wkraczam do innej miejscowości. Mam chwilę nerwowej desperacji i jestem gotów wsiąść do taksówki i nią wrócić do hotelu. Ale tak jak kotów, psów i ludzi, nie ma też taksówek. To miasto jest wyłączone.
Wreszcie ktoś idzie. Pytam jak dotrzeć do hotelu – a spotykam jakichś młodych ludzi. Idź tam, a jak dojdziesz do torów tramwajowych, to skręć i idź wzdłuż nich. Tak robię. 10 minut i jestem przed hotelem.
Martwiliśmy się o ciebie. Ale nikt nie zadzwonił. Nie mieliśmy do ciebie numeru. Kierownik mówi: aha, miałem. Dobra, napiłem się z nimi wódki i piwa. Sam byłem w stresie. No dobra, ja tylko byłem w stresie, a oni pili wódkę.
A po tym wszystkim boję się aglomeracji łódzkiej, gdzie granice między miejscowościami są tak płynne i rozmyte.
ratings: perfect / excellent
- jak to widzimy -
nawet ostrzelanego delegata może wyprowadzić het! równo w pole, Łódź to, Zgierz czy Pabianice.
Było iść w prawo i jeszcze raz w prawo -
i tylko w prawo!