Text 48 of 63 from volume: Facecje
Author | |
Genre | poetry |
Form | epigram / limerick |
Date added | 2021-09-21 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 861 |
Kiedyś miałem dobrą sannę,
gdy spotkałem w lesie Hannę.
Lewe oko przymrużyła
I skinieniem zachęciła…
Ona w krzaki i ja w krzaki,
Nie, by gwałcić, lecz dla draki.
Trochę czasu zmitrężyłem…
Nie, nie skłamię, że pościłem.
Hania prosi, nie odmawiam,
Miłą gadką już zabawiam.
Co się działo… wielkie nieba!
Poemat by spisać trzeba.
.
Tajemnicą pozostanie
jak zadowoliłem Hanię.
Konwersację mam na myśli!
(A nie to, co się już wam śni).
Moja rada (panom mówię),
uczcie się (gdyż ja już umiem)
konwersację tak prowadzić:
„miło gadać, dużo kadzić”,
to nie minie was nagroda.
Coo? Minęła? A to szkoda...
Przykład lepiej ze mnie bierzcie,
by skorzystać z szansy wreszcie!
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
Przypomniał mi się stary dowcip. Facet opowiadał o swoich niezwykłych podbojach miłosnych. Na pytanie słuchających, jak on to robi, odpowiedział: bbbbo mmmmma ssssssię tttttę ggggggatkę.
ratings: perfect / excellent
wg.PWN
~~~
sanna «usłana śniegiem droga, po której można jeździć saniami; też: jazda saniami po takiej drodze»
Możemy się tak przerzucać. Nie o to chodzi. Niezbyt lubię tłumaczyć co napisałem,ale tu "sanna" jest w pojęciu "dobra jazda", i to też w przenośni, a nie dosłownie. Potraktuj to jako licentia poetica.
to ujrzałem ją, niebogą ..