Go to commentsRozdział 7. Słodki czas sławy /4
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2021-10-10
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views703

W miasteczku przyuczony już do uroczystych finiszów Koźlewicz chwacko zahamował tuż przed samą trybuną. W tym miejscu Bender ograniczył się do krótkiego zwięzłego powitania, po czym umówiono się, by cały miting zaczął się punktualnie o 14:00. Pokrzepiwszy się bezpłatnym sutym obiadem w asyście nieodłącznych gapiów nasze dzielne zuchy w przednich nastrojach skierowały się do najbliższego sklepu z odzieżą. Wszyscy czworo z wielką godnością nieśli na swych ramionach słodkie brzemię sławy. Trzymając się pod ręce, szli środkiem ulicy kołyszącym krokiem jak marynarze w cudzoziemskim porcie. Ryży Bałaganow w swym stroju podobny kapka w kapkę do młodego bosmana, zaczął nawet głośno śpiewać szantę *Ech, ty morze głębokie, sine...*


Sklep *ODZIEŻ MĘSKA, ŻEŃSKA I DZIECIĘCA* mieścił się pod ogromną wywieszką, która zajmowała całą szerokość piętrowego domu. Prócz liter namalowano na niej dziesiątki figur: w szubach z futerka tchórza i z wywiniętymi połami żółtolicy panowie z cienkim zakręconym wąsikiem, damy z dłońmi schowanymi w mufkach, krótkonogie dzieci w marynarskich kostiumikach, komsomołki*) w czerwonych chusteczkach na szyi i ponurzy gospodarze po biodra zanurzeni w swe ciasne wojłokowe buty.


Cała ta wspaniałość rozbijała się, niestety, o zwykłą malutką kartkę przyklejoną do drzwi wejściowych świetnego tego sklepu z odręcznie nabazgranym napisem:



....................................................................................................................................................................


G  A  C  I    N  I  E  M  A **)


....................................................................................................................................................................


- Co za prostactwo, - rzekł Ostap, wchodząc, - od razu widać, że to prowincja. Napisaliby jak w Moskwie: *Spodni brak*, jak w cywilizowanym świecie wypadałoby, grzecznie i szlachetnie, żeby usatysfakcjonowani obywatele rozeszli się w pełni zadowolenia.


W sklepie niewiele czasu zmitrężono. Dla Bałaganowa znalazła się kowbojska koszula w dużą kanarkową kratę oraz stetsonowski z dziureczkami kapelusz, Koźlewicz zadowolił się obiecanym mu wcześniej chromowym kapturem i takim samym tużurkiem, skrzącym się  jak prasowana ikra. Kupę czasu jednak stracono z Panikowskim. Sięgający kolan surdut pastora oraz miękki kapelusz, które zgodnie z zamysłem Bendera miały nadać jego aparycji nieco więcej godności, odpadły już w przedbiegach - w sklepie posiadano jedynie strój strażaka: czarną kurtkę ze złoconymi pompami wodnymi zamiast guzików, półwełniane spodnie w prążki i furażerkę z błękitnym kantem. Kapryśny Panikowskij długo wiercił się przed sklepowym, popstrzonym przez muchy lustrem.


- Nie rozumiem, - mówił Ostap. - czemu się wam nie podoba strój strażaka? Jest dużo lepszy od tego waszego przebrania króla na uchodźctwie. Niech się pan, synku, tylko obróci! Wspaniale! Mówię to wprost: mundur strażacki nawet do pana bardziej pasuje niż ten wymyślony przeze mnie surdut i kapelusz.


Po chwili już w nowych ubraniach wyszli na ulicę.


- Potrzebny mi smoking, -  rzekł Wielki Kombinator, - niestety, tutaj go nie znajdziemy. Musimy doczekać lepszych czasów.


Miting otworzył w uroczystym nastroju, nie podejrzewając nawet, jaka groza nad ich głowy właśnie nadciąga. Żarcikami sypał jak z rękawa, opowiadał śmieszne podróżne dykteryjki i żydowskie anegdoty, czym zresztą nadzwyczajnie sobie zdobył przychylność zgromadzonej publiczności. Koniec swej przemowy poświęcił rozważaniom na temat dawno już dojrzałego, jakżeż u nas palącego problemu.


- Samochód nie jest żadnym przedmiotem rozkoszy - zawołał stentorowym głosem - to...


I w tym momencie zauważył, jak przewodniczący powitalnej komisji przyjmuje z rąk nadbiegającego chłopczyka jakiś telegram.



1931



......................................................................................................



*) komsomołki - dziewczęta-nastolatki należące do KOM.SO.MOŁ- u /jak dzisiaj na Zachodzie młodzi ludzie zrzeszeni w Federacji Europejskiego Skautingu, u nas jak harcerze należący do ZHP itp., itp./. Indoktrynacja nawet małych dzieci odbywała się/odbywa się już w przedszkolu /za komuny - a tych czasów dotyczy tekst - np. w organizacji zuchowskiej, w CCCP w ramach zrzeszenia tzw. pionierów itd., itd./


**) gaci niema - błąd ortograficzny w zapisie użyty celowo

  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media