Go to commentsRozdział 8. Kryzys gatunku /6
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2021-10-18
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views751

- Ach, o tym pan mówisz! - odparł Ostap. - Owszem, przyznaję się, trochę mi wstyd. To, naturalnie, głupia sytuacja. Cóż jednak robić? Przecież nie polecę do władz i nie będę ich prosić o farbę, by przeprowadzić akcję pt. *Dzień skowronka*. Oni ci to chętnie nawet dadzą, ale cały tydzień na te starania stracisz jak w banku.


Farby w proszku w puszkach, w szklanych cylindrach, w workach, w beczułkach i w porwanych papierowych pakietach miały iście cyrkowe kolory i przydawały drogerii świątecznego blasku.


Komandor i bortmechanik zaczęli bardzo wybrednie wybierać tę najwłaściwszą farbę.


- Czarny kolor - aż nazbyt żałobny, - mówił Wielki Kombinator. - Zielony też nie pasuje: to kolor naszej ostatniej nadziei, a ta przepadła. Liliowy? Nie. W liliowym aucie niech się rozbija kierownik Ugro.Zysku.*) Różowy - kiczowaty, błękitny - banalny, czerwony - aż nazbyt wiernopoddańczy. Trzeba będzie wymalować naszą *Antylopę* na kanarkowo. Będzie żarówiaście, ale pięknie.


- A panowie kto? Artyści? - zapytał sprzedawca z podbródkiem przyprószonym minią.

- Tak, malarze. - odrzekł Bender. - Jesteśmy batalistami i marynistami.

- A to nie u nas. - zdejmując z lady pakiety i puszki, odpowiedział facet.

- Jak to nie u was? - zawołał Ostap. - To u kogo w takim razie?

- Naprzeciwko.


Po czym ekspedient odprowadził naszych przyjaciół do wyjścia i ręką wskazał wywieszkę po drugiej stronie ulicy. Wymalowano na niej brunatny koński łeb i czarnymi literami na niebieskim tle napis: *OWIES  I  SIANO*


- Wszystko w porządku. Twarda i miękka karma dla bydła. Tylko co to ma wspólnego z naszym bratem malarzem? Nie widzę żadnego związku.


Jednakowoż związek ten, jak się okazało, był - i to bardzo istotny. Ostap to odkrył już na samym początku wyjaśnień ekspedienta.


Miasteczko od zawsze kochało malarstwo, a czwórka przez nas już poznanych malarzy, od dawna w nim mieszkająca, założyła grupę *Dialektyczny Warsztatowiec*. Wszyscy oni malowali portrety znakomitych robotników i sprzedawali je w miejscowym muzeum sztuk plastycznych. Z biegiem jednak czasu liczba niesportretowanych znakomitości klasy robotniczej bardzo się skurczyła, co drastycznie obniżało zarobki wszystkich dialektycznych warsztatowców. Ale nie to było najgorsze. Lata prawdziwych cierpień zaczęły się wtedy, gdy do miasta przyjechał nowy artysta, Fieofan Muchin.


Jego pierwsza praca wywołała w mieście sporo szumu. Był to portret przewodniczącego trustu branży hotelowej. Fieofan Muchin swoich miejscowych kolegów po pędzlu zdystansował wprost o lata świetlne. Przewodniczący trustu hotelarskiego był przezeń namalowany nie farbą olejną, nie akwarelami, nie węglem, nie temperą, nie pastelami, nie gwaszem i nie ołówkiem - to był portret w całości wykonany z ziaren owsa. Kiedy artysta przewoził ten obraz bryczką do muzeum, koń niespokojnie oglądał się za siebie i co i rusz rżał.


Z biegiem czasu Muchin zaczął w swojej twórczości stosować także inne zioła i trawy. Ogromnym popytem cieszyły się portrety z prosa, z pszenicy i maku, śmiałe szkice w technice kukurydzy lub z gryki, pejzaże z ryżu oraz martwe natury z orkisza.



1931


.............................................................................................


*) Ugro.Zysk - akronim; nazwa jakiejś sowieckiej firmy, niestety, brak jakichkolwiek objaśnień ze strony Autorów

  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media