Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2021-11-06 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 654 |
Tu Panikowskij połączył oba te odcinki z trzecim tak, że na piasku pojawiło się coś w rodzaju trójkąta, i zakończył:
- Kto go wie? Może zechce pójść na spacer w większym towarzystwie. I co pan wtedy zrobisz?
Bałaganow z szacunkiem spojrzał na trójkąt. Dowody koleżki nie były jak dla niego jakieś specjalnie przekonywujące, ale w tym, co narysował trzcinką, czuło się tak prawdziwą beznadzieję, że zawahał się. Zauważywszy to, Panikowskij natychmiast przejął inicjatywę:
- Jedź pan do Kijowa! - nieoczekiwanie powiedział. - Tam, gościu, pojmiesz, że mam rację. Obowiązkowo jedź do Kijowa.
- Do Kijowa? - wymamrotał Bałaganow. - Co tu ma do rzeczy jakiś Kijów?
- Jedź tam i zapytaj, co robił Panikowskij przed rewolucją. Obowiązkowo!
- Aleś się, chłopie, przyczepił!
- Nie! Niech się pan zapyta wszystkich ludzi! - natarczywie żądał dziadek. - Niech pan tam pojedzie i się zapyta! I wam powiedzą, że do rewolucji Panikowskij był ślepcem. Czy gdyby nie cała ta zawierucha, poszedłbym w dzieci lejtenanta Szmidta? Jak pan myślisz? Przecież ja żem był bogaty człowiek. Miałem rodzinę i na stole niklowany samowar. A co mnie żywiło? Ciemne okulary i laska niewidomego.
Wyjął z kieszeni kartonowy futeralik, oklejony czarnym papierem w niewyraźne srebrne gwiazdeczki, i pokazał te swoje okulary.
- To z ich pomocą, - rzekł, wzdychając, - karmiłem się przez wiele lat. Wychodziłem zawsze tylko z nimi na oczach i z białą laską prosto na Kreszczatik*) i prosiłem jakiegoś co bardziej eleganckiego gościa, by pomógł ślepemu przejść przez ulicę. Grzeczny człowiek wtedy ostrożnie brał mnie pod rękę i przeprowadzał przez jezdnię. Na drugim chodniku już nie miał swojego złotego zegarka albo, jeżeli go nie posiadał, portfela. Niektórzy nosili przy sobie i to, i to.
- To czemuś pan rzucił ten sposób? - ożywił się Bałaganow.
- Przez rewolucję, - odparł były ślepiec. - Wcześniej płaciłem stójkowemu**) na rogu Kreszczatika i ulicy Przelotowej 5 rubli na miesiąc, i miałem święty spokój. Żandarm nawet pilnował, żeby nikt nie robił mi krzywdy. Dobry był z niego człowiek! Nazywał się Niebaba Siemion Wasiljewicz. Nawet niedawno go spotkałem. Teraz jest krytykiem muzycznym. A dzisiaj? Czy da się współpracować z milicją? Gorszego od nich psa w życiu jeszczem nie widział! Stali się jacyś tacy ideowi, jacyś, cholera, święci? I pan widzisz, że na stare lata przyszło mi zostać aferzystą. Ale dla takiej jak z Koriejko ekstremalnej sprawy stare moje okulary znakomicie się przydadzą. Będzie to dużo bardziej skuteczne niż ograbienie.
Już po paru minutach z miejskiego szaletu publicznego, obsadzonego krzakami mięty i tytoniu, wyszedł jakiś ślepiec z czarnymi okularami. Z zadartym w niebo podbródkiem i drobno stukając przed sobą sanatoryjną trzcinką, skierował się w stronę wyjścia z parku. W ślad za nim poszedł Bałaganow. Panikowskij zmienił się nie do poznania. Odchyliwszy do tyłu ramiona i ostrożnie stawiając kroki na chodniku, podchodził aż do samej ściany domów; stukając wciąż laską po poręczach wzdłuż witryn sklepowych, pakował się wprost na przechodniów i, patrząc przez nich na wylot, kroczył dalej. Pracował z takim przekonaniem i zapałem, że nawet rozgonił sporą kolejkę pasażerów, której czoło opierało się o słupek z tabliczką *PRZYSTANEK AUTOBUSOWY*. Bałaganow aż gębę rozdziawił, patrząc na całą tę przebojową akcję niewidomego.
A ten tak się tam rozbijał aż do chwili, kiedy na podjeździe *Herkulesa* pojawił się Koriejko.
1931
...........................................................................................
*) Kreszczatik - reprezentacyjna aleja Kijowa;
**) stójkowy - tzw. *krawężnik*, policjant, pilnujący porządku na ulicy