Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2021-11-23 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 638 |
Kiedy Ostap wrócił do hotelu *Karlsbad*, minąwszy niezliczoną liczbę zwierciadeł w westybulu, na schodach i w korytarzach, którymi tak lubią ukraszać swoje wnętrza podobne przybytki, i w końcu wszedł do swojego numeru, zdumiał go panujący tam totalny bałagan. Obnażając swoje nieciekawe z konopii taniutkie pod spodem obicie, czerwony pluszowy fotel stał wywrócony do góry nogami, aksamitny z pozłacanym brzeżkiem obrus walał się pod stołem i nawet obraz *Cud pojawienia się Chrystusa przed narodem* wisiał pod dziwacznym skosem, sporo tracąc w ten sposób na swoim ważkim przesłaniu, o jakie tak bardzo starał się artysta malarz. Z otwartego balkonu wiała świeża morska bryza, rozwiewając po kątach rozrzucone na łóżku banknoty, a między nimi leżała blaszana papierośnica *Kaukaz*. Na dywanie, sczepieni w ciasny kłąb, w naprężonym milczeniu turlali się Panikowskij i Bałaganow.
Wielki Kombinator ze wstrętem przekroczył przez walczących i wyszedł na balkon. Pod nim, na bulwarze trajkotali odwieczni spacerowicze, połyskiwał pod ich nogami żwir, nad czarnymi klonami wzbijały się w powietrze natchnione dźwięki orkiestry symfonicznej. W ciemnej głębi portu pysznił się światłami i grzmiał żelazem właśnie budowany w tamtejszej stoczni chłodnicowiec. Za breakwaterem*) porykiwał i wyraźnie czegoś żądał niewidoczny z balkonu parostatek; najprawdopodobniej chciał wejść do zatoki.
Kiedy Bender stamtąd powrócił do pokoju, ujrzał, że mleczni bracia już siedzą na podłodze vis-a-vis siebie i, resztkami sił odpychając się wzajemnie dłońmi, mamrocą : *A ty kto taki?*
- Co? Nie podzieliliście się? - spytał Bender i zaciągnął portierę.
Panikowskij i Bałaganow migiem zerwali się na nogi i zaczęli na wyrywki opowiadać. Każdy z nich cały sukces kradzieży przypisywał wyłącznie sobie, oczerniając ile wlezie swego niewydarzonego kolegę. Wszystkie swoje drobne niedostatki i potknięcia, nie uzgadniając tego ze sobą, zawsze pomijali milczeniem, wzamian przytaczając masę szczególików, w jak najlepszym świetle rysujących tylko ich dzielność, spryt i roztropność.
- Dobra, starczy tego! - przerwał im Ostap. - Nie stukajcie tu swoimi łysinami o mój parkiet. Obraz waszej z milionerem przeprawy jest dla mnie jasny jak to słońce. Powiadacie, że była z nim jakaś dziewczyna? Świetnie. A więc malutki nieważny gryzipiórek nosi przy sobie ot, tak, po prostu w kieszeni... Zdaje się, żeście już to policzyli, co? Ile tam tego było? Oho! 10 tysięcy! Razem 12-krotność rocznej pensji wzamian za nienaganną w tym czasie służbę pana Koriejko. Toż to widowisko godne Bogów, jak piszą najmądrzejsi, wyprzedzający swoje czasy myśliciele. Ale czy ja wam, panowie, w czymś tu nie przeszkodziłem? Coś tutaj na moim dywanie żeście robili? Możeście dzielili kasę? Proszę bardzo, dzielcie sobie ją, dzielcie, ja na to chętnie popatrzę.
- Ja żem chciał uczciwie, - rzekł Bałaganow, skrupulatnie zbierając banknoty z łóżka i z podłogi. - Wedle sprawiedliwości. Każdemu równo, po 2,5 tysiąca.
I rozłożywszy pieniądze na cztery kupki, skromnie odszedł na stronę, mówiąc:
- Dla pana, dla mnie, dla niego i dla Koźlewicza.
- Bardzo chwalebnie. - zauważył Ostap. - A teraz niech podzieli to dziadek, który jak widać ma własne zdanie na ten temat.
Panikowskij ze swoim odrębnym stanowiskiem w tej sprawie wziął się za to zadanie ze szczególną pasją. Pochyliwszy się nad łóżkiem, poruszał grubymi wargami, ślinił palce i bez końca przenosił papierki z miejsca na miejsce, jakby rozkładał jakiś wielki królewski pasjans.
1931
..........................................................................
*) breakwater - falochron