Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2022-01-08 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 638 |
- Co jest grane? - raptem przestając, powiedział Bałaganow. - Tyle czasu piłuję, i wciąż nie widać złota...
Panikowskij nie odpowiedział. Wszystko już dawno zrozumiał i od pół godziny tylko udawał, że piłuje.
- Ano, to popiłujmy jeszcze! - dzielnie rzekł rudowłosy Szura i popluł w dłonie.
- Oczywiście, że trzeba piłować, - zauważył dziadek, starając się jak najdalej odwlec straszny czas wypłaty.
Zakrył twarz dłonią i przez rozcapierzone palce patrzył na rytmiczny ruch szerokich barów koleżki.
- Nic nie rozumiem! - rzekł po jakimś czasie Bałaganow, trzymając w końcu rozpiłowane dwie połówki jabłka swojego odważnika. - To przecież nie złoto!
- Piłuj pan, piłuj dalej, - wybełkotał Panikowskij.
Zamiast tego, niestety, Szura, uzbrojony w obie części swojego złotego krążka, zaczął tygrysim krokiem powoli zbliżać się do naruszyciela konwencji.
- Nie podchodź pan do mnie z tym żelastwem! - zapiszczał staruszek, próbując gdzieś przed nim uciec. - Ja wami gardzę!
Tu jednak Szura wziął potężny rozmach i, jęknąwszy z natężenia, cisnął w stronę podłego intryganta pierwszym kawałkiem odważnika, a ten, usłyszawszy nad głową istny świst bomby, padł plackiem na glebę.
Starcie pełnomocnika z gońcem było błyskawiczne. Wściekły Bałaganow najsamierw z rozkoszą podeptał półkoszulek, a dopiero potem zabrał się za jego właściciela. Nanosząc nań ciosy, dogadywał przy tym:
- Kurwa, kto wymyślił te złote odważniki?! Kto przepierdolił wypłatę?! Kto obsmarowywał Bendera?!
Wypomniał mu też przy okazji naruszenie suchariewskiej konwencji, co kosztowało dziadka kolejne zbędne siniaki.
- Odpowiesz mi pan za mój półkoszulek! - odgryzał się leżący pod nim staruszek, zasłaniając się łokciami. - Zapamiętajcie to sobie: półkoszulka wam nie daruję! Dzisiaj takich już w sprzedaży nie znajdziesz!
Na zakończenie tej sceny Bałaganow wyrwał swemu przeciwnikowi stary woreczek z 38 rublami.
- To za ten twój kefir, żmijo!
Do miasta wracali jak ostatni przegrani.
Przodem szedł rozsierdzony Szura, a za nim, kulejąc na jedną nogę i głośno płacząc, taszczył się Panikowskij.
- O ja biedny, nieszczęśliwy! - pochlipywał. - Jeszcze mi odpowiecie za mój półkoszulek. Oddajcie mi moje pieniądze.
- Naprawdę dostaniesz ode mnie, zobaczysz! - nie oglądając się, groził Szura. - Co za cholerny awanturzysta! Wszystko powiem Benderowi.
ROZDZIAŁ 21. KONIEC *MAŁPIEGO GAJU*
Warwara Ptiburdukowa rozkoszowała się swoim szczęściem. Siedząc przy okrągłym stole, przyglądała się swym nowym majętnościom. W pokoju małżonków Ptiburdukowych stało tyle mebli, że prawie nie było wolnego miejsca, lecz i tego wystarczało aż nadto. Lampa wysyłała światło aż za okno, gdzie jak damska broszka drżała malutka zielona gałązeczka. Na stole dymiło pieczyste, w kryształowej miseczce były cukierki a obok marynowany sandacz w okrągłym stalowym półmisku. Czajnik elektryczny swoją wypukłą powierzchnią odbijał cały przytulny czar ptiburdukowskiego gniazdka. Widać było na nim i małżeńskie łóżko, i białe zasłonki w oknach, i stoliczek nocny wraz z inżynierem Ptiburdukowem, siedzącym vis-a-vis żony w niebieskiej piżamie ze sznureczkami.
On również był szczęśliwy. Przepuszczając przez wąsy dym z papierosa, piłką ręczną do drewna cyzelował piękny jak cacko kibelek na daczę. Praca była koronkowa: należało wypiłować ścianki, dopasować pochyły daszek, urządzić wnętrze, wstawić szybkę w okieneczku i przykręcić w drzwiczkach malutki haczyk. Inżynier pracował z pasją; stolarka była dla niego najlepszą formą wypoczynku.
1931