Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2022-01-09 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 633 |
Skończywszy z robotą, inżynier zaśmiał się radośnie, poklepał żonę po grubych ciepłych plecach i podsunął do siebie półmisek z sandaczem, w tym jednak momencie rozległo się mocne stukanie do drzwi, zamigała żarówka w lampie i czajnik zjechał ze swojej podstawki.
- O tej porze? Któż to taki? - mówił Ptiburdukow, otwierając drzwi.
Na schodach stał Wasysualiusz Łochankin aż pod brodę zawinięty w białe z Marsylii prześcieradło, spod którego widniały bose jego włochate nogi. Do swej piersi przyciskał grubą i pozłacaną jak cerkiewna ikona encyklopedię *Mężczyzna i kobieta*. Oczy miał rozbiegane.
- Gość w dom, Bóg w dom, - w oszołomieniu rzekł inżynier, czyniąc krok do tyłu. - Warwara! Co tu się dzieje?
- Jam do was przybył, by zamieszkać z wami już na wieki, - odparł Łochankin grobowym głosem, - w nadziei tutaj zamknąć swe powieki.
- Ależ jakżesz to *zamieszkać*?! - robiąc się jak burak czerwony, spytał gospodarz. - O co chodzi, Wasysualiuszu Andrieiczu?
Na schody wypadła Warwara.
- O Jezu, Saszuk! Patrz, on przyszedł całkiem goły! - zakrzyczała. - Co się stało, Wasysualiuszu? Ależ wejdźcie, wejdźcie, proszę.
Łochankin przestąpił próg bosymi nogami i, mamrocząc: *Co za nieszczęście! Nieszczęście!*, zaczął miotać się po pokoju. Końcem swego stroju natychmiast strącił na podłogę delikatną snycerską robotę Ptiburdukowa, a ten schował się w kącie, czując, że niczego dobrego już nie należy się odtąd spodziewać.
- O jakim nieszczęściu ty mówisz? - dopytywała się Warwara. - Czemu jesteś tylko w samym prześcieradle?
- Przyszedłem z wami tu zamieszkać już na wieki. - powtórzył myczącym jak u krowy głosem były mąż.
Jego goła żółta pięta na parkiecie wystukiwała trwożny werbel.
- Cóż to za głupoty pleciesz? - rzuciła się nań była żona. - Marsz do domu i się, chłopie, wreszcie obudź! Won mi stąd! Do widzenia! Paszoł won!
- Już nie mam domu ja swojego, - rzekł, dygocąc, Wasysualiusz. - Ze szczętem się on spalił razem z dachem jego! To pożar mnie tu przygnał, sierotę bezdomnego. Z pożaru ja wyniosłem jedną książkę, jedno tylko prześcieradło. Ot, jakie szczęście mnie dopadło. Lecz skoro wasze dusze jak z kamienia, odejdę precz i przeklnę wszystkich ludzi bez sumienia...
Kołysząc się jak żyd pod Ścianą Płaczu, Wasysualiusz poczłapał bosymi nogami w stronę drzwi, ale Warwara wraz z mężem go powstrzymali. Prosząc o wybaczenie, mówili, że nie od razu zorientowali się w jego jakże tragicznej sytuacji, i w ogóle oboje żwawo zakrzątnęli się przy nocnym swym gościu. Świat ujrzały nienoszone trzewiczki Ptiburdukowa, jego nowy garnitur oraz bielizna.
W czasie, gdy Łochankin się przebierał, małżonkowie dogadywali się w korytarzu.
- To gdzie go upchniemy? - szeptała Warwara. - Przecież nie będzie spał z nami razem w tym jednym pokoju!
- Naprawdę ci się dziwię, - mówił ściszonym głosem dobrego serca inżynier. - U człowieka nieszczęście, a ty myślisz tylko o sobie.
Kiedy oboje wrócili do pokoju, pogorzelec siedział już przy stole i ot tak, prosto ze stalowego półmiska, palcami zajadał marynowaną rybę. Oprócz tego z półeczki na ścianie zostały wyrzucone dwa tomy księgi pt. *Opory materiałowe*, a ich miejsce zajęła grubaśna pozłacana encyklopedia *Mężczyzna i kobieta*.
- Czyżby spłonął wam cały dom? - ze współczuciem zagaił Ptiburdukow. - Cóż to za koszmar!
- A ja myślę, że może tak musiało być, - rzekł Wasysualiusz, kończąc za gospodarza jego własną kolację i oblizując tłuste palce. - Może wyjdę z tych płomieni cały przeobrażony, jak ten ptak Feniks, co?
Niestety, żadna taka metamorfoza nie nastąpiła.
1931
ratings: perfect / excellent
Pozdrawiam.
Panorama porewolucyjnej, kotłującej się w swoim przepastnym tyglu Rosji rozciąga się w swej /zaskakującej dla wielu z nas/ różnorodności rozciąga się przed Czytelnikiem, jak daleko okiem sięgnąć. Perypetie czworga złodziei i ich ofiary - to zaledwie pretekst, by pokazać nam dużo więcej.
NIC TUTAJ W TEJ HISTORII NIE DZIEJE SIĘ BEZ KOZERY
ratings: perfect / excellent
Chyba "żyd pod Ścianą Płaczu" winien być napisany wielką literą. Co innego, jeżeli tak jest w oryginale; wówczas miałbym wątpliwości.
ci drudzy - czyli żydzi - to reprezentanci religii. Żeby odróżnić jednych od drugich, stosujemy różny zapis.
Fonetycznie nie do odróżnienia, "na piśmie" widzimy, że to dwa znaczeniowo odrębne pojęcia.
Możesz być żydem... nie będąc Żydem