Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2022-02-27 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 559 |
Za ogromnymi niemytymi oknami widniał blok-system, semafory oraz pozostałe elementy krajobrazu centralnego węzła kolejowego. Przebiegli jacyś bagażowi, i zaraz po nich przez salę przeciągnęli pasażerowie kolejnego pociągu. Jako ostatni z peronu wszedł pasażer w czystym eleganckim ubraniu. Pod rozpiętym lekkim mackintosh`em miał na sobie garnitur w drobniutką kalejdoskopiczną pepitkę, na jego lakierki wspaniałym wodospadem opadały nogawki wyprasowanych spodni. Zagranicznego stylu pasażera dopełniał miękki, lekko na bok przechylony kapelusz. Nie korzystał z usług tragarza, swoją walizę niósł sam. Szedł leniwie przez opuszczoną salę i bez wątpienia już po chwili znalazłby się w westybulu dworca, gdyby nagle nie zauważył opłakanej postaci śpiącego na ławce obdartego Bałaganowa. Przyjrzał mu się baczniej, podszedł bliżej i przez moment mu się przypatrywał. Potem ostrożnie dwoma palcami w białej rękawiczce uniósł brudną czapkę z daszkiem z twarzy bortmechanika i się uśmiechnął.
- Wstawaj, hrabio, wzywają was z waszego podziemia! - powiedział, szturchając swego dawnego ziomala.
Szura usiadł, potarł twarz rękoma i dopiero wtedy rozpoznał nieznajomego człowieka.
- Komandor! - krzyknął w zachwyceniu.
- Nie, nie nie! - broniąc się przed nim dłonią, odskoczył Bender. - Tylko bez objęć! Jestem teraz ponad to!
Bałaganow zaczął go obskakiwać ze wszystkich stron i nie mógł go wprost poznać. Zmienił się nie tylko jego kostium. Ostap schudł, w jego oczach pojawiło się roztargnienie, twarz była opalona, jakby wrócił z kolonialnych krajów.
- Ale jazda! - radośnie wołał Bałaganow. - Ale jazda!
- Żebyś wiedział. - rzekł z dostojeństwem Bender. - Patrz pan na spodnie. Europa *A*! A to żeś pan widział? - tu zdjął rękawiczkę. - Na moim serdecznym palcu? To czterokaratowy brylant. A jakie pan masz osiągnięcia? Nadal siedzisz w tych swoich synach leutenata Szmidta?
- A... nic takiego, - stracił cały swój kontenans Szura, - najczęściej robię po kieszeniach...*) Takie tam...
W bufecie Ostap zamówił białe wino i biszkopty dla siebie oraz piwo i buterbrody dla mechanika pokładowego.
- Niech pan powie, ale tak uczciwie, ile potrzebujesz pan forsy, żeby być szczęśliwym? - powiedział Ostap. - Ale podlicz pan wszystko.
- 100 rubli, - odparł Szura, z trudem odrywając się od kanapki z kiełbasą.
- Ależ nie, nie zrozumiałeś mnie pan. Nie na jutro, a tak w ogóle. Żeby być szczęśliwym. O to mi chodzi. Żeby było wam dobrze na tym świecie.
Bałaganow, nieśmiało się uśmiechając, długo się namyślał i w końcu orzekł, że dla pełni szczęścia potrzeba mu 6.400 rubli i że z taką sumą będzie mu się żyło naprawdę jak w niebie.
- No, dobra. Macie tu swoje 50.000. - powiedział komandor.
Rozsunął zamek błyskawiczny na postawionej na kolanach walizce i wręczył Bałaganowi 5 białych paczek, przewiązanych szpagatem. Oberwaniec od razu stracił apetyt. Przestał pożerać swe buterbrody, migiem pochował pakiety po wszystkich swoich dziurawych kieszeniach i już stamtąd rąk nie wyjął.
- Czyżby to był ten złoty talerzyk? - pytał w zachwyceniu.
- Tak, tak, ten talerzyk, - odrzekł Ostap obojętnie. - Z błękitną obwódką. Oskarżony przyniósł mi go w zębach. Długo machał przede mną ogonem, zanim zechciałem jego złoto przyjąć. Teraz to ja dyryguję tą paradą! Czuję się wspaniale.
Ale to ostatnie zdanie powiedział już nie tak pewnie. Parada, mówiąc tak naprawdę, wcale nie szła tak jak trzeba, i Wielki Kombinator łgał, zapewniając, że czuje się znakomicie. Powinien był raczej powiedzieć, że nieustannie odczuwa dziwną niezręczność i dyskomfort, do czego jednak nie chciał się przyznać nawet przed samym sobą.
1931
..........................................................................
*) robię po kieszeniach - przypomnijmy: Bałaganow jest z zawodu żulem, naciągaczem, drobnym kieszonkowcem