Author | |
Genre | fantasy / SF |
Form | prose |
Date added | 2022-03-06 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 678 |
Teraz opowiem jak oddziałowa przyszła do księdza. A było to wieczorem. Spałem se już, a może i nie spałem. Okna były otwarte. Dmuchało troszku, ale zimno nie było i okno otwarte nie przeszkadzało wcale. Zaskrzypiało. Tak delikatnie. Jakby ropucha się chciała wydostać ze słoika. Weszła i przeszła się po sali, ze szparą ciągnącą bladego światła. Na sali nas było ze czterdziestu. Przynajmniej tylu mi się wydawało. Bo tylu ich było rozbójników we onej bajce, co już mi się zaczęła wyświetlać. Ale naprawdę to ich było, bo pewnego razu policzyłęm dokładnie - 23. Jest taki stan, coś pomiędzy. Nie śpisz, ale już prawie śpisz. I z onego stanu wahnąłem się w tę stronę, co byłą oddziałowa. Ksiądz naprawdę spał. Ale on zawsze spał. Śpiąc, czy nie śpiąc - spał. Taki typ. Jak nie jest w wzburzeniu liturgicznym, to se śpi.
A ona, ta odziałowa, podeszła, usiadła, nakłamała mu do mózgu. Ocknął się. Jęzor wilgotny wsadziła mu do ucha. Najbliżej moje łóżko jest, to widzę wyraźnie. Owłosione uszy, owy jęzor. Dłoń do pędzla, będzie się litować. Rzucił się jak ryba. Niedługo trwało jego troska. Nie wiadomo o co.
Otarła łapę, spojrzała na mnie. I wycelowała ten swój palec.