Go to commentsRozdział 36. Kawaler Orderu Złotego Runa
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2022-03-09
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views596

Niósł właśnie na sobie 17 masywnych złotych papierośnic z monogramami, orłem i wygrawerowanymi napisami:


Dyrektorowi  Rosyjsko-Karpackiego  Banku

Jewsiejowi Rudolfowiczowi Półfabrykantowi

w dniu jego ślubu -  oczarowani współpracownicy


Radcy  Tajnemu M. I. Świętokradcy

z okazji zakończenia rewizji

urzędnicy Czarnomorskiego Urzędu Miejskiego


Najcięższa jednak była cygarniczka z dedykacją:


Panu Naczelnikowi Policji

Dzielnicy Aleksiejewskiej

wdzięczni żydowscy kupcy


Pod napisem umieszczono żarliwe emaliowane serduszko, przebite strzałą, co, naturalnie, miało symbolizować miłość tych kupców do pana naczelnika.


W kieszeniach umieścił związane jak obwarzanki sznurkiem obrączki ślubne, pierścionki i bransoletki. Na plecach w trzech rzędach na solidnych linkach dyndało 20 par złotych zegarków. Niektóre z nich irytująco tykały, i Bender miał uczucie, że po plecach łazi mu szarańcza. Były wśród nich także prezenty, o czym świadczył np. taki napis na tylnej ściance:


Ukochanemu synowi

Sieriożeńce Kastraki

w dniu zdanej matury


Nad zwrotem *w dniu zdanej matury* ktoś szpilką wydrapał *z okazji ótraty dziewictfa*. Zrobił to któryś z przyjaciół młodego Kastraki, zapewne taki sam szkolny osioł jak on. Ostap długo nie chciał kupować takiego nieprzyzwoitego zegarka, w końcu wszak go jednak wziął, twardo zdecydowawszy zainwestować w kosztowności cały milion.


W ogóle zima zeszła na wielkich staraniach. Brylantów udało mu się kupić zaledwie na sumę 400 tysięcy; obcej waluty, w tej liczbie jakichś podejrzanych polskich i bałkańskich pieniędzy, na kwotę 50 tysięcy. Za pozostałe ruble musiał kupić ciężkie złoto. Szczególnie trudno było poruszać się ze złotą tacą na brzuchu. Taca była wielka jak tarcza afrykańskiego wodza plemiennego i ważyła 20 funtów. Mocarna szyja komandora uginała się pod ciężarem napierśnego złotego krzyża archierieja z napisem:


W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego


który zakupił u byłego hipodiakona soboru katedralnego, pana Samoobłożeńskiego. Na tym krzyżu na wspaniałej wstędze wisiał Order Złotego Runa - z czystego złota baranek.


Order ten Ostap wytargował u dziwacznego starego dziadka, który być może był nawet samym wielkim księciem, a może jego kamerdynerem. Staruszek swój skarb bardzo wysoko wycenił, wskazując na to, że podobny order posiada na świecie zaledwie tylko paru ludzi, i to w dodatku koronowanych głów.


- Złote Runo, - mamrotał niewyraźnie starzec, - jest nagrodą za wybitne osiągnięcia!

- Moje osiągnięcia są właśnie wybitne. - odpowiadał Bender. - Przy tym ja tego baranka kupuję tylko dlatego, że jest to złoty złom.


Komandor jednak nie mówił prawdy. Order od razu mu się spodobał, i postanowił zachować go wyłącznie dla siebie - na zawsze - jako Order Złotego Cielca.


Popędzany strachem i w oczekiwaniu grzmiącego wystrzału z karabinu straży granicznej, Bender dobiegł do środka Dniestru i się zatrzymał. Dusiło go złoto - taca, krzyż, bransolety. Plecy świerzbiły pod rozwieszonymi na nich zegarkami. Poły jego kapoty namokły i ważyły teraz dodatkowych kilka pudów. Z jękiem zrzucił ją z siebie na lód i ruszył dalej. Ukazała się jego szuba - ogromna, niezwykła, chyba najcenniejsza rzecz w jego ubraniu. Konstruował ją przez 4 miesiące, jakby to był dom, w oparciu o wykresy, zwoził kolejne materiały. Futro było podwójne: podbicie z czarnoburych lisów, a na wierzchu prawdziwe foki. Kołnierz był z soboli. Zadziwiająca szuba! Superszuba z szynszylowymi kieszeniami, które pękały od medali za uratowanie tonących, od krzyży i złotych mostków z zębami, ostatniego krzyku mody techniki dentystycznej. Na głowie Wielkiego Kombinatora piętrzyła się nie czapka, a dosłownie bobrowa tiara.



1931



  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media