Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2022-03-10 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 528 |
Cały ten fantastyczny bagaż powinien mu zabezpieczyć dozgonne łatwe, beztroskie i wygodne życie nad brzegiem ciepłego oceanu, w wyśnionym mieście dzieciństwa, pośród balkonowych palm i fikusów Rio de Janeiro.
O 3:00 w nocy krnąbrny potomek janczarów dotarł na tamten cudzy, zagraniczny brzeg Dniestru. Tu również było cicho i tu także pachniało wiosną, i z gałęzi spadały krople. Wielki Kombinator się roześmiał.
- Teraz jeszcze tylko parę formalności z wrażliwymi rumuńskimi bojarami - i droga wolna. Sądzę, że dwa-trzy medale za uratowanie tonących troszeczkę ubarwią ich szary pograniczny żywot.
Odwrócił się twarzą w stronę Sowietów i, wyciągnąwszy w opadające mgły grubą swą foczą rękę, powiedział:
- Wszystko należy robić tak jak trzeba. Zasada nr 5 - pożegnanie z Ojczyzną. No, cóż... Adieu, wielki kraju. Nie lubię być prymusem i dostawać piątki za pilność, należytą uwagę oraz zachowanie. Jestem osobą prywatną i nie muszę interesować się ni silosami, ni transzejami, ni wieżami. Mało mnie obchodzi socjalistyczne wychowanie człowieka na anioła i płatnika Kasy Oszczędnościowej. Przeciwnie: interesują mnie wyłącznie naglące problemy należytego troskliwego odnoszenia się do indywidualności samotnych milionerów...
Tu jednak pożegnanie z Ojczyzną przerwało pojawienie się kilku uzbrojonych postaci, w których Bender rozpoznał rumuńskich pograniczników. Wielki Kombinator dostojnie im się pokłonił i wyraziście wypowiedział wcześniej wyuczoną frazę:
- Traiascu Romania Mare!
Przyjaźnie zajrzał w twarze ledwo widocznych w półmroku Rumunów. Miał wrażenie, że się do niego uśmiechają.
- Niech żyje wielka Rumunia! - powtórzył po rosyjsku. - Jestem starym profesorem, zbiegłym z moskiewskiego Cz.K.*)! Jak boga kocham, ledwo się wyrwałem! Witam w waszych osobach...
Jeden z pograniczników zbliżył się do niego pierś w pierś i w milczeniu zdjął mu z głowy futrzaną tiarę. Ostap wyciągnął rękę po swoją wielką czapę, lecz tamten, nadal milcząc, odepchnął ją do tyłu.
- No! - powiedział komandor dobrodusznie. - No, no! Tylko bez rąk! Będę się na was skarżył w Sfatuł-Ceriusie, w Wielkim Horułdanie.
W tym samym czasie drugi z Rumunów zręcznie, z mistrzostwem doświadczonego kochanka, zaczął rozpinać na Benderze jego ogromną, prawie niewyobrażalną szubę nad szubami. Komandor próbował się wyrwać. Podczas tego szarpnięcia z którejś z wypchanych złotem kieszeni wyleciała i poturlała się po ziemi wielka damska bransoleta.
- Branzuletka! - zawył poganin-oficer w krótkim płaszczu z psim futrem na kołnierzu i wielkimi metalowymi guzikami na wypukłym zadku.
- Branzuletka! - wrzasnęli pozostali dwaj, rzucając się na Ostapa.
Zaplątawszy się w swojej szubie, Wielki Kombinator upadł i poczuł, że z jego spodni wyciągają drogocenną tacę. Kiedy wstał, zobaczył, że oficer z szatańskim uśmiechem sprawdza jej wagę w dłoniach. Bender wszczepił się w swoją własność i mu tacę wyrwał, a wtedy otrzymał oślepiający cios w twarz. Kolejne wydarzenia następowały w błyskawicznym tempie. Wielkiemu Kombinatorowi przeszkadzało gigantyczne futro, i przez jakiś czas bił się z napastnikami na kolanach, ciskając w nich medalami za uratowanie tonących. Raptem poczuł niewyjaśnione wyzwolenie, co pozwoliło mu na serię celnych niszczących ciosów. Okazało się, że zdarto z niego jego własną, wartą sto tysięcy szubę.
- Ach, więc to tak! - przenikliwie zawył Ostap, dziko się rozglądając.
1931
..........................................................................................
*) CZ.K. - słynne *cze/ka* - Nadzwyczajna Komisja /do walki z sabotażem i kontrrewolucją/ - akronim tajnej policji w Rosji Sowieckiej w latach 1917-1922
ratings: perfect / excellent