Author | |
Genre | nonfiction |
Form | article / essay |
Date added | 2022-03-20 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 721 |
HODBYT 7
CZERWONE. 6 marca w całej Polsce odbywały się biegi ku czci żołnierzy wyklętych. Niedziela, więc ja i sąsiad w sytuacji: spacer i picie piwa. Tu i tam policja obstawiająca ulice. Na światłach na IX wieków Kielc też. Zjazd z ulicy w stronę Rynku zastawiony radiowozem, obok wozu policjant. Dla nas świeci się czerwone, a że obok mundurowy, więc stajemy. Proszę przechodzić, zachęca nas policjant. Więc przechodzimy na czerwonym. Aż głupio byłoby nie skorzystać, gdy policja zachęca do przechodzenia na czerwonym. Ku czci wyklętym!
MASKI. Wchodzę do galerii handlowej. Dla świętego spokoju zakładam w takich sytuacjach maskę. Wiem, że ona nic nie zmienia, ale w ten sposób unikam marudzenia i głupich dialogów. I oto w hallu stoi patrol – policjant i strażnik miejski. Ten drugi ma maskę zsuniętą z nosa. Nie mogę się oprzeć – podchodzę, grożę im palcem, a potem pokazuję palcem na nos funkcjonariusza. Ten szybciutko naciąga maskę na nos, uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Idę w swoją stronę.
A mogłem być brutalny i bezwzględny – gdyby role były odwrócone takiego zachowania bym się po nich spodziewał - i poprosić, by policjant wypisał mandat koledze.
PROPOZYCJA. Uwielbiam język, jakim posługiwali się dziennikarze międzywojenni w Polsce. Księżna Zyta Woroniecka, oskarżona o zabicie siedzi w więzieniu. Gazeta „Nowiny Codzienne” pisze o procesie:
„Dowiadujemy się, że skazana otrzymuje w więzieniu z różnych stron kraju, a nawet z zagranicy listy z komplementami, wyznaniami miłosnymi i propozycjami szaleństwa.”
Dostaliście kiedyś propozycje szaleństwa? Ja, owszem, kilkakrotnie. I czasem je przyjmowałem.
PREZES. W Kielcach mamy sobie zalew na rzece Dąbrówce. Niegdyś oprócz wędkarzy dostępny dla kąpiących się, dziś można moczyć kija i spacerować wokoło. Ostatnio, w lokalnych wiadomościach, wypowiadał się Andrzej Kosmala – prezes zalewu kieleckiego. My, szarzy ludzie, o wielu takich rzeczach nie wiemy, dopóki tak nagle nie wychyną z mroku. Skąd możesz wiedzieć, czy trawnik obok twojego bloku też nie ma swojego prezesa i rady nadzorczej?
EGZAMIN. Zdawałem ostatnio egzamin przed inspektorami UDT. Do tego czasu miałem o tej grupie zawodowej wysokie mniemanie – ci dwaj skutecznie i bezwzględnie zredukowali mój szacunek dla nich.
Najpierw test, czyli egzamin teoretyczny, a potem pytanie przed prezentacją umiejętności i pokaz obsługi. Egzamin z teorii pozostawia wąskie pole manewru – tak albo nie. Odpowiedź na pytanie ustne przed praktyką i ona sama to już pokusa uznaniowości. I pokazali jak się takim pokusom poddawać, jak im ulegać. Pierwszy egzaminowany praktycznie miał problem – dziękujemy, nie zdał pan. Kolejni napotykający tą trudność byli już zachęcani, by robić to, co zrobił ten pierwszy i zdawali.
Ale pal sześć merytoryczną stronę egzaminu. Inspektorzy UDT wykazali się chamstwem – dyskwalifikującym ich. Przyszli zamaskowani. Nie przedstawili się, więc nie wiedzieliśmy z kim mamy do czynienia, kto sprawdza nasze umiejętności i wiedzę. Przed testem obejrzeli nasze dowody osobiste. Prezentacji dowodów żądali także przed częścią praktyczną.
Kto ja jestem wiedzieli. Kto mnie egzaminował tego nie wiem do dziś. Ale putin z nimi – zdałem. Na poprawkowym, za swoje, nie firmowe, z nadzieją, że ich nie spotkam więcej, bo spotkanie z chamem to nic miłego.