Author | |
Genre | fantasy / SF |
Form | prose |
Date added | 2022-03-21 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 584 |
Pradawna galaktyka Wawrinków obfitowała w mądrość. Ale nie mieli swojej planety. Bytowali w niebytach, raczej trudno to wytłumaczyć. Takie wiry. Marmelada i sen. Było ich wielu, jednakowoż kilku postanowiło się wybrać w podróż. To znaczy podróż jest czymś co się odbywa w materii. Więc się musieli zmaterializować. Ale nie byli tacy głupi, żeby się wyzbyć obyczajów, więc się umieli też zdematerializować. Ale tymczasem byli materialni.
Skończyła się szychta. Nie byłem jakoś specjalnie zmęczony. Co to, to nie. Niemniej, po wykwintnej kolacji złożonej z kromki chleba, koserwy z rybą w pomidorze i potwornie wielkiego arbuza, którego soki kleiły się aż do butów, połozyłem się na chwilę. I wtedy to objawili mi się Wawrinkowie. Czy to był jawa, czy sen? Tego nie odgadnę. We śnie też można być mniej, lub bardziej. Ktoś sobie wymyslił, że to się będzie nazywać sen. Nie był za bardzo oblatany. Lecz tu nie będziemy oceniać, ba mamy ważniejsze sprawy na głowie.
Więc po pierwsze. Żadnej wojny nie będzie. To mi objawili Wawrinkowie. Lecz do Polski nie wracaj.
Byłby to błąd.