Go to commentsCafe 46
Text 146 of 255 from volume: Arcydzieło
Author
Genrefantasy / SF
Formprose
Date added2022-03-21
Linguistic correctness
Text quality
Views667

Zmarudziłem jeszcze trochę. A to z tego powodu, że się natknąłem na książkę w kiblu. Nie wiem dokładnie, jak to się nazywa, jak ktoś pisze książkę na podstawie filmu. Od razu się zorientowałem, po okładce, w nastroju noir i złotymi literami - Gwiezdne Wojny.

Otwarłem na byle jakiej stronie. Tak mimochodem. Tak jak się otwiera maskę Jaguara, żeby obejrzeć silnik, chociaż się za chuja na tym nie znasz. I tak se czytam. Bo czytać umiem. Może nie jakoś nadzwyczajnie szybko, dwie strony na sekundę, co jest szybkie czytania, ale też nie składam liter.

Leja. Weź mi ten adapter ponaprawiaj, bo coś mi tam chrząka. I nie mogem uruchomić szybkość nadświetlną.Wykorzystał moment i miał ją już pod ogonem.

A idźże ty łajzo, co nawet nie umiesz uruchumić nadświetlną...

Odłożyłem owo dzieło i spuściłem wodę.

Dookoła tłoczyło się od majnoków. Już klupali w odrzwia, żebym wyszedł. No to wyszedłem, bo nic tam już nie miałem do roboty, a złośliwy nie jestem. Kapitan siedział na taborecie, na miejscu babci klozetowej. Brzdąkał na gitarze i dawał radość gościom struną wesołą. Ta gitara była jakaś nieforemna. Mała. Zorientowałem się, że to nie jest mezalians umysłowy - mój, tylko że ta gitarka należy do jakiejś subkultury i taka musi być. Nawet ładnie brzdąkał, lecz, jak to bywa z wielkimi artystami - nie oklaskiwano go. Może wybrał złe miejsce? Chciałem mu na to zwrócić uwagę, że jego miejsce jest na scenie, ale, widząc jego radość... Dałem mu święty spokój.

Wszedłem na schody. Ze schodami tak to już jest, że jak się po nich zejdzie, to potem trzeba po nich wejść. O ikle się idzie spowrotem. A ja musiałem przecież zajrzeć do kuchni. Jak się okazało, czekała już góra szklanek do zmywania. Dorzuciłem patelnię, co była tak wielka że trzeba ją było włożyć do komory na skos, zamknąłem klapę. I po paru minutach wszystko było czyste.

Do drugiej zmiany jeszcze daleko - Spojrzałem na zegar.

Po kuchni kręcili się kawalerowie. Coś tam nucili, piekli schabowe - wróć. Schabowe były już upieczone. Teraz na rusztach piekły się perliczki. Dużo sałaty, w sporych misach. Sos winegre polewany z dzbana. Do picia woda we wiadrze, co hochlą ino zaczerpnąć. Jakieś tam mamłazele. Coś tam ciukali, wrzucali do gara.

Przyjechały tace. Zniósł je Chińczyk w czapeczce. Położył i ukłonił się. Taki ukłon to ja rozumiem. To jest we ich kulturze. Chińczyk nikomu nie urąga. Chyba że drugiemu Chińczykowi. A dla reszty świata jest uprzejmy. Nie wiem dokładnie na czym to polega. Jak już napisałem - jest to w ich kulturze.

- Pójdziesz wieczorem na dyskotekę? - Zapytał Kucharz machając maczetą. Cebulka od tego machania stała się cieńka w paski i szklista, bo kapnął olejem.

Zorientowałem się, że to pytanie było do mnie.

- A kto jeszcze idzie? - Zapytałem.

- Ja, mój konkubent i Ryży Chuj - Odpowiedział, wycierając czoło w rękawy.

- Nie mam nic naprzeciwko - Odpowiedziałem. Całkiem z resztą zgodnie z prawdą. Lubię sobie czasem potańczyć. Szczególnie gdy jest dobra muzyka, a parkiet pod niebem - Rozgwieżdżonym i pod złotym księżycem z grzywką. Rozmarzyłem się.

Wziąłem tace, szklanek nowy sort, parasolki postrącałem do kubła. I wszystko umyłem.


  Contents of volume
Comments (5)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Świat tylko dlatego nadal się jeszcze kręci, bo nad obrotami wszystkiego czuwają takie głupki jak nieśmiertelny Forrest Gump z USA, Fizia Pończoszanka /ze Szwecji/ czy inny /jak tutaj/ Ziutek na zmywaku /z Polski/.

Literatura Piękna

- w tym wszystkie jej gatunki, w tym r ó w n i e ż stare jak Jerycho "Pismo Święte" -

/choćby była całkiem odleciana i z Kosmosu/

kreuje swoich bohaterów zawsze na obraz i podobieństwo żywych i głęboko czujących ludzi.

Ich jest Królestwo Nieśmiertelności.

Reszta nas-śmiertelników to ci, co odeszli/odejdą w pustkę mroków niepamięci
avatar
Dziękuję za komentarz. Nawet dobrze się to czyta. Wróciłem po zakrętach życiowych i tak se czytam. A tu widzę pani Emilia dalej na posterunku.
avatar
Przejdziem Wisłę,
Przejdziem Wartę,
Rzucim się przez morze,
Czyś niebożę, już nie możesz,
Czyżeś lepszy od innych stworzeń.

RZUCIM SIE PRZEZ M O R Z E!
avatar
Człowiek mówi swoim unikalnym jak linie papilarne językiem. Jeden grasejuje, drugi się jąka, trzeci mówi basem, piąty gubi wątek. W Sztuce Słowa nie jest - bo nie może być! - inaczej.

Tutaj /w tej Twórczości/ ten cud własnego, wyraźnie innego głosu m a m y
avatar
Ano tak sobie chrumkam. Czasami bez ładu i składu.
© 2010-2016 by Creative Media