Author | |
Genre | fantasy / SF |
Form | prose |
Date added | 2022-03-25 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 695 |
I właśnie, czy to jest jeszcze fantasy? Moim zdaniem jest. Co prawda znowu nie było na niebie UFO, chociaż, co ty tam wiesz człowieku i co ty możesz zobaczyć przez te swoje okulary. Żyje tam tyle form życia, że nie jestem upoważniony wyliczyć. I Chubki i MAndryle i Papigaje. Wózki do kotła wiożące, kulki i inne. Wszystko to nie interesuje się nami, bo oni mają taki sam prospekt, rozbujać, osiedlić i wykatapultować się. Tyle że do onego katapultum prowadzą nieraz kręte drogi, co niektórym się udaje a innym nie. Te, co przylatują, to rozwinięte technologie. A te, co już tutaj są, to wielkie Orchidea, co się nigdzie nie ruszają, po prostu są. Nie potrzebna jest bowiem technologia, żeby się rozwijać. Wręcz przeciwnie. Ci, co stawiają na technologię, głupieją od tego, i potem, mają takie durne pojazdy co im trzeba wlewać a to i to. Albo inne śmigła. Na coś to się musi poruszać, oni tego szukają, a jakby nie szukali, to by siedzieli na dupie i może by z tego życia mieli nieco więcej. I też głupotą jest myśleć że się nie da żyć dłużej niż 400 lat. Jak kto w tym kotle się urzeczywistnia, znaczy cywilizacja, to się zdziera szybko jak kaprawy but. Chiński, wykonany z tektury. Ładny but, co jest do wyrzucenia już po jednym meczu w siatkówkę.
Małpy zauważyły mnie. Ogony podkulone, bo to miernik im podpowiada - Uważaj. Może być, że lada oferma co tutej wylądowała na piachu ma przy sobie grzejnik atakujący, czy inne naboje. Małpa głupia nie jest. Ale widzą przecież, że nie atakuję ogniem. Więc się powoli zbliżają. Najpierw jeden rzucił we mnie bananem. Widząc, że nie zareagowałem, rzucili inni. Obrzucili mnie bananami, siadają i naradzają się. Jeden goryl wstał. Zdenerwowany. W stadzie zawsze się znajdzie taki jeden chuj, co innych podburza bo nie umie usiedzieć na dupie. Zęby szczerzy i do mnie.
I wtedy pojawił się ten gość w kapeluszu.
- Pan Wokulski - Myślałem że mi się przywidziało.
- Ten sam - Odpowiedział.
- Co pan tu robisz, na onym peryferium? Masz już pan chyba ze 200 lat? - Nie umiałem tak szybko policzyć.
- Nie wiem dokładnie ile. Liczydło zostawiłem w sklepie. Nie ma sensu liczyć. Nie przejmuj się pan tymi małpami. Mam je pod kontrolą. Opanowałem ten brzeg jeszcze w czasach, kiedy się musiałęm wystrzelić.
- Z Polski? - Upewniłem się.
- Ano. Tak - Uchylił kapelusza.
- No a cóż tam w kraju? - Nie omieszkał dopytać.
- Stara chujnia. Nic się nie zmieniło. Teraz tam jest jakieś zamieszanie militarne, ma to minąć. Co dalej? Wszystkim wiadomo. Chuj chuja chujem pogania - Podniosłem banana i obrałem se.
- Faktycznie. Nic pan już więcej nie mów. Z tego co wiem, to maszyny latające już są w obiegu. Ale poza tym nie miałem żadnych złudzeń.
Usiadł obok. Małpy uspokoiły się.
- Myślałem, że pan jesteś postacią fikcyjną?
- Taką samą jak i pan - Uśmiechnął się. - Nie odróżnisz fikcji od rzeczywistości.
Warknął w stronę goryli. I zaraz przynieśli mu czyste kalesony.
- W czym mogę panu służyć? - Zapytał, zakładając je.
- Ledwiem się urwał ze statku, gdzie przepracowałem w kuchni dwadzieścia dni.
- O, to sporo - Zauważył.
- Ściga mnie jakaś zmora, która chce mnie dostarczyć z powrotem do Polski. Bo tam se pracowałem na cementowni.
- Damy sobie radę.
I wtedy zauważyłem że małpy ciągną kogoś w krzaki. Ten goryl, co tak do mnie wydarł w ryja, trzymał ją pod pachą i niósł jak lalkę. To była Wioletta Krokus. Nie mogłem się mylić. Długie nogi, włosy blond, teraz w nieładzie. Musieli ją namierzyć i przejąć od drugiej strony.
Darła się w niebogłosy.
- Nic jej nie będzie - Zauważył Wokulski. Nauczą ją tylko jak nie powielać błędów tych, co próbowali zakłócić mój spokój.
- Może nawet na tym skorzysta - Pomyślałęm. Bo nic nie otwiera świadomości u osób zatrutych pustym programem, jak dobre rypanie i witaminy.
ratings: perfect / excellent
Dlaczego tak jest?
Bo przerasta nas o mnogie pokolenia??
- O, jakim ja znużony... Ta kwestia pojawia się w jego życiorysie. Dlaczego? Bo ma już dość przebywania i robienia interesów z jełopami. Czy przerasta mnogie pokolenia? Nie znam zakończenia tamtej historii, autor postarał się żeby je rozmyć. Tamta wersja nawiązuje trochę do rozpaczy, szukam własnej.
- tego słynnego ptaszka idioty Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej -
może niejednego orła doprowadzić do ciężkiej depresji